W dnie duszy, Marku, królestwo mam swoje…
Maciej Kazimierz Sarbiewski „wielkim poetą był". To, że wielkim poetą był, nasza kulturowa świadomość, po żmudnym odkurzaniu jego postaci , pewnym renesansie percepcji jego liryków i teorii twórczych, „już" sobie uprzytomniła. Jak dorzuci się laurowy wieniec „Nobla" XVII w., wtedy to uświadomienie wzbudza respekt z tytułu uhonorowania przeszłą Euro-nominacją. Ale trzeba dalej przybliżać, „spirytualizować" i dookreślać bogactwo jego osoby, typ ewokacji duchowości; trzeba oswajać z teraźniejszością jego koncepcje poetyki, tym bardziej, że barok był ukierunkowany na językową penetrację niewyrażalnego sacrum, co jawi się obecnie jako zjawisko wprost „pod prąd"; trzeba także odsłonić wielorakość odniesień i konotacji religijnych, metafizycznych, pastoralnych.
Rzadko akcentuje się, że Sarbiewski był jezuitą, kapłanem. Jakby humaniści z pobłażaniem traktowali fundament jego życia, a współczesne Katedry założyły sobie antykonfesyjność projekcji człowieka jako człowieka, a konfesyjność była poza istotnym jądrem człowieczeństwa. A to był pierwszy plan stawania się Macieja Kazimierza - tu i wtedy właśnie. Chciałbym na poziomie podstawowym, rozpatrzyć najważniejszą dla osoby duchownej, powołanej do życia konsekrowanego i misji głoszenia Słowa Bożego, głębię osobistych relacji Poety z Bogiem i Jego Synem: - „Bogiem z Boga", które w jakiś niedoskonały sposób odbiły się w jego utworach. W sposób niedoskonały, z racji wyjątkowości relacji osoby ludzkiej z Osobą Boską, które to głębie nie są precyzyjnie wyrażalne w znanym nam języku. W poniższych akapitach będę się starał odizolować głębokie jądro osoby , „dno" i „szczyt" jej duszy, od ćwierkania cykad, świerszcza, pasikonika, jakichś pejzażyków lutni. Zajmijmy się sprawami poważnymi, ocierającymi się o proces zbawczy i konteksty ostateczne. Oczywiście cykady, pszczoły czy pasikonik są ważnym elementem całościowych rozważań o Poecie i dają materiał dowodowy o formacie osoby intensywnie z nimi korespondującej, bowiem poprzez szczegóły materialne podmiot doznający i poznający wspina się w autentycznej refleksji do uogólnienia i prawdy zamykanej i rozszerzanej w pojęciach umysłu. Uprawnione jest twierdzenie, że nasilający się proces desakralizacji życia społecznego i prywatnego, jak również świata materii, może dotyczyć również zrębów pamięci o osobie wybitnego Poety.
Profesor Elwira Buszewicz, w swym opracowaniu „Refleksyjne i religijne ody Macieja Kazimierza Sarbiewskiego" stwierdza w rekapitulacji wywodów:
„Nigdzie w jego poezji nie znajdziemy zapisu doświadczenia mistycznego, polegającego na zjednoczeniu duszy z Bogiem. Czy można jednak mówić o mistyce tęsknoty i rozdarcia? Uzyskujemy wówczas obraz poety - tułacza, którego wzrok wtopił się w niebo, jak w odzie III 22 :
Szczęsnyś, jeżeli ponęt, które gasną
Nie ścigasz; szczęsny ten, co się wyzwala
Od jarzma chwili zmiennej, co w przejasną
Ojczyznę niebios wpatrzon niewzruszenie,
Jej szczytnych ogni podziwia płomienie.
Podobnie silne pragnienie pogrążenia się w wieczności dostrzegamy w zakończeniu ody II 5 (Wzlot nad ziemskie przestwory). Dochodzi tu do głosu mistyczna tęsknota zatopienia się w Morzu Bóstwa ("toni nie mająca granic, pochłoń jeszcze tchnącego Sarbiewskiego i pogrąż na zawsze w swych wodach"). Pieśń ta, wzorowana na Horacjuszowym manifeście nieśmiertelności dzieł poety (Non usitata nec tenui ferar...), całkowicie zmienia wymowę antycznego źródła. Jest to raczej wzlot odcinający się od szpetoty świata, pełen biadań nad marnością ziemskiej rzeczywistości."
Określenia mistyk, mistyka, mistycyzm, doświadczenie mistyczne jawią się potocznie, a czasem i w publikacjach poważnych, jako pojęcia niedookreślone, mgliste, niepewne, zbyt pojemne i przez to podejrzane. Można w nie wtłoczyć rzeczy realne, ale i scenerię okultystycznej baśniowości, „bujanie w obłokach", gnostyckie spekulacje, irracjonalność, hiper-pobudliwość emocjonalną ukierunkowaną wprawdzie „hen… wzwyż", ale o weryfikowalności bliskiej zeru. Na takie przeżycia-zjednoczenia z Bogiem czy Duszą Świata zasadniczo brak dowodów empirycznych, weryfikowalnych w formie strawnej dla zlaicyzowanego ogółu. Mistyk w ujęciu praktycznym, to osoba oderwana od konkretów świata, której w sumie nie wiadomo czy ufać, tak jest zanurzona w wyższym świecie, nie wiedzieć czy nie wirtualnym. Aby sprawnie poruszać się w temacie przewodnim, trzeba definiować określenia i pojęcia, których się używa, by wywody były klarowne i logiczne, bo dotykają sfery delikatnej:
1. Mistyk - osoba rozumna mająca doświadczenie mistyczne;
2. Doświadczenie mistyczne - proces, stan o charakterze afektywno-intelektualnym, w którym mistyk jest przekonany o bezpośredniej obecności Boga, jego działania i zjednoczenia z nim w swym jestestwie. Charakteryzuje się względną biernością, wysiłek persony zastępuje działanie Boga, choć poprzedza je wytężona asceza. Głęboka wewnętrzność doświadczenia jest fundamentalna. Doświadczenie mistyczne jest szczytem doświadczenia religijnego.
3. Doświadczenie religijne – proces, szereg aktów poznawczych, uzyskiwania danych o uniwersum, makro i mikro kosmosie osoby w jej aspekcie religijnym. Doświadczenie mistyczne jest szczytem doświadczenia religijnego, które wymaga całościowego zaangażowania się człowieka kontakt ze sferą sacrum (tego co autentycznie święte).
4. Mistyka – (z greki mystykos, czyli tajemniczy ), sposób poznania Boga i rzeczywistości nadprzyrodzonej, a także egzystowania osoby mistyka w związku z odmiennymi stanami świadomości jak: wizje, ekstazy, zanik różnic między podmiotem a przedmiotem, utrata poczucia własnej osoby.
5. Mistycyzm – „poznanie, działanie, pogląd lub doktryna uwarunkowane istnieniem misteryjnego aspektu rzeczywistości; często utożsamia się go z mistyką lub jej typami, zwłaszcza z mistyką naturalną i filozoficzną , a także fałszywą mistyką gnostycką, teozoficzną, kwietystyczną, faszystowską, hipisowską, teologią mistyczną, teorią doświadczeń mistycznych, zwana niekiedy mistologią oraz z twórczością literacką inspirowaną doznaniami mistycznymi."
Dokonałem karkołomnego skrótu, ale chciałem podać przejrzyste wynikania i cechy pojęć używanych w kontekście rozpatrywanego problemu, których w zasadzie „się nie dyskutuje", są ustalone.
Teologowie katoliccy dość zgodnie wskazują cechy doświadczenia mistycznego:
1. Jest to uzmysłowienie sobie przez ludzka osobę, bez pośrednictwa wyobrażeń i rozumu w procesie obecności Boga w człowieku.
2. Nie daje nowych pojęć.
3. Jest w zasadzie nie do opisania: - to uczestnictwo, a jednocześnie wpatrywanie się z miłością w Istotę Boga.
4. Świadomość, że doznanie obecności Boga, nie zależy od woli człowieka, która nie może doznania wywołać, ani odrzucić.
5. W wysokich regionach duszy lub na jej dnie dokonuje się ścisłe spotkanie, zjednoczenie z Bogiem.
Nie znaczy to, że filozofowie chrystianizmu są zgodni i obowiązuje jedna koncepcja wyjaśnienia tej empirii: - „nawiązujący do ujęć Augustyna, Pseudo-Dionizego Areopagity, Bernarda z Clairvaux, Bonawentury, sądzą, że człowiek doświadcza w sobie bezpośredniej obecności Boga samą swą miłością, najwyższym więc szczytem duszy w warunkach ekstazy, czyli zawieszenia działań władz zmysłowych i duchowych. To ekstatyczne doświadczenie jest możliwe po wyćwiczeniu w cnotach moralnych, przy intensywnym, głębokim życiu religijnym. Teologowie o orientacji arystotelowskiej przyjmują, że sam intelekt, któremu towarzyszy miłość, doznaje obecności Boga, przez Boga spowodowanej. W tej grupie możemy umieścić Tomasza z Akwinu. Teologowie, którzy kontynuują stanowisko Tomasza, stanowią trzy grupy: 1. Doświadczenie mistyczne nie różni się od aktu wiary. Jest tylko przejawem intensywniejszego działania darów Ducha Świętego, jest etapem rozwijającego się życia religijnego. Według R. Garrigou-Lagrange'a intelekt rozpoznaje głębszą w nas miłość, kształtowaną przez Boga i to rozpoznanie jest doświadczeniem mistycznym, doświadczeniem pośrednim.(…) 2. Doświadczenie mistyczne jest możliwe w warunkach wiary religijnej i polega na ujęciu Boga w etapie ponadświadomości. (…) 3. Doświadczenie mistyczne jest bezpośrednim doznaniem przez intelekt możnościowy samego istnienia obecnego w człowieku Boga, gdy Bóg zechce nie tylko udzielać się nam na mocy naszej wiary, lecz także dać się ująć władzy poznawczej."
Przenieśmy się w klimaty człowieka kontemplacji, sporo ponad dwa wieki po śmierci kaznodziei Władysława IV, dla uwiarygodnienia odsłon autentycznej duchowości mistycznej zawartej w poetyckiej wypowiedzi:
„Ważne jest właśnie to, czego trzeba doświadczyć, nie zaś to, co można opisać słowami. Kahlil Gibran wyraził tymi oto pięknymi słowy ducha wschodniego oraz wszelkiego autentycznego mistycyzmu:
Wystarczy abyś wszedł do świątyni niewidzialnej.
Nie was nauczyć was jak modlić się słowami.
Bóg nie słucha waszych słów prócz tych,
Które On sam wymawia waszymi ustami.
A ja nie mogę nauczyć was modlitwy mórz, lasów i gór.
Lecz wy zrodzeni z gór, lasów i mórz,
Możecie odnaleźć ich modlitwę w waszym sercu.
I jeśli tylko posłuchacie w ciszy nocnej usłyszycie,
Jak one mówią w milczeniu:
Boże nasz, który jesteś naszym uskrzydlonym ja,
To Twoja wola przejawia się w naszej woli.
To Twoje pragnienie wyraża w nas pragnienie.
To Twój impuls zamienia w nas nasze noce,
Które są Twoimi, w dnie które także są Twoimi."
Z pewnością to, co opisał XX-to wieczny poeta, przenosi poezja M. K. Sarbieviusa. Zawiera na pierwszy rzut oka odczucia i drogę od mistyki naturalnej do łaski autentycznie „danej darmo". Aktualność duchowa naszego jezuity jest niezaprzeczalna, świadczy też o tym, że toposy nie do końca zostały zniszczone we wnętrzu człowieka przez różne „oświecenia" i modernizmy.
Mistrzem wyrażania bezpośredniej relacji osoba-Bóg w słowie jest bez wątpienia św. Jan od Krzyża: „W pogoni za tą Boskością/ Chcąc łupu dostać z pewnością,/ W takim znalazłem się niebie,/ Że aż zagubiłem sam siebie."
Odczytujemy tu charakterystyczne elementy mistyki i doświadczenia mistycznego: pogoń, wzlot, miłość (utwór nazywa się „Lot miłości", zaczyna się od wersów „Miłości rączymi pióry/ Nadzieją gnany do góry"), roztopienie się osoby w wyższym niebie. Tak zdecydowanych akcentów faktu tego roztopienia nie ma rzeczywiście w fenomenach strof Sarbiewskiego. Ale to niczego nie przesądza, w jego utworach jest wiele pośrednich wskazówek, dowodów nie wprost na intymny kontakt poety z nadprzyrodzoną strefą jako szczytem aktów wiary:
„Któż na mych ustach całunek położy?
Gdy Ty odszedłeś, o mój Oblubieńcze!
Próżno się, próżno do niebiosów wdzięczę,
Dla mnie uścisku niebiosów za mało,
A uścisk ziemi tak mię srogo trwoży,
Jakby przygniatał chropowatą skałą.
Bóg żegnaj, ziemio! Żegnajcie mi, nieba!
Mnie oblubieńczych uścisków potrzeba. "
I jeszcze przytoczmy fragment charakterystycznej apostrofy:
„Rzekłeś odchodząc na niebieską drogę:/ Oblubienico! Bądź zdrowa!"
Jeśli Oblubieniec mówi odchodząc: „bądź zdrowa", to znaczy, że był realnie. Jeśli było „odchodząc" tzn., że zaistniał konkret przyjścia i spotkania, więc i zespolenia. Z kontekstu wynika również, że nie było to zjawisko efemeryczne i w jakiś sposób cielesne.
Trzeba też rozgraniczyć nadprzyrodzone objawienia od osobowych unii z Bóstwem. Sarbiewski z pewnością nie był adresatem i nośnikiem Bożych Objawień, czy też proroctw, ale nie można, a wprost nie sposób, kwestionować jego kontaktów z Bogiem, unio mistica. Życie kontemplacyjne prowadzi do introwersji wartości religijnych. Przeżycie, choćby jednorazowe, jedności duszy z Bogiem prowadzi do pragnienia samotności, w której łatwiej o to przeżycie. Znamienny jest fakt, że Sarbiewski ubiegał się o zwolnienie z funkcji kaznodziei królewskiego, by odejść w samotność. Raczej nie po to, aby pisać dyrdymały o łowach „prominentów" na grubego zwierza, bo to mógł i musiał pięknie czynić na Dworze Wazów. Vita activa słabo koresponduje z vita contemplativa, ale absolutnie jej nie wyklucza.
Wracając do przytoczonego na początku cytatu trzeba stanowczo stwierdzić: - Sarbiewski nie akcentował „szpetoty świata". Wprost przeciwnie, ewentualne zastrzeżenia, które nigdy nie trąciły wstrętem do człowieka, kierował ku tkance społecznej, nawet nie konkretnym ludziom. Wystarczy przytoczyć cytat z Jego ody: „Pięknie jest (…) myślą wolną od zgiełku żądz ślepych/ Odbijać wszechświat i z duszy zamczyska/ Spoglądać bacznie na Bożych dzieł przepych/ Co tęczą tylu barw cudnie rozbłyska."
W tym cytacie zawiera się oczywistość dwóch planów – mistyka naturalna, czyli na poziomie, powiedzmy dla uproszczenia: - panteizmu, docieranie do Boga i tu nie ma wątpliwości, że Poeta doznawał zjednoczenia, przynajmniej z tzw. Duszą wszechświata, miał na tej drodze przetarte ścieżki, ale trzeba zwrócić szczególną uwagę na metaforę „zamczysko duszy". Jeśli chodzi o proces docierania do Bóstwa przez kontemplację piękna świata, to nawet nie warto przytaczać innych cytatów, bo jest to dla Jezuity z Sarbiewa charakterystyczne i nawet zbyt powtarzalne, wręcz schematyczne.
Ze stwierdzeniem, rozpoczynającym przytoczony wyżej cytat z Elwiry Buszewicz, czyli „Nigdzie…" wypada polemizować. Określenie „zamczysko duszy" jest z rodzaju metafor mistycznych, które usiłują wyrazić to, co umyka wszelkim słowom; dotyka się tym obrazem pełni nadprzyrodzonej świadomości. A jednocześnie wiadomo, że to określenie jest i musi być niedostateczne i powierzchowne. Zamczysko wskazuje na niedostępność, miejsce obwarowane, które broni się i jest przeznaczone do obrony intymności, w tym wypadku intymności duchowej, spotkania cząstki Boga w człowieku z cząstką Bóstwa, którą dozuje Najwyższy. Metafora jawi się jako transparentna, „tęsknota" jest oczywiście dla spełnionego mistyka pierwotna, ona, jeśli wyraża się ją słowami, i tak dominuje zapis faktu, wobec którego pojęcia są bezradne. Tęsknota za miłością musi wyprzedzać miłość, która niekoniecznie musi się „zmaterializować". Doświadczenie mistyczne nigdy nie bywa permanentne. Duchowe łaknienie za nim jest wpisana w jego nagłość, ale i nieobliczalność, i okazyjność najbliższego doznania Boga. Natomiast nie istnieje coś takiego jak „mistyka tęsknoty i rozdarcia". To jest określenie mylne i rzeczywiście mętne. Jak wyżej definiowałem mistyka jest sposobem poznania Boga. Poznanie przez samą tęsknotę i rozdarcie jest niemożliwe, nie ma w tym określeniu podstawowej logiki.
„Oblubienica
Gdzie się ukryłeś,
Umiłowany i mnieś wśród lęków zostawił?
Uciekłeś jako jeleń,
Gdyś mnie wpierw zranił,
Biegłam za Tobą z płaczem, a Tyś się oddalił"
To pierwsze strofy „Pieśni Duchowej", najsłynniejszego poematu św. Jana od Krzyża, który odważył się opisać doświadczenia mistyczne w formie poetyckiej, jako najbliższej mowie „nocy oczyszczenia" i drogę do tychże „empirii". Zauważmy, że Św. Jan od Krzyża urodził się w 1542 r, a Sarbiewski w 1595 r. i znajomość twórczości karmelity przez jezuitę nie jest możliwa. Pierwszy przekład, z języka hiszpańskiego na łacinę, pism Św. Jana od Krzyża dokonał Jędrzej Brzechwa OCD, Polak ur. w Brzesku w 1584 r. : Opera mistyca V. Ac Mystici F. Joannie a Cruce, ex hispanico idiomate In latinum translatia per R. P. F. Andream a Jesu Polonum, Colonie Agripinaae 1639 Joannie a Croce (I-II, Koln 1639). Dlatego wykluczyć trzeba wpływ literacki Św. Jana od Krzyża na Sarbiewskiego. Obaj natomiast rekapitulowali i werbalizowali swe doświadczenie pod urokiem poetyki i alegoryzmu „Canticum canticorum".
Przytoczę fragment Sarbieviusa jawnie analogiczny do strof, które tworzył hiszpański mistyk. Zwracając się „Do Chrystusa Pana" mówi: „Stronisz ode mnie podobny do sarny,/ Która, gdy gromy niesie Auster parny,/ Albo to z nagła lada wiatr zawieje,/ Ucieka w knieje". Podobieństwo jest nad wyraz widoczne, takie, że we współczesnym świecie byłoby określone jako plagiat, a co najmniej podejrzany pastisz.
Wydaje się, że doświadczenie mistyczne jest powtarzane w przestrzeni historii „zaręczyn Człowieka z Bogiem, jego wyrażanie podaje się szablonom stałych procesów, natomiast powtarzalność jest gwarancję prawdziwości.
Katarzyna Kaczor w opracowaniu „Maciej Kazimierz Sarbiewski a św. Jan od Krzyża" przytoczyła tak wiele analogii między poezją „chrześcijańskiego Horacego" z karmelitą, że nie ma sensu takich przykładów wtórnie przytaczać. Wystarczy sięgnąć do jej pracy. Trzeba jednak, dla elementarnej uczciwości i szacunku dla czytelnika, przytoczyć jej opinię wynikającą z badań porównawczych:
„W utworach Macieja Kazimierza Sarbiewskiego pragnienie bliskości Boga jest bezgraniczne:
Wieczności skryta, gdzie tętni wciąż życie! O toni, której nie więżą wybrzeża, Wchłoń Sarbiewskiego i pogrąż w zachwycie, Co ból tęsknoty na zawsze uśmierza! (M.K. Sarbiewski, „II 5 Wzlot nad ziemskie przestwory").
Nie można w nich jednak mówić o mistycznym zespoleniu Oblubieńców. Dla bohatera lirycznego tekstów polskiego poety poznanie Boga pozostaje „skrytą wiecznością", nieugaszonym pragnieniem. Nie znaczy to jednak, że owej bliskości nigdy on nie doświadczał. Im bardziej podczas ziemskiego życia jest się ogarniętym przez Boga, tym mocniej pragnie się Go i tęskni za Nim. Ale, jak powie Herwig Arts, na ziemi człowiek nigdy nie poczuje się w pełni nasycony rzeczami przemijającymi. Dopiero w Królestwie Niebios zostanie napełniony „Wszystkim". Natomiast to, iż samo pragnienie nigdy nie ustanie, jest właśnie podstawą jego trwałego szczęścia, o jakim mistycy mówią tak często, zakosztowawszy jego odrobinę już tutaj .
To podsumowanie badaczki analogii między mistyką z Półwyspu Iberyjskiego a mistyką rodem z Mazowsza jest rzeczywiście głębokie, bliższe prawdy o charakterze doznań Sarbieviusa, nie mówiące pogardliwie o „egzaltacji religijnej" jezuity, ale moja teza idzie dalej.
„Można zapytać, dlaczego Sarbiewski właśnie w erotyku Horacego (I 19) znajduje inspirację do pieśni o charakterze religijnym? Ten sposób reinterpretacji utworu starożytnego wynika z zastosowania alegorezy mitologicznej, co jest zgodne z koncepcją jezuity A. Possevina. Zalecał on parafrazy polemiczne treści pogańskich, takich jak na przykład miłość fizyczna, w celu nadania im chrześcijańskiego znaczenia. W tym sensie „Venus Vulgaris" wyrażająca miłość i żądzę zostaje zastąpiona w utworze Sarbiewskiego „Venus Caelestis", którą nazywa „boską i czystą" – jest ona dla poety alegorią miłości doskonałej, czyli miłości do Boga (M. K. Sarbiewski, Dii gentium..., s. 107, 113.)
Jednocześnie Sarbiewski, nawiązując do Pieśni nad Pieśniami, pozwala odczytać ten wiersz jako utwór mistyczny. (…) wykorzystuje tematykę miłosną dla wyrażenia mistycznego pragnienia duszy, chcącej zjednoczyć się z Absolutem, tak jak to ma miejsce w jego pieśni I 19 . Wpływ Pieśni nad Pieśniami na mistyków był ogromny, szczególnie – jak podkreślają bibliści – na pisma św. Teresy z Avila (1515-1582) i św. Jana od Krzyża (1542-1591). Mistycy dali przykład, jak można posługiwać się topiką i frazeologią erotyczną w odniesieniu do tematyki religijnej. W jednym z pism św. Teresa tak wyraża swoją tęsknotę do Boga:
O rozkoszy moja, Panie wszystkiego stworzenia i Boże mój! Dopokąd jeszcze
będę czekała na szczęście oglądania Ciebie? Jaki dasz ratunek duszy, która nie
może znaleźć na tej ziemi odpoczynku poza Tobą? O życie długie! O życie
gorzkie! O życie bez życia! O samotności najsamotniejsza! [...] Czyż mam pragnąć
nie pragnąć Ciebie? [...] Ja niczego nie chcę, jeno Ciebie miłować."
Przytoczyłem powyżej fragment rozprawki Moniki Bieniek, bo w nim znajdujemy jeszcze jeden trop mistyki poety z Mazowsza. Przejście od żaru miłości fizycznej, do żaru miłości do Boga i miłości Boga. Jest to proces, w którym łatwiej rozpustnikowi przełamać się, przeżyć najgłębsze nawrócenie, niż człowiekowi, który uważnie szanuje prawo i dekalog traktując je jako wytyczne kodeksu karnego. Sarbiewski przeniknął te procesy i nie startując z pozycji rozpustnika, ale miłośnika przyswojenia doskonałych strof o genezie erotycznej, adoptował antyczną cielesność do wyrażania relacji o genezie mistycznej. Wyuzdanie ciała może być wstępnym procesem oczyszczenia, przyżegania swego „ja" do sfery Cienia Boga. Powiedzmy sobie, że do zatracenia siebie (i odzyskania) w osoczu światła, jest bliżej z namiętności palącej mosty ze światem codzienności, niż z przyczółka umysłu oschłego od uważnego prawa. Przykład współczesny: - Karol de Foucauld.
Literatura jako mistyka i „zabawy" ks. Jezuity z horacjańskimi odami były zapewne szukaniem doskonałej formy a nie tylko literacką fascynacją. Prawa autorskie w epoce baroku nie funkcjonowały, a również kreatywność, rozumiana jako konieczna nowość i odcinanie się w sztuce od korzeni, były niewyobrażalne obce.
Należy przypomnieć, że poezja jest ze swej natury mistycyzmem, a poeta mistykiem, często mimo woli, ale zawsze stara się (o ile jest poetą, a nie osobą piszącą wiersze) "wyrazić niewyrażalne". Oczywiście taka twórczość musi być zaangażowana w dążenie do prawdy autentycznej, nie zainfekowanej formalnymi konwencjami i tym, co aktualnie obowiązuje, musi być holistyczna i niezależna. Jerzy Kaczorowski w eseju „Literatura jako mistyka" dowodzi, że prawdziwa literatura jest mistyką. Przytacza cztery aspekty tej przynależności:
„Po pierwsze jest nią z samej siebie. Nie da się zwerbalizować, to znaczy przetłumaczyć na traktat. (…) Po drugie literatura jest mistyką od strony procesu twórczego. Cokolwiek powie się o świadomej konstrukcji, o sztuce pisania, istotą aktu twórczego jest stan nieświadomości i mimowolności. Tworzenie w tym sensie ma charakter bierny. Trzy stany mistyczne: niepokoju, oświecenia i ekstazy są jego etapami. (…) Po trzecie literatura jest mistyką od strony czytelnika. Akt lektury zaczyna się od ogołocenia-zapomnienia. (…) Otwieram się na inne, otwieram się na innego. (…) Po czwarte literatura jest mistyką w sensie społecznym. Przeżycie symboliczne jest subiektywne, ale zarazem intersubiektywne, powtarzalne w różnych czasach i w różnych podmiotach, wciąż na nowo stające się."
Jest sprawą oczywistą, że w sensie przytoczonych spostrzeżeń i wniosków, poezję i osobę Sarbiewskiego trzeba wpisać w najściślejszy krąg tak pojmowanej literatury. XVI-to wieczny noblista pisze:
„W dnie duszy, Marku, królestwo mam swoje / Z którego czerpię dochody. (…) Tę cudną niwę duszy zwiedzam co dnia,/ Nie, by słoniową kość stamtąd wynosić/ Lub nowy towar, nęcący przechodnia; Ją dzierżąc – skarbów mam dosyć.
Regnum, Marce, mei si bene de meis/ Vectigalia censibus/ Intera me numerum. (…)
Sed mens assiduum visitor in diem/ Hospes saepe sui, non ebur, aut nowas/ Marcatura dapes, ipsa, siu satis/ Dives, sernitur.
Określenie „dno duszy" pokrywa się z klasycznymi określeniami mistyków: „szatnia Boga" mistrza Eckharta z Hochhaim , czy „iskra duszy" Prokulusa – na tę cząstkę, która jest z Boga w nas. „Niwę duszy zwiedzam co dnia", czyli poeta chodzi po glebie bożej codziennie. A „dochody" to nie nasze zyski spekulacyjne… Inna epoka, inna formacja, inne asocjacje. Zauważmy więc, i jest to spostrzeżenie zasadnicze, dla określenia „bazy" osoby, że Sarbiewski używa wprost dwóch określeń bardzo nas interesujących: „szczyt duszy" i „dno duszy".
Wydaje się, dla mnie jest pewnikiem, że ten szczyt –zamczysko, to jest osiągnięcie przez mistyka „siermiężnego raju", „wyższego nieba", a „dno duszy" symbolizuje bierność osoby w oczekiwaniu na łaskę ekstazy, zjednoczenia.
Weźmy do analizy jeden, wybiórczy fragment Sarbiewskiego: „Stat tacitus cinic" – czyli najprościej: „trwa milczący popiół". Przytaczam też tłumaczenie Tadeusza Karyłowskiego SJ, które brzmi: „Staje mogiła straszliwa", to jednak moje jest dosłowne, bardziej poetyckie, skondensowane, uniwersalne. Wyrywam ten fragment z kontekstu cytowanego poematu. Ktoś o złej woli może zarzucić manipulację tekstem. „Trwa milczący proch". Ileż odniesień do przeżycia doświadczenia mistycznego. Po pierwsze „milczący" oznajmia, że przeżycie jest niewyrażalne w pojęciach, „popiół" mówi o spaleniu swego jestestwa w żarze Boskiej bliskości, o nicości człowieka w sferze prawd pierwszych; „trwanie" jest desygnatem pewności, że tak jest, bo doświadczenie utwierdza i spalanie, i żar, i zachwyt prowadzący do „aktu milczenia". Utwór kończy się wezwaniem bardzo osobistym: „Mortalitatis portubus insulam!/ Oclausa nullis marginibus freta!/ Haurite anhelantem, et perennii/ Sarbivum glomerate fluctu." Czyli: - „Wieczności skryta, gdzie tętni wciąż życie!/ O toni, której nie wiążą wybrzeża,/ Wchłoń Sarbiewskiego i pogrąż w zachwycie,/ Co ból tęsknoty na zawsze uśmierza!"
Wg Jana Andrzeja Kłoczowskiego OP: „Człowiek mistyczny żyje w napięciu, zawieszony pomiędzy światem, od którego ucieka nie mogąc się w nim zmieścić, a mizantropią, którą odrzuca, świadom konieczności życia dla innych. To żyjący w drodze „cherubiński wędrowiec" . Ważne w tym kontekście jest świadectwo, które przytacza Wiktor Gomulicki: „Pater Mathia już nieraz bywał przewodnikiem po tym świecie - i po tamtym. (…) w Warszawie, w kościele niegdyś jezuickim, przykładałem ucho do płyt marmurowych, pod którymi rozsypywały się w proch jego kości – szedłem za nim nawet w labirynty drogi zagrobowej, skąd się był raz wrócił, aby mnichowi lubelskiemu powiedzieć: I kaznodzieją być królewskim i poetą zwieńczonym; otrzymywać wawrzyny z rąk papieża i słyszeć poklask całej Europy – vanitas est!"
Mistyk – wbrew pozorom - to osoba trzeźwa, zachowująca dystans do siebie, a nawet pozwalająca sobie na autoironię. Mistyk nie szuka przeżyć zastępczych czy niesamowitych wrażeń; twardo stąpa po ziemi. Funkcje nauczycielskie, zakonne i państwowe, które Sarbiewski pełnił są świadectwem realności jego zakorzenienia w świecie. Nie jest też prawdą, że doznanie mistyczne jest dane tylko garstce wybranych, ascetycznych mnichów pustyni. Każdy człowiek ma szansę na najgłębsze relacje z Bogiem, niezależnie jaki jest jego status społeczny. Sprawa otwartości jest decydująca. Dlatego doświadczenie mistyczne nie jest czymś wyjątkowym. Tylko nie każdy człowiek przeżywający te chwile ma odwagę i sposobność ich wyrażenia. Trzeba np. przekroczyć granice wstydu, tak –wstydu, wobec zaistnienia nadprzyrodzoności w swej przyrodzoności. To jest poniekąd tak jak z chwilami doznań poetyckich przeżywania świata, każdy ma sposobność i łaską je przeżywać, ale tylko poeta wyrażać, a jeszcze niewielu z poetów, na publiczny wstyd tego wyrażania się decyduje.
Ze świadectw autentyzmu ekstatycznej głębi osoby K. M. Sarbiewskiego nie sposób nie przytoczyć Wojciecha Grochowskiego: „Mimo, że szacunek i łaski królewskie, życie dworskie nużyło poetę, pragną je opuścić i Władysław IV zgodził się na to wreszcie. Już się przygotowywał do odjazdu, gdy na nieszczęście przybył do Warszawy jakiś znaczny pan, który nigdy nie słyszał Sarbiewskiego. Uprosił on króla, że skłonił mówcę do powiedzenia jeszcze jednego kazania. Do ostatniego wystąpienia sposobił się z takim namysłem, że jak mówi Niesiecki (Niesiecki za „Tygodnikiem Ilustrowanym 171/1863), aż kropla krwawa wystąpiła mu na czoło. Kazanie powiedział świetne, ale zeszedłszy z ambony uczuł silny ból głowy, tak, iż musiał położyć się w łóżko, i w trzecim dniu choroby przeniósł się do wieczności".
Jest to dowód nieliteracki, więc bardziej wiarygodny, epatuje konkretem fizycznym. To świadectwo spostrzeżenia drugiego człowieka. Krwawa kropla na czole, „krwawy pot" jakaż to ważka analogia z historią nowotestamentową. Kierunkuje intuicję w stronę poświadczenia dogłębnego zaangażowania osoby w Misterium Męki i Zmartwychwstania. Krwawy pot wymieniany jest w literaturze mistycznej, obok glosolalii, daru łez i bilokacji, jako forma stygmatu, za nadzwyczajne zjawisko towarzyszące zjednoczeniu mistycznemu. Krwawy pot wystąpił na czole Chrystusa w Ogrójcu w czasie modlitwy przed Męką (Łk 22,44) i jest zawsze symbolem intensywności przeżyć w obliczu Boga.
W tym kontekście oświetlmy naszego mistyka od innej strony dowodowej, od chary-zmatów. Owoce „gratiae gratis data" (łask darmo danych) układają się w triadę: - z po-rządku poznawczego, - z uczuciowego, - cielesnego.
Do pierwszego rodzaju przynależą wizje, słowa, objawienia, rozeznawanie duchów, hierognoza, czyli znajomość świętych spraw. Zapewne to ostatnie, czyli hierognozę można bez większych oporów intelektualnych przypisać „chrześcijańskiemu Horacemu"
Do drugiego rodzaju należy pożar miłości („incendium amoris") o różnych stopniach zaawansowania: proste ciepło „wewnętrznego człowieka", intensywny żar, materialne opa-rzenie. Tu wydaje się, że przynajmniej to „proste ciepło" musiało naszego poetę ogarniać wielokrotnie, a „intensywny żar" nie był mu obcy.
Trzeci rodzaj to: stygmatyzacja, dar łez, krwawy pot, głodówka lub przedłużony post, pozbawienie snu, bilokacja, lewitacja, przenikliwość, świetlistość, nadprzyrodzony zapach. I tu „krwawy pot" na czole Sarbiewskiego jest dowodem z substancji, a nie z do-mysłu.
Wracając do liryki nie sposób nie przytoczyć najsłynniejszego, z pewnością najpiękniejszego fragmentu poezji Sarbiewskiego, niezwykle sugestywnego, który mówi o relacjach ja-ON:
Atqui non ego te quaerere desinam,
Clamatura retro: „Christe, revertere" et
Rursus, cum rapido fugeris impetu,
Clamatura: "revertere"
Mamy więc „atqui" – czyli: - „ale przecież", „chociaż", mamy „wróć Chryste" tzn. że należy domniemywać, że Chrystus był i to nie tylko w historii powszechnej, ale w bliskich związkach z podmiotem opisującym swe stany.
Na koniec przytoczę osobiste relacje z mistykiem rodem z gminy Baboszewo. W roku 2005 funkcjonowałem w stanie ogołocenia, a może raczej zdradliwej acedii rodem z jej definicji Ewagriusza z Pontu. I wtedy przeczytałem w necie ogłoszenie o pierwszym konkursie poetyckim o „Laur Sarbiewskiego". W ramach zagospodarowania pustki, otoczyłem się jego pismami. Pełen dystansu intelektu i woli, wsiąkałem w bliski dla mnie klimat baroku, oksymoronów i podobnych figur, i ducha kontr-reformacji. Mogę poświadczyć, że te akty lektury jako zapomnienia - ogołocenia, przytaczane wyżej jako fakt funkcjonowania literatury jako mistyki, były mi w tym procesie czystą zażyłością. Napisałem wtedy poemacik, który chyba i dziś nie stracił w moim wnętrzu, woni autentyzmu, prób usilnego „wyrażania niewyrażalnego". Przytoczę fragment:
„Kroki dzwonią, biją spiżowe serca między łaską
natury a naturą łaski, cieniem Fortuny a cnotą cienia,
ziemią orną a niebem, co we wnętrzu człowieka
wciąż jawi się jako ugór, a najprościej między
splendorem Rzymu a Połockiem pracy. Dzwonią, biją.
Kroki poety: skrada się oda, maszeruje pieśń, szarżuje fraszka,
emblematy ducha akcentuje jamb. Poeta świat stwarza.
Rzeczy stworzone po raz wtóry przywołuje. Ale takie
jakimi być winny, lub być mogły. Na akt Boga
nakłada ślubne obrączki miłości.
A tu słowiańskie mistrzynie nektaru
w barć z pnia jednego składają somę łąk nad Narwią,
a pod Chocimiem szum husarskich skrzydeł,
krew dla Chrystusa
osłania domy pracownic w nektarze.
Tak wiele, wiele piękna jest w stanie hibernacji.
Pozostało w martwym języku: stat tacitus cinic –
trwa milczący proch."
Odnalazłem też wahania swego tekstu, wersje i tych wersji zaprzeczenia. Nie jest to wszystko jednoznaczne. Wyczytałem:
„Słychać szczęk miecza słów o pojęć rękojeść,
w ryzach fechtunku mistrza z Loyoli: soliloquia.
I szept rozmowy z samym sobą,
Boga do dysputy skłania, by z słowa pochodnią
biec w jestestwo wygnanych w świat fałszu."
Tychy, grudzień- styczeń 2012/1013