Archiwum

Sławomir Krzyśka - W euroamerykańskim raju całą władzę oddać w ręce młodych

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Zachęta jest to „przednia": Cała władza w ręce młodych. Jacek Żakowski w jednym
z wydań świątecznych Gazety Wyborczej nawołuje, aby za jego radą młodzi nie słuchali się starszych. Bo tak naprawdę mądrość życiowa nie przychodzi z wiekiem, czego przykładem ma być Jarosław Gowin. Są jednak wyjątki i jako przykład podaje prof. Zygmunta Baumana. Ponadto uważa, że w dzisiejszej polskiej regule wiek to w większym stopniu balast niż kapitał. Nie chcąc być posądzonym o twierdzenia wyrwane z kontekstu dodam, że według niego przyczyny tego stanu rzeczy leżą po obu stronach, młodych i starych.
Nie mogę jednak zgodzić się, czego dowodem jest niniejsza wypowiedź, że młodzi nie powinni słuchać się starszych. To w pewnym sensie nawoływanie: dzieci nie słuchajcie się rodziców, są od was starsi a mądrość życiowa przecież nie przychodzi z wiekiem. Rodzice nie przekażą wam wartości, które jeżeli będziecie pielęgnować i będziecie się nimi w życiu kierować, to was ochronią. To także odrzucenie znaczenia rodziny w wychowaniu młodego człowieka. Ks. Marek Drzewiecki na łamach miesięcznika nauczycieli i wychowawców katolickich „Wychowawca" (Nr 7-8/2013) pisze: wychowanie polega na tym, że rodzice komunikują swoim dzieciom miłość i wsparcie, a jednocześnie stawiają im wymagania, bez których nie jest możliwe osiągnięcie psychospołecznej dojrzałości. Wychowanie wiąże się ze wspieraniem wychowanków, ale też z upominaniem ich, gdy błądzą oraz egzekwowaniem konsekwencji tych błędów. Im mniej rodzice kochają swe dzieci, tym bardziej są skłonni do rezygnowania z trudu ich wychowania. Żakowski w sposób czytelny oddziela rzeczywistość, w której żyją młodzi od rzeczywistości, w której żyją starsi. To dwa różne światy. Ale czy ten fakt powinien przesądzać o tym, kto i czego powinien uczyć?
Pisze on także, że młodzi: Jak bez czytania instrukcji uruchamiają nowego smartfona, tak bez poczucia, że robią coś niezwykłego, jadą do pracy w Londynie czy Brukseli… I chwała młodym za odwagę, wiedzę i umiejętności znajdowania się w różnych sytuacjach życiowych. Zastanawiam się jednak, czy emigracja młodych za pracą, która często wiąże się ze zmianą na stałe miejsca zamieszkania służy rozwojowi naszego kraju. Emigracja za pracą jest smutnym akcentem w życiu naszego narodu. Jeżeli fakt opuszczania kraju, najbliższej rodziny nie jest niczym niezwykłym, to świadczy on o kryzysie moralnym młodego pokolenia. Czytając wypowiedź Żakowskiego, że młodzi żyją na Fejsie wcale się temu kryzysowi nie dziwię. Młodzi większą część życia spędzają w wirtualnej rzeczywistości, na portalach społecznościowych i tablicach ogłoszeń. Magdalena Kozica na łamach wcześniej przywołanego miesięcznika „Wychowawca" (nr 9/2013) pisze, że: Internet stał się wielką, powszechnie dostępną tablicą ogłoszeń, na której nikt nie cenzuruje zamieszczanych anonsów. Zauważa także jak dużą iluzję poczucia bliskości stwarza nawiązywanie kontaktów z innymi użytkownikami sieci. Wielu młodych bardzo często zatraca granice między tym, co realne i tym, co pozorne. Smutna to prawda, ale dla części młodego pokolenia świat wirtualny stał się miejscem zaspokajania potrzeb. Jest to tym bardziej niepokojące, że dotyczy to także sfery seksualnej.  Cyberseks jak pisze Kozica można „uprawiać" w pojedynkę, wprowadzając się w stan podniecenia, oglądając dostępne filmy i fotografie, albo z „partnerem" bądź „partnerami", będącymi on-line przed swoimi komputerami wyposażonymi w kamery i mikrofony, pozwalające monitorować przebieg „zbliżenia", w którym tak naprawdę chodzi o doprowadzenie do szczytowania w drodze masturbacji. Zatrważające jest także to, że zwolenników takich praktyk wciąż przybywa. Retoryczne jest moim zdaniem pytanie, dlaczego liczba dzieci w Polsce maleje. Jak pisze w Przewodniku Katolickim (nr 34/2013) Jarosław Stróżyk od roku szkolnego 2004/2005 do roku 2012/2013 liczba uczniów w szkołach dla dzieci i młodzieży (bez policealnych) zmalała o 1,5 mln. Nie powinniśmy się dziwić, gdyż również polityka prorodzinna państwa mówiąc subtelnie kuleje.
Nie rozumiem także pretensji, jakie odnotowuje we wspomnianej wyżej Gazecie Wyborczej Jacek Żakowski o to, że wciąż na nowo rozgrywamy I i II wojnę, Grudzień, Sierpień, podziemie, Okrągły Stół, grubą kreskę, reformy Rakowskiego i Balcerowicza, obalenie rządu Olszewskiego, prywatyzację, lustrację, dekomunizację, przystąpienie do Unii i NATO. Te wydarzenia to nasza historia, dziedzictwo, o których wiedza powinna być przekazywana właśnie młodym, omawiana i poddawana refleksji. Budują one naszą tożsamość, odrębność i niepowtarzalność. W kontekście tego, co robi rząd naszego kraju, jestem w stanie zrozumieć wielokrotnie wcześniej przywoływanego Jacka Żakowskiego.  Przedmiot historia zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem kończy się dla większości uczniów na I klasie liceum. Andrzej Nowak prof. zwyczajny historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w wywiadzie udzielonym dla Przewodnika Katolickiego (nr 15/2012) przed wejściem reformy sposobu nauczania w szkołach historii stwierdził, że Ministerstwo edukacji i obrońcy tej reformy próbują zasugerować w sposób szokująco bezczelny i szokująco kłamliwy, że oferowany w zamian przedmiot „Historia i społeczeństwo" jest równym ekwiwalentem wobec istniejącego do tej pory przedmiotu historia. Ponadto zauważa, że przedmiotu „Historia i społeczeństwo" nie muszą wcale uczyć historycy. Według prof. Nowaka nie jest to już historia, ale coś, co przypomina historię. Smutna to refleksja, kiedy historia przypomina historię. Każe ona zastanowić się czy obecna polska szkoła jest szkołą, czy tylko przypomina szkołę. Parafrazując słowa Benedykta Chmielowskiego Koń, jaki jest, każdy widzi, który umieścił je w pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej „Nowe Ateny" śmiało możemy powiedzieć „Szkoła, jaka jest, każdy widzi". Ale czy na pewno każdy? Według Zofii Dukiewicz (Przewodnik Katolicki nr 35/2010) szkoła jest niedofinansowana, zbiurokratyzowana, często pozbawiona znaku jakości. W dzisiejszej szkole jak pisze na łamach Wprost (nr 37/2013) Marta Bratkowska rzucanie krzesłami, wrzaski, wyzywanie nauczycieli nie jest wyjątkiem, ale staje się systematycznie normą. W dzisiejszej szkole brakuje miejsca na przekazywanie wartości w imię tolerancji i sprawiedliwości. W dzisiejszej szkole nauczyciel boi się być nauczycielem, a uczniowi wydaje się tylko, że jest uczniem. Nie powinno nas zatem dziwić, że młodzi tak chętnie bez poczucia, że robią coś niezwykłego, jadą do pracy w Londynie czy Brukseli opuszczając najbliższych, opuszczając kraj, o wolność którego nie jednemu było ginąć.


Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.