Słońce,
jak papier ścierny
trze oczy.
Ból iskrzy,
Odzierając ze złudzeń.
Nie po to umierałam,
By znowu wątpić.
Mała,
ekstramocna czarnula
potrząsa mną
do działania
Widać,
muszę żyć nadal.
Przełamując izolację pościeli,
na kolejny ułamek trwania
tężeję.
Zrywam się w myślach.
Moje ciało słabnie,
wreszcie na równe nogi
ulega.
Poddaję się.
Czarnula nie wstaje,
odwraca się na drugi bok.
Ja znikam.
***
drżące
zrzuciły ubrania
drzewa w negliżu
z rozpostartymi ramionami
pragną
MOJE MIASTO
moje miasto
z oknem na morze
i sznurem rybaków na linii horyzontu
spowitej gęstobiałą mgłą
niczym nieskazitelnym mlekiem
pierworodnej matki
stworzycielki
z pragnieniem wielkim
o świcie zbudzone
dyktuje miejsca
podróżnikom łaknącym
wyzwolenia
w portowej przystani
pełnej
wygłodniałych mew
- Gabriela Wojtczak
- "Akant" 2013, nr 11
Gabriela Wojtczak - ***
0
0