czasem
trzeba nam uciec
choćby w góry
pod wiatr
niepostrzeżenie
zniknąć jak
znika mgła
bez słów
zerwać przęsła tęsknot
niegojących się ran
nie być ciężarem
wtedy
mosty same opadną
jak mgły
albo z wiatrem uciec
by nikt nie mógł
zatrzymać
i nigdy nie wracać
w samotności Zmarzłego Stawu
ugasić rozniecony żar
z najwyższego szczytu Tatr
zrzucić ciężar bólu i winy
na nowo odzyskać wolność
spotkać tam siebie
czasem trzeba kochając
zwyczajnie uciec w góry