Zbigniew Masternak jest przedstawicielem młodego pokolenia pisarzy. Urodzony pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, doskonale wyczuwa i wyraża w swoich opowiadaniach różnice między warstwami społecznymi, wychwytując najważniejsze rozdźwięki międzypokoleniowe.
Obarczony ciężarem wspomnień dziecka stanu wojennego oraz dalszych lat nagłych przemian, intuicyjnie potrafi wtopić się w postaci z tamtych czasów i przedstawić ich problemy na tle zdarzeń bieżących.
Zbiór opowiadań „Scyzoryk" ukazał się w 2007 roku. Opowiadanie „Stacja Mirsk", w niej zawarte, napisane zostało co najmniej rok wcześniej. Jest to istotne dla dokładnego ustalenia czasu wydarzeń, o czym wspomnę w dalszej części rozważań.
Miejscem wydarzeń jest jedno pomieszczenie na stacji kolejowej oraz przyległy peron. Stan kolei państwowych pozostawia dziś wiele do życzenia i nie spełnia nawet minimalnych oczekiwań pasażerów, więc można się spodziewać, że będzie to jedna z licznych odrapanych, porysowanych graffiti, ze skrzypiącymi drzwiami, powybijanymi szybami, zatęchłych zapomnieniem stacji. Miejsce akcji opowiadania mogło być na każdym z wielu takich pustkowi. Nie ma najmniejszego sensu zaprzeczanie istnień opuszczonych wiejskich stacji kolejowych. W każdym rejonie Polski mamy namacalne dowody braku gospodarności w zarządzaniu zasobami ekonomicznymi i dobrodziejstwami własności nieruchomości. W takim miejscu spotykają się różni ludzie, różne warstwy społeczne mają okazję poznać się, przeniknąć kulturowo, odczuć dzielące ich różnice. Pytanie tylko, czy dążąc do porozumienia, pozwalającego na w miarę spokojne oczekiwanie wspólnego celu w klaustrofobicznym wręcz pomieszczeniu, poziom intelektualny będzie zmierzał ku wyżynom, czy wręcz wpadnie w dołek depresji kulturalnej? Wyrównanie różnic musi nastąpić poprzez pewien umowny kompromis.
Autor skupia na małej powierzchni: językoznawcę z żoną, studenta filologii polskiej (narrator) i cwanego dresiarza oczekujących na przyjazd pociągu. Po pewnym czasie dołącza do nich dziewczyna, która do końca opowiadania pełni rolę chochoła jako symbolu niemocy wobec nastających zmian. Jednak w dalszej części okazuje się, że jest ona uosobieniem degeneracji, owocem, przestępstwa. Jest wymiarem moralnym wobec skrzywdzonych i krzywdzących, milczącym wołaniem o pomoc dla ofiar i oskarżycielskim dowodem wobec oprawców. Na końcu znika jak niewygodny temat, bez dochodzenia skąd się tam wzięła i dokąd odeszła, jak wyrzut sumienia, zepchnięta w najdalszy zakamarek podświadomości. Nie znikła całkiem: problem jest, tylko został zepchnięty na dalszy plan, aby po pewnym czasie znów powrócić.
- My – staruszek zerknął na swoją żonę – chcieliśmy jechać autobusem, ale ostatni uciekł nam sprzed nosa. Przyjechaliśmy do krewnych. Nikogo nie zastaliśmy, bo pomyliliśmy termin odwiedzin i wyjechali za granicę. Do Niemiec...
„- Niedługo całą rodzinę będziemy mieć w Niemczech – staruszka poprawiła na głowie szykowny ciemnozielony kapelusik i zapięła tej samej barwy płaszcz.
Upływ czasu i bezradność przemijającego pokolenia, przyzwyczajonego do stagnacji wyraża niemoc wobec zmieniającej się nagle sytuacji, brak umiejętności przystosowania się do radykalnych zmian w sytuacji społecznej, gospodarczej i politycznej. Poprzez otwarte granice następuje masowa emigracja – ucieczka do lepszego świata. Starsze pokolenie, nauczone szacunku, wierności i stałości wobec wpojonych wartości i patriotyzmu, przeciwstawiono młodszemu pokoleniu, ich niezdecydowaniu, pogoni za dobrami materialnymi, priorytetami takimi jak wykształcenie (pod dyplom), praca (szybka kariera zawodowa), mieszkanie czy dom i dopiero na końcu - założenie rodziny. Szybsze życie w ofercie dla elastycznych, potrafiących się szybko dostosować i odnaleźć w błyskawicznie zmieniającym się środowisku.
„- Pociąg jedzie!" i obaj popędziliśmy do wyjścia(...) Obserwowaliśmy w podnieceniu zbliżające się światła pociągu (...)
Jednak ku ogólnemu zmartwieniu, pociąg nie zwolnił i przejechał przez stację.
Pociąg niespełnionych nadziei. Nie zatrzymuje się na stacji, pędzi ku innym rejonom, światom, ku lepszej przyszłości, nie oglądając się na stagnację, oczekiwania, nadzieję na zmiany, na lepsze życie. Ludzie stojący na peronie, z napięciem oczekujący na obiecany cud, który zabierze ich ku wyśnionym przez dziesiątki lat kolorowym światom, oderwie od szarych odrapanych tynków i przepalonych żarówek.
„- Towarowy...
Symbol zalewających ludzi towarów jako efekt globalizacji gospodarczej oraz narastającego konsumpcjonizmu do rozmiarów chorobliwej otyłości i nadwagi. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej w maju 2004 roku spłynęła nadzieja na załapanie się na cud gospodarczy. Zamiast tego, nastąpił cud napływu masy żywności, której społeczeństwo nie jest w stanie przejeść w takich ilościach. Reszta oczekiwań, zwłaszcza korzyści ekonomicznych i związanych z nimi nadziei przejechała z prędkością pędzącego pociągu w odległe zakątki świata, na Daleki Wschód taniej tandety. Czekanie nic nie przyniesie. Tylko ciężka, pełna wyrzeczeń praca może spełnić nadzieje. Ale to już było i nikt nie chce, aby znów wróciło. Pora samemu ruszyć z miejsca.
Poranne przebudzenie, kiedy znikają nocne mary a wraz z nimi dziewczyna niczym wyrzut sumienia, jest powrotem do rzeczywistości, która nastała po bezczynnej stagnacji w oczekiwaniu na cud. Ten stan trwał, jak się okazało 2 lata. Opowiadanie zostało napisane w 2006 roku, noc trwała dwa lata, tyle samo, ile czekanie społeczeństwa na szybki pociąg gospodarczy od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej. Rozwarstwione społeczeństwo nic nie zrobiło. Trwało w odrętwiającym oczekiwaniu na to, że coś się samo wydarzy. Każdy był skupiony wokół własnych potrzeb. Staruszkowie już swoje w życiu zrobili, teraz patrzą jak wszystko prze ku przyszłości, czas jest nieubłagany i nawet na spotkanie z rodziną nie byli w stanie zdążyć, ponieważ tamci szybko opuścili kraj i wyjechali do Niemiec. Student - pisarz ma do wyboru dwie drogi, pierwszą, którą już obrał – intelektualną, naukową, pozwalającą na zajęcie pozycji wśród inteligencji lub drugą, nad którą zaczyna się zastanawiać:
- Nie byłem przekonany, że nowy ubiór i fryzura wystarczą, żebym mógł zostać kolegą Cwaniaczka.
- Czasem chciałbym być taki jak ty. Byłoby prościej – wyrzuciłem niedopałek.
- Prościej?(...) Wiesz, ile ja musze się nakombinować, żeby mieć szmal na ciuchy i fryzjera? Na brykę i dupy? Miałbyś o czym pisać, jakbyś zobaczył, czym się zajmuję!
Przeniesienie akcji opowiadania na ekran i powstanie filmu nie spowodowało żadnego uszczuplenia treści opowiadania. Wręcz dodało to obrazu anonimowej stacji kolejowej, tła dla prowadzonych rozmów. W opowiadaniu brak szczegółowych opisów wnętrza; w tym przejawia się uniwersalizm wydarzeń, które mogły mieć miejsce w każdym zakątku Polski, na którejś z licznych opuszczonych poczekalni PKP. Film ukazuje wizualną prawdę istnienia grzechu obojętności monopolisty.
Czy film i opowiadanie trafiają do odbiorcy w taki sposób, w jaki zamierzał to przedstawić autor? Czy też zostaną poddane krótkowzrocznej ocenie i poddanie w wątpliwość istnienia miejsc, zdarzeń i dialogów? Czy jest możliwość uniwersalnego przekazu tragizmu dziejącej się sytuacji i wyciągnięcia konstruktywnych wniosków, mających późniejszy wpływ na budowanie, a nie na destrukcję? Kto będzie próbował osądzić autora, który widzi zło w braku podejmowania jakichkolwiek czynności? Przedstawianie sytuacji w taki a nie inny sposób to przywilej pisarski, którego nie należy zazdrościć, ani potępiać. Słowo pisane każdy może uprawiać z lepszym lub gorszym skutkiem dla czytelnika, jednak nie każdy posiada dar zauważania pewnych ulotnych sygnałów, które tworzą historię godną przekazania potomnym.
Przedstawiłam zaledwie jedno opowiadanie ze zbioru pt. „Scyzoryk", mając nadzieję, że opis zachęci Czytelników do zapoznania się z pozostałymi. Polecam.
Zbigniew Masternak: „Scyzoryk", Wydawnictwo „Zysk i S-ka", Poznań 2007, ss. 248
- Alicja Kubiak
- "Akant" 2010, nr 9
Alicja Kubiak - Na stacji Polska
0
0