Wieś ziewnęła – już z chmurą wpływa
zapowiedz deszczu. Frasobliwe Chrystuski
mrużą drewniane oczy.
Las w ciemię uderzony jasną błyskawicą
gniazda w szloch powywracał, darń w świecące
błoto pod kopytami saren.
I kamieniały palce w niemym
skrzypieniu drewna -jak rany z odpryskiem
nieba. Jeleń przemknął - na rogach unosił
mój latawiec
i kantyczki strumieni w jasnym wozie
światła.
Pejzaż bukoliczny II
Wędrówki białych mrówek
w cukrze albo na schodach chrobocącej werandy. W pękniętym,
glinianym dzbanie stygnie sierpień i nie ma
rzeczy, za którą musisz się obracać dwa razy, aby pobiec
zgarbiony w obcą napiętość znaczeń. Gonty
i cegły domu. Chudy pies pije wodę ze szczerbatej miski. Cień
pada, jakby kapał
z opuszczonych przedmiotów, które z formy wyjęte,
milcząc dopominają się pamięci istnienia - pieśni,
własnej legendy...
Pejzaż bukoliczny III
Narastam w tobie po cierniste zdumienie brwi,
Z których sypie się biały
Piasek pagórków, biegnących przez ciszę łez. Wzlatuje
Jedwabna strona ptasiego dotyku
Nieba. Stopy
Wydeptują krajobraz - w kruchych
Lusterkach światła - twarz i czyjeś wołanie, szelest
Drzew w krzywych sadach, ostrza krawędź
Promienia.
W sen odchodzę pośród szumiących
Wzgórz, skazany na błękit
Studni, na tę pylastą drogę...