– Przedstawiam dziś państwu wszechstronnie uzdolnioną, piętnastoosobową grupę starannie wyselekcjo- nowanych przeze mnie licealistów, na razie tylko z województwa pomorskiego. Każdy z tej grupy śpiewa, tańczy, komponuje, jest aktorem, maluje, rzeźbi, a odpłatnie może też wykonać projekty architektoniczne, oczywiście pod moim kierunkiem.
– To ostatnie nie budzi zaufania i chyba nawet może być niebezpieczne. Pani mi nie wygląda na architekta!
– Bo architekci nieraz prezentują się jak artyści, czyli nieelegancko. Zapewne zmyliło pana to, że mam fryzurę polakierowaną, a nie roztrzepaną. Jestem jednak licencjonowaną animatorką kultury, a chyba pan nie zaprzeczy, że kultury w architekturze potrzeba najbardziej, ponieważ przeróżne budynki w mieście straszą swym wyglądem ludzi kulturalnych.
– Ja chciałabym zapytać, ilu instruktorów i z jakimi kwalifikacjami zatrudnia pani do pracy z tak zdolną młodzieżą?
– Przecież przed chwilą powiedziałam, jakie mam wykształcenie! Jest to kierunek wielostronny, więc wąskich specjalistów nie potrzebuję, by mi podopiecznych ograniczali!
– A mogłaby pani powiedzieć, w jaki sposób na przykład szkoli młodych kompozytorów?
– Normalnie. Poprzez akceptujące słuchanie tego, co skomponowali. Wybrałam przecież takich, których granie mi się podoba. Z tego co wiem, nikt na nich dotąd uwagi nie zwrócił, wyłącznie mnie zawdzięcza- ją więc swe debiuty.
– Mam pytanie do młodych artystów. Nie było o tym mowy, ale czy jest możliwe, by żaden z was nie pisał wierszy?
– Wszyscy piszemy, tylko pani instruktor tego nie wie, bo nic nie czyta!
– Pewnie woli ambitniejsze lektury niż wasze poetyckie juwenilia.
– Nieprawda! Gdybym znalazła czas na czytanie, to właśnie takie jak pan mówi juwenAlia najbardziej by mnie wzruszały, bo do za trudnego czytelnictwa nigdy nie miałam zdrowia! Każdą wolną chwilę sama poświęcam na pisanie wierszy, a to już definitywnie czytanie wyklucza! Czy wyobrażacie sobie państwo, że w ciągu jednej nocy udało mi się napisać sześćdziesiąt jeden i pół wiersza?!
– Miała nam pani prezentować uzdolnioną młodzież.
– Pracując z młodzieżą, też jestem młoda! A wracając do tematu, pochwalę się, że całe minione półrocze chodziłam od urzędu do urzędu, by załatwić dla tych młodych stypendia twórcze. W końcu (nóg już nie czując) jedno załatwiłam, jakże wtedy niewdzięczną i stresującą decyzją było wybranie jednej osoby z piętnastu równie zdolnych. Ale przecież nikt poza mną nie rozstrzygnąłby sprawiedliwiej.
– No więc który z was jest tym szczęśliwym młodym stypendystą?
– Żaden! Trzy tysiące przyznała sobie!
– Niezupełnie trzy, bo należy odjąć podatek. Starczy zaledwie na wydanie byle jakiego tomiku, bo porządny powinien mieć co najmniej 300 stron! Ale zrekompensuję to sobie wysokim nakładem. Jak książka jest finansowana przez władze miasta, to za jej magazynowanie raczej nie płaci autor.
– Za zutylizowanie też chyba raczej nie.
– I słusznie! Zapewnienie miejsca dla kolejnych publikacji książkowych nie należy do płodnego autora! W tej chwili na druk czeka aż dziesięć moich nowych tomików, a liczę na dotacje z grosza publicznego tylko i wyłącznie dzięki swej pracy społecznej. Zresztą władze chyba wiedzą, że kto naucza młodzież, musi się ustawicznie rozwijać, dając przykład twórczego życia, jakże dalekiego od powszechnej dziś interesowności, niedouctwa i egocentryzmu!