Najnowszy tomik wierszy Bogusława Pasternaka świadczy o tym, że pomimo wielkiego grona znajomych, w otoczeniu przyjaciół i najbliższej rodziny, ten wrażliwy poeta, o ogromnym dorobku literackim, zmaga się z poczuciem samotności. Już tytuł książki „Samotność w ogrodach codzienności" nie pozostawia złudzeń, że uczucie to towarzyszy mu na każdym kroku.
A może nie tylko jemu? Bo czym jest samotność? Poczuciem wyobcowania, opuszczenia, świadomością własnej odrębności, tęsknotą za tymi, którzy odeszli, czy ciągłym poszukiwaniem własnej drogi, pogonią za spełnieniem? Być może każdy z nas jest planetą krążącą po przypisanej mu orbicie w ściśle określonym miejscu kosmicznej przestrzeni? Co z tego, że obok wirują inne ciała niebieskie? Dzięki temu nie jesteśmy sami, ale czy to wystarcza?
Bogusław Pasternak urodził się 30 lipca 1932 r. w Dołach Biskupich nad rzeką Świśliną, wsi położonej w północno-wschodniej części Gór Świętokrzyskich. W latach pięćdziesiątych był współorganizatorem nowego Związku Harcerstwa Polskiego. Ma stopień harcmistrza, był komendantem hufca i członkiem pierwszej Rady Naczelnej ZHP.
Jest człowiekiem czynu, nic dziwnego więc, że znalazł się w gronie współzałożycieli Grupy Literackiej „Kaskada" w Starachowicach oraz przyczynił się do stworzenia Grupy Poetyckiej „Ponidzie". Po przeprowadzce do Kielc pracował w miesięczniku „Przemiany", był redaktorem naczelnym tygodnika „Białe Zagłębie" i miesięcznika „Plotkarka" oraz wieloletnim dyrektorem Domu Środowisk Twórczych. W pewnym okresie życia poszukiwał swego miejsca poza rodzinnym regionem, między innymi na Litwie oraz w Bieszczadach. Po wielu podróżach powrócił jednak do Kielc, gdzie mieszka, czynnie uczestniczy w pracach tutejszego oddziału ZLP, w którym przez wiele lat pełnił funkcję wiceprezesa, oraz nieustannie tworzy.
Jako poeta debiutował w 1958 roku. Wydał jedenaście tomików wierszy, publikował w gazetach i czasopismach regionalnych oraz ogólnopolskich, a także w licznych almanachach poetyckich. Był nagrodzony przez Ministra Kultury i z Funduszu Nauki i Kultury im. Stanisława Staszica oraz odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi.
Dorastający człowiek, podobnie jak ptak, oczarowany możliwością samodzielnego lotu, wyrywa się z rodzinnego gniazda. Pozostawia ono w nim jednak niezatarty ślad zmuszający do powrotu. Przynajmniej na chwilę. Ciągnie go tam magiczny czar dziecięcych wspomnień. Nikt nie zastąpi bowiem matki i ojca, krewnych, sąsiadów i pierwszych przyjaciół. Nic nie zachwyci bardziej niż otoczenie domu rodzinnego. Szczególnie, gdy się jest, jak Bogusław Pasternak, uczuciowym, wrażliwym człowiekiem i poetą.
Jego poezja związana jest z krainą, która go ukształtowała. To nad Świśliną budziły się jego marzenia. Nic dziwnego więc, że wciąż tam powraca. Odnajduje je „Poukładane równiutko/ Na domowym stole" („Gdzieś tam"). I tylko one mu pozostały, bo nie ma już domu, ani rodziców i wielu przyjaciół, którzy zbyt wcześnie odeszli. Może jednak odwiedzać te miejsca, gdzie kwiaty rosnące pod oknem uczyły go miłości do przyrody, gdzie „Para buchała/ Z żeliwnych saganów/ Gorąca strawa/ Ogrzewała serca/ O duszę dbały obrazy święte/ Rozwieszone na ścianach" („Dlaczego zostałem poetą"), gdzie nadal szemrze rzeka jego dzieciństwa. Nie zawsze była łagodna, rozgniewana potrafiła wtargnąć do domu. Lecz jej widok wciąż wzrusza, przynosi wizje przeszłości, budzi tęsknotę. Świślina to część dzieciństwa, więc nawet skuta lodem owiewa ciepłem wspomnień.
Nic dziwnego, wszak pamięć poety ukryta jest w sercu. Szczególnie ta dotycząca chwil uniesień, gdy „Pod jaśminowym krzewem/ Dziewczyny oczarowane/ Kwiatów zapachem/ Kochały bez opamiętania..."(„Jaśminowe ogrody"), albo kiedy wprawiony w świetny nastrój wyśpiewywał wesoło „Rozgrzany trunkiem/ W towarzystwie dobranym..."(„Płynę"). Ileż było tych spotkań, biesiad, podróży i powrotów! Wszystko odżywa we wspomnieniach. Tamta niezapomniana chwila znad morza, ta z Orlej Perci i z tego szczególnego schroniska w górach, do którego „...szliśmy zielonym szlakiem/ zrywając owoce dzikich malin...", a spragnione „Usta dotykały się pośpiesznie..." („Samotnia").
Miłość nie omija bowiem nikogo. I chociaż życiowe doświadczenie krzyczy: „Nie dotykaj mnie / Płomieniem warg/ Ta miłość zgaśnie/ Rozproszy ją czas..."(„Nie dotykaj"), on kolejny raz go nie posłucha. Miło jest bowiem iść razem aż „Księżycowa poświata/ Do snu ukołysze...", wstawać „Gdy świt zabłyśnie/ W źródle wody czystej..."(„Pocałunek"), zatrzymywać się tam, gdzie trawa czeka „Aż ją połamiemy..."(„Złączeni"), ponownie przeżyć wszystko, co ze sobą niesie to szczególne, upragnione lecz jednocześnie niezmiernie skomplikowane uczucie. Nie trzeba się bać ryzyka. Co prawda „Można trzymać na scenie halabardę/ Ale warto choć raz/ Zagrać Hamleta..."(„Zagrać Hamleta").
Nie wszystko w życiu bywa miłe. Nie zawsze jesteśmy w stanie zrealizować swoje plany i marzenia. Stąd nuta buntu zmieszanego z rezygnacją w stwierdzeniu „Świat jest ustawiony/ Według twardych reguł/ Niczego nie zmienisz/ Choć tak dużo możesz..."(„Zbuntowany") oraz ciemne pasmo goryczy przebijające ze słów: „Cierpienie to jedyna obietnica/ Która się spełnia..." („Bryczka"). Człowiek jest bowiem słaby, ulega pokusom, popełnia błędy i chociaż tego żałuje, nie znaczy to wcale, że ich nie powtórzy. Bo „Dla błędów nie potrzeba/ Urodzajnej gleby/ Rodzą się na kamieniu/ Najczęściej z przypadku..."(„Bezbronny").
Świadomość własnej ułomności skłania do szukania oparcia. Czasem wystarcza modlitwa: „Broń mnie Panie Święty/ Przed błędami i grzechem ciężkim..." („Broń mnie"). Tym bardziej, że nie wiadomo kiedy „Lat osiemdziesiąt/ Strzeliło na wiwat..."(„Zbieram manatki") i najwyższy czas zacząć podsumowania i rozliczenia. By dostać rozgrzeszenie potrzebna jest bowiem szczera skrucha i głęboki żal za grzechy. Ze słów „Wybieram się do Raju/ Nie znam miejsca/ Bardziej wykwintnego/ Gdzie mógłbym się zatrzymać..."(„Sokrates") przebija wiara w boskie miłosierdzie oraz w to, że jest to zakątek szczególny, gdzie dusza poety zazna tego, czego poskąpiła mu ziemia. Bo tutaj było różnie. Zwraca się się więc do Boga z prośbą przyprawioną gorzkim wyrzutem: „Bogactw mi nie dałeś/ Szczęścia miałem tyle/ Co kot napłakał/ Otwórz złotą bramę/ I wpuść do ogrodów/ Gdzie kwitną magnolie..."(„Gdzie kwitną magnolie"). Daje też rodzinie wytyczne: „Kiedy już umrę/ Zaproś rodzino rzetelna/ Przyjaciół z Dołów Biskupich/ I z kieleckiego zaścianka..."(„Stypa"). Jak widać, nawet na stypie najważniejszymi gośćmi będą mieszkańcy rodzinnej wioski, chociaż przeważającą część życia Bogdan spędził w Kielcach...
Nie jest to jednak rezygnacja z życia, ani pragnienie śmierci. Wyznanie „Szukam zegara...Niech wolniej/ Wyznacza godziny..."(„Bądź gotów") świadczy o tym, że mimo wszystko życie nadal ma dla niego ogromną wartość. Jest twórcą, stąd wiara, że „...Bóg mi wyznaczył zadanie specjalne/ Żebym łamał zasady i bunt pielęgnował..."(„Na śnieżnym polu").
Czym się różni samotność twórcy od samotności przeciętnego człowieka? Jest głębsza, w pełni świadoma, bardziej dokuczliwa? Nie wiem, jak często Bogusław odczuwał dotyk samotności, ale na pewno były to doznania na tyle dotkliwe, że znalazły odbicie w jego twórczości. Być może każdy jest na nią skazany. A szczególnie twórca. Dzieło powstaje wszak w umyśle w nagłym błysku określonej chwili i jeśli ten moment nie zostanie uchwycony, może zostać utracone na zawsze.
Bogusław Pasternak swoje zadanie spełnia najlepiej jak potrafi. Wciąż nad jego „...czołem z bruzdami/ Wyrastają słów miliony..."(„Odpędzam zwyczajność"), nadal zadziwia go świat i wzrusza jego piękno. I chociaż świadomość zbliżania się końca pobytu na ziemi przebija z wielu wierszy tego tomu, mam nadzieję, że wrodzony bunt doda mu sił i sprawi, że nadal w jego głowie będą „...wirowały/ Myśli niespokojne..." i rodziły się słowa pełne „...jaśminowych wzruszeń..."(„Minuty słodkie").
Bogusław Pasternak, „Samotność w ogrodach codzienności",
Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Witolda Gombrowicza w Kielcach, 2012r., s. 100