Bez znieczulenia
„Morfina" to debiutancka książka Melisy Kuźniar. Kiedy myślę o autorce, a tak się składa, że miałam przyjemność spotkać się z nią kilka razy– moje pierwsze z nią skojarzenia to gitara i teatr. Dlatego książka ciągle jest dla mnie zaskoczeniem.
Kiedy natknęłam się na pierwsze wzmianki o „Morfinie" lekko zdziwiła mnie informacja wydawnictwa, iż jest to „monolog wewnętrzny nastolatki". Wystarczy kilka razy porozmawiać z autorką, by nabrać pewności, że „Melisa" już dawno nie mieści się w granicach owej definicji, co udowadnia także w dojrzałych przemyśleniach na kartach swojej książki.
Choć nie brak w niej również nastoletniego buntu i niedbałego języka. Autorka wyszła z przekonania, że pewne rzeczy należy ująć dosadnie i czasem nawet wulgarnie.
Książka liczy zaledwie 72 strony, lecz nie jest to opowieść łatwa. Przeczytałam dwa razy od deski do deski. Kilka razy fragmentarycznie i nadal nie jestem pewna, czy doczytałam wszystko zgodnie z intencjami autorki. Wielokrotnie wracałam bo straciłam pewność czy bohater jest płci męskiej czy żeńskiej..
Kolejne strony zaskakują, zadziwiają wręcz. Czasami można się pogubić. Czasami odnaleźć jakąś cząstkę siebie sprzed lat. „Morfina" to opowieść specyficzna. Niby nic szczególnego, ale zaciekawia, skłania do refleksji.
Z reguły takie opowieści mnie męczą, w tym przypadku chciałam spróbować zrozumieć jak najwięcej, znaleźć jakąś, choćby drobną niekonsekwencję, by odkryć czy autorka potraktowała tę książkę jak pamiętnik, czy raczej jest to tylko fikcja literacka, bo czy to możliwe, by w tak młodym wieku mieć za sobą taki bagaż doświadczeń?
Na szczęście bohaterka ma swoje pasje. Twórcze zainteresowania, którym poddaje się bez opamiętania, które z kolei przynoszą jej zapomnienie, chwile wytchnienia od życia, które nie zawsze jest łatwe i proste.
Powszechnie wiadomo, że morfina jest związkiem chemicznym o działaniu odurzającym, działa depresyjnie na ośrodkowy układ nerwowy i co najgorsze– uzależnia. Zapewne Melisa Kuźniar nie uzależni czytelników swoją „Morfiną", ale zapewne zaciekawi swoim widzeniem świata i stosunkiem do otoczenia.
Jednego tylko nie rozumiem– wydawca na okładce napisał: „Jest to relacja szczera i bezkompromisowa, ujawniająca dramat bohaterki i jej niezwykle pogmatwany stosunek do matki." Bohaterka nie ma łatwego życia, to fakt, że relacja wydaje się być szczera i bezkompromisowa. Nie przeczę. Jednak nijak tego pogmatwanego stosunku do matki w książce znaleźć nie mogę, z wyjątkiem jednych z ostatnich stron. Być może czegoś nie dostrzegam.
Choć zdecydowanie zgadzam się z wydawcą, który na tejże okładce dopisał: „To jedna z tych książek, które dzielą czytelników – albo się ją kocha, albo nienawidzi".
Melisa Kuźniar: „Morfina", Wydawnictwo „Novae Res", Gdynia 2011