* * *
z własnej winy nierozwinięci duchowo,
nie uznający żadnej świętości,
cynicznie wynaturzeni, zbestwieni
mogą zostać już bez oporu zniewoleni,
mogą łatwo się sprzedać i zdradziecko okupować własny naród,
wszędzie, bez wyjątku, niszcząc bestialsko ludzi i ziemie
W jakiej epoce żyjemy? Marianna Bocian wielokrotnie publicznie mówiła, że w epoce cwaniaków, wyszydzających uczciwość, dobroć, prawość, radość twórczego życia i hołubiących zwyrodniałe ideały. Przełom duchowy, nie nastąpi pod wpływem „samej ery wodnika", lecz musi być w męce wypracowany! Wszystko wskazuje, że po jakiejś spotworniałej masakrze!
Urodziła się w 1942 roku we wsi Bełcząc na Lubelszczyźnie. Po ukończeniu Technikum Młynarskiego w Krajence studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracowała we wrocławskim oddziale Państwowego Instytutu Wydawniczego oraz w Miejskiej i Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Po 1981 roku była kilkakrotnie więziona za angażowanie się w prace NSZZ „Solidarność". Choć nie oczekiwała wsparcia duchowego od kolegów po piórze, docierało ono do niej anemicznym strumieniem.
W latach 90. ciężko zachorowała. Po chemioterapii i pobytach w szpitalu nie pokonała choroby nowotworowej. Mieszkała we Wrocławiu w małym pokoiku, w skrajnym ubóstwie. Pomimo tego komisja lekarska odebrała jej symboliczny dodatek pielęgnacyjny do renty. Co roku wyjeżdżała do Bełcząca, by pomóc matce i bratu w pracach polowych, również – jak wyznał Łukasz Mańczyk na konferencji poświęconej jej twórczości – chodziła do szpitala pomagać pielęgnować dzieci z wodogłowiem. W wywiadzie udzielonym Zbigniewowi Kresowatemu („Metafora" nr 47-50/2001-2002) powiedziała m.in.: „Ja nie musiałam czytać o okrucieństwie nieludzkiego okresu stalinowskiego, ja go doznawałam w społeczności wiejskiej, z rodziną, którą zaliczono do kułaków, owych <wrogów ludu>, w części wyzbytej praw. Jakich trzeba było cech charakteru, sił fizycznych i duchowych, aby społeczność Podlasia, po dotkliwych spustoszeniach wojny, przezwyciężyła ten stan, ocalając elementarną przyzwoitość i człowieczeństwo?!".
Unikała spirytystów, okultystów, „specjalistów" od leczenia biopolami. Miała awersję do „towarzystw wzajemnej adoracji". Rzadko rozstawała się z papierosami, paliła je osadzone na długiej lufce. Podobno nigdy nie widziała morza. Wiedziała, że jej życie się kończy. W liście do Eryka Ostrowskiego pisała 23 lutego 2003 roku: „Ciężko mi się żyje, choruję – nie mogę wyjść z grypy, jutro mam komisję lekarską (już 4 i jeszcze nie ostatnia – pędzają chorych jak psów z przetrąconymi kręgosłupami!). Po tym mam zamiar jechać na wieś, by opiekować się Mamą, która z trudem podnosi się z łóżka, a brat jest sam, i nie daje sobie rady z <tym wszystkim>". 4 kwietnia 2003 roku nagle zasłabła podczas pracy w polu, po przewiezieniu jej do szpitala w Radzyniu Podlaskim zmarła. Pochowana została 7 kwietnia 2003 roku na czemiernickim cmentarzu parafialnym. Tego dnia miała wrócić do Wrocławia. 7 maja 2003 roku, w wieku 93 lat, zmarła jej matka.
*
Podczas studiów związała się z grupą poetycką AGORA. W dyskusjach panelowych we wrocławskim KALAMBURZE znana była ze swojej bezkompromisowości w obnażaniu fałszu w sztuce i literaturze. Tępiła tani populizm i polityczne gierki. Kpiła z aparatczyków i konfidentów, którzy wielokrotnie wzywali ją jako poetkę opozycyjną.
Pod pseudonimem Janusz Bełczęcki debiutowała w 1968 roku tomikiem wierszy poszukiwanie przyczyny. We Wrocławiu brała udział w wystawach poezji konkretnej, w 1971 roku w Galerii „Kwartał", w 1973 w Galerii „Piwnica Świdnicka", w 1977 w Galerii „Jatka". Wydała tomy wierszy: Wieża Babel pospolita (1972), 14 wierszy (1973), narastanie (1975), proste nieskończone (1977), Actus hominis (1979), Ograniczone z nieograniczonego (1982), Odczucie i realność (1983), Gnoma (1986, 1992), Spojenie (1988), Stan stworzenia (1989), W kręgu stanów ludzkich (1995), Bliskie i konieczne (1998). Ukazała się w 1979 roku jej proza Odejście Kaina, w której próbowała oddzielić fałsz od prawdy. Pośmiertnie opublikowano jej tomik wierszy Ciągła odsłona (2003) oraz wybór pism z lat 1998-2003 Caritas discreta, w którym pomieszczono jej eseje, teksty publicystyczne i ostatnie listy do Joanny Salamon. Pisała też monodramy, przypowieści, poezje dla dzieci. Na łamach „Nowatora" recenzowała prace naukowe, m.in. wszystkie prace twórcy bioelektroniki, Władysława Sedlaka. Wydała w 1996 roku Słownik wyrazów trudnych i obcych dla młodego czytelnika, wielokrotnie wznawiany.
Jej piękną przyjaźń z Joanną Salamon opisał Eryk Ostrowski w „Akancie" nr 8/2003 i w Caritas discreta. Oto fragment: „To Marianna namówiła, w ostatnich miesiącach życia, terminalnie chorą poetkę do udzielenia wywiadu-rzeki, gdzie poddała analizie Dzieło Czesława Miłosza, a w szczególności ogłoszony pod koniec listopada 2001 r. Traktat teologiczny, który tak wzburzył Joannę. Przyjaciółka zdecydowała się, a wiedząc, że nie ujrzy już tej publikacji i nie zdoła autoryzować tekstu, zaznaczyła, że zrobi to tylko pod tym warunkiem, iż ten swoisty testament zostanie zredagowany przez Mariannę Bocian i wzbogacony przez Nią o pełne wypowiedzi-komentarze, gdyż <TYLKO ona rozumie Jej intencje>; (w tamtym okresie nie było możliwe z przyczyn technicznych przeprowadzenie tego dialogu na żywo). Myślę, iż to wyjaśnienie należy się w tym miejscu ode mnie, jako współautora tej kontrowersyjnej książki (jedynego, który pozostał jeszcze do <odstrzału>), bo doszły mnie już pomówienia ze strony tych <życzliwych przyjaciół> Joanny Salamon, których oburzyła ta książka, nazywana <atakiem> na Czesława Miłosza".
Praca O ukrytych nurtach w polskiej literaturze. Ostatnia rozmowa z Joanną Salamon ukazała się w styczniu 2003 roku.
Piotr Kuncewicz pisał w Agonii i nadziei, że twórczość Marianny Bocian jest „wyjątkowo trudna w lekturze, powikłana, silnie zmetaforyzowana i niejasna". Uważam, że jeśli nasza własna samoświadomość jest przyzwyczajona do intelektualnego wysiłku, do akceptowania różnych wyborów etycznych i moralnych, do pogłębionej refleksji i zadumy - to z odczytaniem poezji tej poetki nie będzie się miało kłopotów. Jej utwory z pierwszych trzech dziesiątek lat (szczególnie z okresu Nowej Fali, z tomu scalone z rozkładu) po przeczytaniu na głos stają się zrozumiałe. Wiersze takie jak ***kamień na kamieniu, ***Ktoś przeszedł bosą stopą, Wyprowadzenie z raju, wiara kobiety trzydziestoletniej, do samobójcy kreślę swą bezradność, tniesz diamentem krwi, obrona Ksantypy, bajka o zającu, jeruzalem, obrona obłąkania, Mater Dolorosa Poloniae głoszą afirmację życia i poszukiwanie wartości „wyższego porządku". Przypominają, co jest miarą wielkości człowieka, a co jego porażką.
(...)
glob się nie dzieli na narody – albo spotkasz
w nim człowieka albo zwyrodnialca...spotkałam
człowieka poczętego w Madrasie...słowem: Brata
...żebyś widział...żebyś i ty czuł...
jego zachwycenie ziemią naszą i zasmucenie że
jej nie oddajemy przynależnego szacunku...
(z wędrowcem z Madrasu)
W wierszu dedykowanym Zbigniewowi Herbertowi nazwała poetę Księciem spowinowaconym z Królem-Duchem-Kreatorem i podziękowała mu za przypomnienie w poezji odwiecznej prawdy, iż „znieprawiony w człowieku duch / znieprawia wszystko: słowo, myśl, działanie". Dwudziesty wiek był dla niej pełen grozy, morderstw, zachłanności o władzę. Pragnęła zadomowienia się w spokojnej pracy i pozostawić po sobie arcydzieło.
niedoskonały wierszu zaistniały w ludobójczym stuleciu
wiesz że istnieje wiara w nieśmiertelny ciąg życia
ale ty nie jesteś z czystego Nieba wyobraźni
ucieleśniony śmiertelnym oddechem
niedoskonały wierszu jesteś jak obolały wygnaniec ziemi
raz za zimny od prawd wiejących grozą tego czasu
raz za gorący w poruszaniu serca pragnieniem
co było piękne i godne miłości
odjęte zostało w samym początku choć nie zatracone
ty też usiłujesz uwierzyć wiedząc z doznań
że wiara jest po stronie życia
mój niedoskonały wierszu i ty jak człowiek umrzesz
w ludzkiej niepamięci potykając się o niezrozumienie
Zwierzała się na spotkaniach autorskich: „Wiele utworów <wychodziłam w polu>. Cokolwiek robię, np. okopując warzywa, zbierając kartofle, grabiąc siano, rąbiąc drzewo, zmywając gary... medytuję, rozważam, jestem jakby w innym wymiarze. Najlepsze teksty nie powstały przy dębowym stoliczku, ale nosząc ze sobą notes <wypisałam je>, gdy pojawiły się w umyśle, gdy coś robiłam lub gdy szłam za koniem ciągnącym pług. Ja odczuwam, chodząc boso, <coś, co jest realnie odczuwaną świętością ziemi>".
Ufała poezji, która ocala przyzwoitość „spostrzegania zagrożeń" i wzbudza pozytywne siły. Pisała: „życzliwość to drugie słońce życia", „dobre myśli należy ożywiać", „Nade wszystko troszcz się w spokoju duszy o to, / abyś zawsze rozumnie żył w stanie miłości!", „celem człowieka jest przezwyciężenie zła". Nie dogmaty i idee miały wpływ na jej postrzeganie i myślenie. Zachęcała czytelnika jej wierszy do ulepszania siebie, do wyjścia z duchowej i umysłowej nędzy, do życia Pełnią. Marzyła o „ikarii dobra i piękna". Czuła się moralnie zdeterminowana do piętnowania zła. Przypominała o elementarnej przyzwoitości. Potępiała wykorzystywanie wiedzy do destrukcyjnych i niszczycielskich działań. Chciała być poetką rzetelnego słowa. Penetrowała pogmatwane obszary doświadczeń ludzkich. Sięgała do zasobów kultury, historii i tradycji humanistycznego dziedzictwa narodów. Czerpała duchowe wzorce z praźródeł. Dowierzała norwidowemu proroctwu.
Wyznaczała poezji wysoko poprzeczkę, bo ma ocalać człowieka i łączyć go ze światem. W wierszu Retoryka z konieczności, zamieszczonym w tomie Proste nieskończone, przeciwstawiła człowieka Zbawicielowi! Wyobrażała go sobie wykonawcą dziejowej misji: „będzie Odkupicielem! / Niebo zawiodło bo Golgota została z Krzyżem odrzucona w dniu Ukrzyżowania! / Zostałeś ty! – Każdy z nas obdarzony przeobrażeniem! / wyobraź sobie dzień kiedy wyjdziesz i będziesz odradzał / uzgadniał słowo z rzeczą pod czyny i rzeki oczyszczał pod ikrę / powietrze ziemię by ci chleb rodziła – byś miał powszechną mannę / wyobraź sobie że tobie przyjdzie odkupić wszystko: / (...) Baranek przestał gładzić grzechy! – Odpłynął na łąki Kosmosu! / wyobraź sobie że jednak człowiek będzie musiał / odkupić siebie w dzień okrutnie słoneczny".
Katarzyna Grela pisała w „Integracjach" (nr XXI/1987), omawiając jej tomik wierszy Odczucie i realność: „Marianna Bocian chce być wysłuchana, dotrzeć do serc i umysłów. Pisze w natchnieniu, chce zbawić świat. Mówi o rzeczach podstawowych, wielkich i tak oczywistych, że odbiera się to jak truizm, zapewne niesłusznie. Używa stylistyki na miarę owych problemów, nie bojąc się uczuć, wielkich słów, patosu czy śmieszności. Chce być wysłuchana tak bardzo, iż czasem wątpi w celność swoich wierszy, w sprawność języka, jakim się posługuje, w to, iż zostanie dobrze zrozumiana (...) Jedno jest pewne – są one integralną częścią osobowości autorki, świadectwem jej poszukiwań, wyrazem wiary w posłannictwo poezji".
Najwyżej cenię jej tomik W kręgu stanów ludzkich. We wstępie pt. Przeistoczenie Jan Drzeżdżon chyba najtrafniej ocenił jej styl: „...dopowiada rzeczy jakby do końca, ale – w tym hiperrealiźmie zawarta jest moc obrazu poetyckiego. Jeżeli się przyjmie tę formę jako indywidualny wyraz wypowiedzi poetyckiej, to poza owym bardzo dokładnym opowiadaniem rozciąga się horyzont poezji, świat z monolitu o wielkim natężeniu uczuciowym, jak i przeniknięty najgłębszą metafizyką".
W kręgu stanów bliskich Bocian jest szczególnie uczulona na kaprysy losu. Wątki związane z historią dziedzictwa narodowego powtarza w kilkunastu utworach, w różnych kontekstach. Ciekawie opisała „boskość" twórczego wysiłku Michała Anioła, bal obłąkanej damy i pijanych tancerzy. W mini-moralitecie pochyliła się nad różnymi aspektami miłości małżeńskiej. W Śpiewce starego agenta pozwoliła sobie na ironiczne ukazanie zatracania ojcowizny przez głupich „gospodarzy". Perłą jest nadrealistyczna wizja wcielenia się w żonę Lota. Pieśń o „górze wysokiego zmęczenia", mającej chronić daru Życia, i pieśń o „górze cierpienia" promieniują mądrością i światłem. Potrzeba tworzenia od nowa Harmonii życia była dla poetki nakazem moralnym i poetyckim. Wzruszyły mnie wiersze o czułości kotki-matki do własnego dziecka, o jednokomórkowym pierwotniaku pantofelku, o wiejskiej kołysce – symbolu matkowania i o radościach Ziemi. Poetycki fresk Szrenicy przywołuje najszlachetniejsze uczucia. Jakże odmiennym nastrojem wypełniony jest utwór Sygnał. Poetka piętnuje w nim fałszowanie ważnych faktów, dziś już historycznych. Przeczytała go podczas Warszawskiej Jesieni Poetyckiej we wrześniu 1981 roku. Zawsze i namiętnie uczulona była na zwyrodniałą władzę i jej mechanizmy trzymające ludzi w zniewoleniu.
bandyci na tronach dla niepoznaki już się przebrali
już klęczą u ołtarzy z krzyżami na piersiach
już wallenrodami ze starej kartoteki cara
kradnąc kapitał...mając kraj w głębokich kieszeniach
grajcie dalej...w czasach przed powszechną hekatombą
aż do dnia nagiej tu sprawiedliwości która nadciągać może
w najmniej spodziewanej chwili na globie
zaciągam odwieczną straż wzorem Matki
wyruszając z motyką okopując buraki i marchew
może już nie będziecie kraść z tego Ogrodu
Wierzyła, tak jak Norwid, w nadejście czasu, w którym ludzkość cała się odrodzi i że „czysta miłość zło wytrawi". Obiecała w wierszu Palingeneza dusz wrócić po śmierci milczeniem „pełnym światłości kwitnącej jabłoni".