PRZYPADEK CAŁKIEM BEZNADZIEJNY
Posłowie kłócą się o granicę nędzy…
Banalnie wyszły na miłości do ciebie: rodzą dzieci
swym banalnym mężom i banalnie przyprawiają im rogi.
Każda miewa te banalne chwile w banalnym życiu z naiwnym
rogaczem, dzięki którym chwali dzień waszego rozstania.
Pozostał ci tylko uśmiech zakonnicy ze stołówki Caritasu.
Byłeś zbyt pewny przysłowia o kołaczach. Nie potwierdza
go twój przypadek, w który najbardziej nie wierzą wierzący,
w który najłatwiej uwierzyć niewiernym.
Opatrzyłeś się na tej ławce pod sklepem jak banał.
Twoja banalna egzystencja niczego
do niczego nie wnosi, ani niczego nie uskrzydla,
poobijana o kanty w miasteczku.
Każda władza bywa trochę uczciwa,
trochę skuteczna i zwykle nijaka.
A tobie bywa nijak, ale nigdy po trochu.
Odrzucony przez mających dobre chęci na pokaz,
poniżany przez pijanych kloszardów, osiągnąłeś
granice wolności, o które ociera się nicość.
Nawet lato nie korci, żeby się wykąpać.
W nabożeństwie do mędrców umiera codzienność.