Już siedem razy przeleciał gołąb
przed szybą zielonego pokoju
Pod drugiej stronie ziemi niczyjej
półotwarte okno z firankami
dębowy kredens
parujące filiżanki w niebieskie kwiatki
Tu szeleszczą wykrochmalone fartuchy
pustoszeją zimne od potu łóżka
a pod sterylnymi lampami
codziennie dzieją się cuda
Lekko przygarbiony
jakbyś przyniósł wszystkie dni
odmierzałeś przestrzeń korytarza
z gałązką wrzosu
i z tym zniecierpliwieniem
w którym ukrywasz
niepokój mężczyzny o kobietę
Zdarzyło się nam życie —