Pamiętasz, jak cię nacierałam
olejem narodowym i obmywałam
swoimi Izami
w domu Szymona?
Mówiłeś mi – nie płacz,
i tobie będzie wiele odpuszczone,
boś wiele miłowała.
Potem ci włosami
osuszyłam nogi,
aby ci się lżej kroczyło
po tafli jeziora.
Wierzyłam ci i wierzę też
teraz,
chociaż medialny nacisk na mnie
jest bardzo silny.
Boję się, że zapomnisz
i w końcu
zostanę znów sama.
Telefonował do mnie Judasz.
mówił coś
o jakiejś wieczerzy,
na którą zaprosiłeś każdego
oprócz mnie...
Może się już nie zobaczymy,
więc chcę ci na zakończenie
napisać tylko tyle:
...tak, wszystko, czego każde z nas
koniecznie potrzebuje
dla swojego zbawienia,
nie jest niczym więcej
tylko miłością.