Archiwum

Emil Biela - O Jezu, ile się to w mojej głowie nakotłowało i kotłuje

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

W ostatnim czasie księgarskie lady okupują dzienniki, pamiętniki, wywiady-rzeki, w których twórcy kultury obnażają swoje wnętrza. Ten ekshibicjonizm i swoisty wewnętrzny  nudyzm jest przede wszystkim żerem dla ciekawskich, którzy sięgają po te publikacje nie z potrzeb intelektualnych., ale powodując się niezbyt szlachetnym podglądactwem. Przy okazji sprawdza się stara prawda, która grozi wszystkim imającym się pióra, że pisanie to jest wystawianie się na sztych. Potrzeba do tego niekiedy dużej odwagi.
Z pewnością ma ją SŁAWOMIR MROŻEK (ur. 29 czerwca 1930 r.) ogłaszając swój dziennik z 1at 1962-1969. Nie jest to tradycyjny zapis kolejnych wydarzeń, lecz jakby stenogram myśli. 28 kwietnia 1963 r. notuje: To prawda, że kłębi się mi w głowie dużo myśli, a filozofia też. Potem zostaję nagle z watą w głowie. Wszystko znosi się nawzajem, nic nie zostaje. Potwierdza to parę lat później: O Jezu, ile się to w mojej głowie już nakotłowało i kotłuje. Jakie konstrukcje, fajerwerki, loty, przewroty, dna i zeszmacenia. Przydałoby się coś prościutkiego, co trzymałoby mnie jako tako w kupie. Inaczej jakże to męczące. (Nota z 29 grudnia 1968 r.)
Mrożek jest jakby obstawiony lustrami. Męczy się intelektualnie z nadmiaru filozoficznej wiedzy, chociaż czasem wyznaje, że jest niedouczony: Buddyzm, katolicyzm, marksizm, polski dramat roman-tyczny. Nietzsche, pani Spaggiari, piwko, do końca życia nie wymienię wszystkiego, co kryje moja biedna wyłysiała głowa. (Nota z 1968 roku).
Mrożka męczą teatralne dewotki, a najbardziej własne, nieposłuszne myśli. Osobiste życie także jest tragiczne, śmierć żony na raka jest najbardziej tragicznie zapisana – opisana w końcowych partiach Dziennika.
Autor często dokonuje autocharakterystyk. Oto jedna z nich: Za sobą nie widzę przeszłości, przed sobą przyszłości, jedyne co umiem pisać, to listy, jedyne co umiem myśleć dobrze, to zwątpienia, nie mam do siebie ani nienawiści, poza chwilowymi niechęciami, ani miłości, poza chwilowymi uwielbieniami. Skorupą jestem,  którą co chwila co innego wypełnia, a przeważnie jest to skorupa wypchana nijakością. Wszystko umiem uwzględnić, niczego nie umiem do końca opanować. Może powinienem zostać aktorem, ale też bardzo wątpię, bo jednak trochę rozumu własnego, rozumku mam za dużo.
Miewa Mrożek, obok wartościowego samokrytycyzmu, zapędy megalomańskie, bo w  kwietniu 1964 r. zapisuje: Chciałem na początku powiedzieć, że ludzkość powinna czcić mnie trochę bardziej, jeżeli nie tak samo jak Szekspira. Bezpieczniejszy jest, gdy filozofuje, a czyni to właściwie nieustannie. Jeden wypis wystarczy, aby zorientować się o poziomie tych deliberacji filozoficznych: Dlaczego ludzie szukają obecności drugich? Pomijam oczywiste względy utylitarne,  jak i przymus. Nie da się jednak zaprzeczyć, że szukają także dobrowolnie i jest to zjawisko powszechne, najpowszechniejsze, jak i to, że znajdując, nie są jednocześnie z tego zadowoleni, a przeciwnie, wola nieustająca pozostawania z drugimi jest stowarzyszona z cierpieniem i udręką z tego pozostawania wynikającymi, czego dowodem są chociażby stosunki między ludźmi, nieustające ressentiment wobec drugich. Można by oczywiście po-wiedzieć, że zmęczeni własnym unicestwianiem się, ludzie szukają określenia, ale ponieważ to określenie jest rakiem na bezrybiu, ponieważ nie pochodzi od nich samych, tylko zależy od drugiego, jest w mocy drugiego, więc stąd rozczarowanie i uraza. Ideałem by było, żeby drugi określał mnie, ale zgodnie z moimi życzeniami.
Oj, ciężko się czyta! Jak i cały Dziennik. Bo Mrożek to osobowość bardzo skomplikowana, pełna egzystencjalnych lęków i osobistych znaków zapytania. Ale nie może być inna, skoro się jest Szekspirem naszych czasów, kiedy Polska jest tutaj, nad Wisłą, jednocześnie dla Mrożka gdzie indziej. Mrożek tej Polski ustawicznie poszukuje. Jeden z przyjaciół powiedział Mrożkowi, że jest on skazany na wielkość. I to proroctwo jest trafne, ale bardzo trudne w spełnieniu.

Sławomir Mrożek: Dziennik: 1962-1969, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, ss. 732

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.