horyzont zamknął mnie w kręgu
moje ciało jak drzewo bez korzeni
błądzi w stronę światła
jest tylko podróż i nic dalej
życie się stacza
ale jutro nadejdzie niebo i minie nas
tłum plastikowych ludzi
zostaniemy sami
moja głowa pękła w głupi grymas ust
może to i uśmiech ale pełen uprzedzeń
znam oczy zapatrzone w lustro tak długo
aż stanie się ono częścią twarzy
nie przylegam do kolorowych gazet
stapiam się ze ścianą
jestem murem
żeby być w pełni potrzebuję takich samych
rąk do budowy domu
wczoraj spacerowaliśmy bez słowa
sny to raz milkły to objawiały się
Rekrutacja
rekrutacja słów trwa
a to tylko wiersz
kartki puste
kartki jałowe
nadgryzione życiem
jeden niebaczny krok
a znajdę się poza sobą
minie mnie czas
jak tłum z szarego dworca
trybiki wyobraźni
maszynowe ramy
i pijany taniec oczu od słowa
do słowa
nastawiam czajnik pamięci
resztę formuję ze snu
Strychy
strychy kryją zegary
którym już dawno zamilkły
gardła i pocztówki
uśpione w kurzu
z drugiej strony nocy
nad strychy nadciąga
chłód i tęsknota
poza tym pustka
jak prototyp świata
przybiera postać
złego snu
strychy kryją zegary
bez wąsów i bez tchu
Nadzieja
wystarczy niewiele bo tylko iskra
a płonie najdłużej
wszyscy bliscy którzy są gdzieś dalej
wszystkie klepsydry które czekają
na ostatnie ziarnko piasku
są jak sny
bo tylko ty budzisz
we mnie tę światłość
a ja łapię czas w żagle
z prześcieradeł
a ja się uczę cierpliwości
gdy na progu stoję
i brnę przed siebie
choć przy tobie mam swój adres
Nauczę cię synku
nauczę cię synku jak kochać
bo żyć nie jest tak trudno
na rozstaju opowiem historię
moich butów
o marzeniach
o aniołach
nadziei na nieśmiertelność
z czasów kiedy wierzyłam w słowa
z próżni wspomnień świat wyciągnę
przeproszę tylko że gubię sny
i pełnymi garściami ziemi albo ciasta
nadam kształt codzienności
bo tylko przy tobie spełniam warunki
przymierza ziemi i nieba
- Marzena Jochymek-Sobczyk
- "Akant" 2011, nr 5
Marzena Jochymek-Sobczyk Zwątpienie
0
0