Stworzył sobie i nikomu nie podległą drogę artystyczną.
Nazywa się Marcin Świetlicki. Urodził się w 1961 roku w Lublinie. Poeta i prozaik, wokalista i tekściarz zespołu „Świetliki", autor jedenastu książek poetyckich, trzech powieści i paru opowiadań. Mieszka w Krakowie. Gdyby bliżej podglądnąć jego życiorys, to należałoby jeszcze dodać, że pracował jako korektor w „Tygodniku Powszechnym", współprowadził telewizyjny program kulturalny „Pegaz". Należy do pokolenia „bruLionu". Opublikował m.in. zbiory poetyckie: „Zimne kraje", „Schizma", „Berlin", „37 wierszy o wódce i papierosach", „Trzecie połowa", „Zimne kraje", „Pieśni profana”, „Czynny do odwołania".
Poezja M. Świetlickiego wyraża bunt przeciw oficjalnym formom życia literackiego i kulturalnego.
Jest pisana z pozycji outsidera, kontestującego zarówno literackie jak i społeczne reguły.
Aktualnie M. Świetlicki wdał kolejny tom wierszy pt. „Delta Dietla".
Usytuował te wiersze w Krakowie. I jak zwykle ostre, z powodu których można się nawet obrazić. Bo po cóż aż takie paskwilanckie tony:
Miasto ma prezydenta, któremu nie wierzę,
Którym się brzydzę. Którego wybiera
na kolejną kadencję jakiś dziwny lud
objęty czułym ścisłym honorowym patronatem.
Ja piszę przeciw niemu wiersze,
choć doskonale wiem, że
pisanie przeciw niemu wierszy
jest niepoważne
("Piosenka przeciw szarańczy”)
Gdybym postawił Marcina Świetlickiego obok Rafała Wojaczka (1945-1971), to M. Świetlicki pewnie by się obruszył, a ja jednak widzę pobratymstwo artystyczne i ideowe.
Twórca bez wątpienia ma mentorskie ambicje. Stąd pewnie tylko pisze ale i wyśpiewuje przez mikrofony i wzmacniacze:
dość odkładania
nieuniknionego
stań na środku ulicy
stań się
(”Centrum”)
Marcin Świetlicki, Delta Dietla, Wydawnictwo EMG, Kraków 2015, ss. 90.