Rozłożyste szczyty Orlej Perci żegnają
bujającą jeszcze w obłokach tatrzańską noc.
Księżyc jedną łapą zgarnia rozmarzone gwiazdy
i jako ostatni kapitan rzuca się w Doliny Nieba,
by teraz tam - po drugiej stronie lustra
dać wytchnienie utrudzonym duszom.
Najwyższy wierch jako pierwszy kozim rogiem
rozdziera opadłe nań mgły i zaprasza na scenę
modlące się w kuluarach żywego teatru Słońce.
Blask radości spływa z tej ofiarnej hostii Niebem na ziemię
pojąc spragnionych wędrowców.
W siną taflę Zmarzłego Stawu martwymi kamieniami
spadają na łby udręczone sny orłów
którym jeszcze wczoraj podcięto skrzydła
gdy zdobyliśmy kolejny szczyty.