Kamień z nieba to najnowsza książka Elżbiety Niedźwiadek. Skupia się wokół szkolnego życia grupki kołobrzeskich gimnazjalistów. Przedstawia pozytywny, a w niektórych momentach wręcz ciepły wizerunek współczesnego ucznia.
Główny bohater Marcin jest uczniem kołobrzeskiego gimnazjum. To osoba otwarta na świat i ludzi. Tytuł książki nawiązuje do pasji tego młodego człowieka, jaką jest kolekcjonowanie minerałów. Na powiększenie owej kolekcji wydaje większość oszczędności. Jest osobą niezwykle uczynną. W chwilach wolnych pomaga przypadkowo poznanej staruszce w pracach domowych. Marcin wychowuje się w dobrej rodzinie. Widać to zarówno po postawie jak i zainteresowaniach chłopca, dla którego kultura wysoka nie jest czymś obcym.
Emilka i Marysia to dwie przeciwności. Pierwszej mocno zależy na Marcinie. Emilia to dobra osoba, która ma kompleksy na temat własnego wyglądu. Zasygnalizowano tu poważny problem wielu dziewcząt w tym wieku. Bohaterka będąc podatna na oddziaływanie mediów, uważa iż jest za gruba, a przez to kompletnie nieatrakcyjna dla płci przeciwnej. Dopiero, gdy udaje jej się pomyślnie przejść casting dla modelek nabiera pewności siebie. Szansa na zagranie w reklamie soku dodaje jej skrzydeł.
Marysia stanowi przeciwieństwo Emilki. To pewna siebie i odważna dziewczyna lubiąca udzielać się społecznie zarówno w szkole jak i poza nią. W klasie zostaje nazywana Syreną. Jest dumna z tego przezwiska, gdyż podkreśla ono jej łatwość w komunikacji interpersonalnej. Razem z przyjaciółmi prowadzi „Klub podróżnika", który integruje miejscową młodzież. Wspólne wyprawy krajoznawcze są dla niej okazją do nawiązania nowych przyjaźni, a nawet szansą znalezienia chłopaka.
Robert o przezwisku „Krótki" jest moim zdaniem najciekawszym bohaterem. Z jednej strony to realista, z drugiej jednak nigdy nie przestał marzyć. Chłopak ma trudne życie. W przeciwieństwie do kolegów już poznał jego gorzki smak. Aby pomóc swojej mamie w prowadzeniu niewielkiego straganu często jeździ do Niemiec, aby tam kupować dobrej jakości towary. Z wypraw tych często przywozi przyjaciołom choć odrobinę słodyczy. Jego wielkim marzeniem jest posiadanie własnego samochodu. Niedługo i to marzenie się ziści, gdyż dzięki ciężkiej pracy i oszczędnemu trybowi życia powoli odkłada na zakup wymarzonych czterech kółek. Jest zdecydowanie najbardziej przedsiębiorczym uczniem w klasie, którego umiejętności organizacyjne okazują się być bardzo cenne, zwłaszcza w podbramkowych momentach, takich, gdy zapomniano o kupnie prezentu dla nauczycielki.
Ważnym wątkiem poruszonym w powieści jest kwestia działalności społecznej. Kołobrzescy gimnazjaliści organizują wspólnie marsz, podczas którego protestują przeciwko zabijaniu zwierząt, tylko po to, aby wykorzystać ich futra w branży odzieżowej. Po zakończonym wiecu padają ważne słowa o to czy warto było. Na szczęście wszyscy uczestnicy marszu są zgodni, że tak.
Język używany przez uczniów zupełnie nie pasuje do rzeczywistego poziomu reprezentowanego w wypowiedziach większość dzieci w tym wieku. W szczególności nawiązania do klasyków polskiej literatury są tu zupełnie nie na miejscu. Porównanie przez jednego z uczniów wyglądu klasowej koleżanki do Zosi z Pana Tadeusza zdumiało mnie. Nawiązanie do ponadprzeciętnej urody jakiejś znanej piosenkarki czy aktorki wchodziłoby w grę, ale do bohaterki z epopei narodowej zdecydowanie nie. Gdyby dotyczyło to młodzieży uczącej się w jakimś renomowanym trójmiejskim liceum, to można by było w to uwierzyć.
Podczas lektury bardzo zdziwił mnie moment, gdy wychowawczyni zadała uczniom do opracowania temat dotyczący kary śmierci, a uczniowie w bibliotece, (tak jeszcze raz podkreślam w bibliotece) solidnie przygotowali się do dyskusji analizując argumenty za i przeciw. W dzisiejszych czasach czytelnie szkolnych, i nie tylko, bibliotek świecą pustakami, gdyż praktycznie każdą potrzebną książkę, a raczej jej lepsze lub gorsze opracowanie bez problemu można znaleźć w internecie.
Tak samo zaskoczyły mnie gusta muzyczne owych uczniów. Piosenek Budki Suflera czy poezji śpiewanej raczej nie usłyszymy w słuchawkach wetkniętych w uszy współczesnego nastolatka. Tutaj z gatunków muzycznych króluje zdecydowanie pop, hip-hop, techno lub metal.
Język wypowiedzi młodych ludzi zaprezentowany w tej książce był dla mnie za bardzo literacki. Pełne, dobrze zbudowane pod względem gramatycznym zdania, brak jakichkolwiek wulgaryzmów, czy naleciałości z języka angielskiego sprawiały przyjemność podczas czytania, lecz kompletnie nie pasują do tej grupy wiekowej.
Dziwne, że żaden z młodych bohaterów nie używa w ogóle telefonu komórkowego, który to stanowi nieodzowny atrybut współczesnego ucznia. Obecnie, aby omówić jakąś sprawę ze znajomym wystarczy do niego zadzwonić, napisać sms-a albo odezwać się za pomocą któregoś z licznych komunikatorów internetowych lub stron społecznościowych. Nawet notatki z lekcji można wysłać komuś jako załącznik e-maila.
Autorka najwyraźniej nie przemyślała wielu koncepcji lub nie miała kontaktu ze współczesnym gimnazjalistami.
Uczniowie zostali tu pokazani nad wiek dojrzale. Pomimo, iż tak naprawdę to jeszcze dzieci interesują się sprawami otaczającego ich świata. Brzmi to pięknie, ale w rzeczywistości tak nie jest. Oczywiście są i tacy gimnazjaliści, którzy działają np. jako wolontariusze w schroniskach dla zwierząt lub zdobywają medale na zawodach sportowych, ale jest ich zdecydowana mniejszość, można by nawet powiedzieć, że elita. To przychodzi z wiekiem. Moim zdaniem dopiero czas spędzony w dobrze wybranej szkole średniej jest momentem, w którym to młody człowiek zaczyna myśleć o czymś więcej niż tylko o sobie i o własnej przyjemności.
Sam miałem okazję chodzić do gimnazjum. Rzeczywistość była zupełnie inna niż ta przedstawiona w książce. W szkole, do której uczęszczałem nauczyciele czasami musieli na duże (piętnastominutowe) przerwy wzywać patrole straży miejskiej, gdyż sami nie byli w stanie poradzić sobie z niektórymi uczniami. Współczesny gimnazjalista to wręcz istna kopalnia głupich pomysłów. Fałszywy alarm bombowy, a co za tym idzie kosztowna ewakuacja całej szkoły, dziwnym trafem akurat przed jakąś trudną klasówką, to już dzisiaj nic oryginalnego. Rzecz jasna tego typu pomysły nie przychodzą do głowy owym kołobrzeskim gimnazjalistom. Mamy jedną scenę, w której dwaj chłopcy pobili się o dziewczynę, lecz to troszkę za mało, aby wyważyć samą opowieść. Za dużo w niej pozytywów, przez co ma się wrażenie pewnej sztuczności.
Podsumowując - książkę czyta się dobrze, ale bardziej jak ciekawą opowiastkę z przeszłości, niż realistyczny opis współczesnej polskiej szkoły. Widać w niej walory edukacyjne. Rozumiem ideę, aby stworzyć dzieło, które poza samą historią będzie niosło przesłanie. To akurat się jej udało, lecz co z tego, skoro sama książka mocno traci na autentyczności wśród osób, dla których gimnazjum to nie tylko usłyszane gdzieś na ulicy słowo.
_________________________________________
Elżbieta Niedźwiadek, Kamień z nieba, Instytut Wydawniczy „Świadectwo", Bydgoszcz 2013, ss.130.