Według legendy Tadeusza Multańskiego
Gawędziarz, Mefisto, Lucyper, Wiedźma Stara i inne Wiedźmy, Burmistrz, Pasterz, Kominiarz, Błażej, Szymek, Beniamin, Przemko, Małgorzata, Maciej Maślanka, Starzec, Opat, Żebrak
PROLOG
Na scenie panuje mrok. Księżyc ledwie rozświetla ciemności. Z wielkiego kotła dobywają się jęki. Wchodzi Mefisto. Zapada cisza. Wpatrując się w księżyc.
MEFISTO
Księżycu blady, koronowska latarnio!
Och, gdyby cię tak ręką czarcią pochwycić,
Nie... nie w pojedynkę, lecz z diabelską armią,
Ukraść, zniszczyć blaski twe i lśnienia
Do zupełnego przymusić sczernienia.
Mefisto cmoka.
Cmok, cmok, cmok w policzek księżyczątka,
Cmok w nosek, cmok w czółko - ot, taka ma pieczątka,
Cmok w bródkę, cmok w liczko miesiąca,
Po chwili, wybuchając ze złością.
Dostanę cię jakem dusza w piekle dymiąca!
Mefisto odchodzi na bok i przysiada. Z prawej strony wychodzi Lucyper. Dźwiga drabinę. Staje pośrodku i wpatruje się w księżyc. Mefisto, zbliżając się do Lucypera.
MEFISTO
Jesteś gotowy jak widzę, bo dobrze widzę
I szydzę.
LUCYPER
Jakby nie widząc i nie słysząc pierwszego diabła.
Drżyjcie kowale – niech wasze umilkną młoty,
Drżyjcie młynarze – niech żyją diable psoty!
MEFISTO
Poklepując Lucypera po plecach.
Cha, dobrze gadasz!
Aleś, widzę, wtargnął tu z orężem.
Przyglądając się, badając drabinę.
Z dawnaś bracie zbratan z wężem!
LUCYPER
Mój Mefisto, kocham cię mój głupcze
Miłością przestępczą.
Diabły razem, rozstawiając drabinę.
LUCYPER I MEFISTO
Ukradniemy wam księżyc! Każda noc w Koronowie będzie czarna jak smoła. Niech ciemność pochłonie to miasto. Niech ciemność pochłonie...
LUCYPER
Co się gapisz tępy draniu? Marsz po księżyc.
MEFISTO
Wstępując na drabinę.
Tylko trzymaj Cyperku mój,
Tak tutaj przy drabinie stój,
A podziwiaj - księżyc wchodzę kraść,
A pochwyć, gdybym musiał spaść!
Lucyper pokazuje, aby Mefisto zaczął działać. Mefisto wchodzi po drabinie. Ręce wyciąga w stronę księżyca. Wtem łamią się szczeble. Diabeł spada.
LUCYPER
Aleś bombnął!
MEFISTO
Nie pochwyciłeś mnie.
LUCYPER
Miłość ma przestępcza...
Diabły zbierają szczątki drabiny i wyrzucają je w ciemność. W tym samym czasie mówią na przemian, lecz stosując kontrastową intonację.
LUCYPER
Zła drabina?
Zła drabina.
Niech urośnie?
Grabina!
MEFISTO
Zła drabina.
Zła drabina?
Niech urośnie!
Grabina?
Teraz diabły zbliżają się do kotła, z którego wychodzi dym. Zacierają ręce.
LUCYPER
Dość z księżycem!
Niech sobie gębę chmurami obciera,
Inną zgrozę pomyślimy -
Wiedźmy z kotła wypuścimy.
Puka w kocioł. Diabły nasłuchują. Wtem rozlega się przeciągłe wycie (z wnętrza kotła).
MEFISTO
Pięknie, pięknie!
Zaraz kocioł z krzyku pęknie.
Hej ślicznotki, już nie śpicie?
LUCYPER
Takie wycie.
MEFISTO
No ślicznotki! Nie wychyli która pyska?
Chcę zobaczyć którą z bliska.
Z kotła wychyla się Wiedźma Stara. Przestrasza Mefista. Tenże, odskakując z przerażenia.
Ać, paskudna!
WIEDŹMA STARA
Grzeszysz mową.
MEFISTO
Na stronie.
Ty urodą.
Do Wiedźmy Starej.
Aleś cudna.
LUCYPER
Cudna nad pojęcie.
WIEDŹMA
Czego wam do nas, wiedźm przeklętych?
LUCYPER
Z kotła nocy tej wolnymi wylecicie
Tam - do drzew ciemnych z mroku zrodzonych
Z szczebli drabiny w graby przemienionych,
Lecz w odwet za darowane nowe życie
Na ludzi nastawać będziecie skrycie.
MEFISTO
Słyszałaś ślicznotko.
Aleś ty piękna.
WIEDŹMA STARA
Niechaj będzie.
Diabły znikają. Kocioł pęka. Ukazują się różne Wiedźmy, które, zakreśliwszy kilka kół, znikają odsłaniając Grabinę.
SCENA 1
Wchodzi Burmistrz, który zasiada na krześle, po nim Gawędziarz.
GAWĘDZIARZ
Ot i z diabelskich, połamanych drabin,
Pożytek straszny – pośród złowróżbnych grabin
Złe wiedźmy harce straszne wyprawiają -
Ani się świętych, ani diabłów lękają.
Bieżą ludzie strwożeni, szukając ratunku
Do burmistrza – a burmistrz...
Po krótkiej przerwie.
... na posterunku.
Gawędziarz znika, Burmistrz z piórem w dłoni przed otwartą księgą. Wpada Pasterz.
PASTERZ
Burmistrzu, mój mistrzu!
Przychodzę ze skargą.
BURMISTRZ
Niezwykle opanowany, powoli, dość wyniośle.
Zatem porusz wargą.
PASTERZ
Miałem kozy na pastwisku,
Właśniem kany mleka do wozu kładł,
Gdy wpośród śmiechów i gwizdów
Na kozy moje pomór spadł.
Patrzę – wiedźm paskudnych roje.
Oj, dolo! dolo! Biedne życie moje!
BURMISTRZ
Stawiając kropkę.
Ehm... tak...
Pokazuje, że potrzebuje spokoju, ciszy. Pasterz wychodzi. Zjawia się Kominiarz.
KOMINIARZ
Burmistrzu, mój mistrzu!
Przybywam z wielką biedą.
BURMISTRZ
Zatem porusz waćpan gębą.
KOMINIARZ
Owe jędze co na Grabinie,
Bo Grabina jędzą słynie -
Pozatykały w chatach kominy.
Ludzie się duszą. Wszak dymy
Do izb garną się siwe i czarne –
Co począć, gdy szczęście tak marne?
BURMISTRZ
Jak wcześniej.
Ehm...tak...
Kominiarz wychodzi, nie uzyskawszy pokrzepienia. Po nim znika Burmistrz powtarzając „Ehm.. tak...".
SCENA 2
Błażej, Szymek, Beniamin spacerują w pobliżu Grabiny. Śpiewają wesołą pieśń.
Była krasna, piękna panna,
Czoło gładkie, w biodrze smukła,
Przeźroczysta kropla ranna
Żadna szpetna kukła.
la, la, la, la...
Nagle wstrzymują krok i przestają śpiewać.
BŁAŻEJ
Przestraszony.
Patrzcie! Patrzcie! Na tę w przedzie.
Baba na miotle, jak na kobyle jedzie!
Przez scenę przemyka jędza na miotle.
O, a tu druga! Wrzeszczy przy tym, jakby była obłąkana.
Druga wiedźma wrzeszczy i syczy na przemian.
SZYMEK
Jakby chciała nas przestraszyć.
W nogi, ja się w domu wolę zaszyć.
BENIAMIN
Lepiej uchodźmy do domu
Tam raźniej wystać.
O strachach opowiedzmy komuś.
Sprawa to nieczysta.
Chłopcy uciekają. Wiedźmy chichoczą.
SCENA 3
Wchodzi Gawędziarz.
GAWĘDZIARZ
A była w Koronowie publiczna tajemnica,
Że Przemko kocha Małgorzatę, córę Macieja
Starego Maślanki, w którego piwnicach
Mrocznych ciemnicach, gęstych kniejach
Gorzałki najlepsze w równych rzędach
Ustawione jakoby kwoki na grzędach...
Ten Przemko Małgorzatce szepnie czułe słówko,
Ta z wzajemnością powtórzy Przemkowi
Tak on połową i ona połówką
W miłosną jedność idą się złowić.
Niedzielnego popołudnia Przemko z Małgorzatką
Poszli na spacer – najpierw drogą prostą, gładką -
Daleko. Widok domostw sprzed oczu zginie,
Uszedłszy kawał. Na górze są dwoje, na Grabinie.
Gawędziarz wychodzi. Nadchodzą Przemko i Małgorzata. Siadają na kamieniu na Grabinie.
PRZEMKO
Czule.
Małgorzatko! Na rękach będę cię nosił,
O świcie będę przy robocie.
Będę ziemię orał i pszenicę kosił,
Będę drwa rąbał w słońcu i słocie,
Żebyś miała wszystko, czego zapragniesz.
MAŁGORZATA
Och, miły mój chłopczyku,
Będziesz dobry w mej potrzebie...
Lecz cóż to...
Słychać szum. Potem krzyki. Wiedźmy na miotłach zataczają kręgi.
... ileż krzyku!
Wiedźma Stara porywa Małgorzatę i wiedzie dokądś za rękę. Przemko zrywa się z kamienia.
MAŁGORZATA
Ratuj!
Wiedźma Stara wyprowadza Małgorzatę za scenę i wraca. Inne Wiedźmy odlatują.
WIEDŹMA STARA
Już jej nie zobaczysz, chłopcze – taka wola moja!
PRZEMKO
Ale ja ją kocham!
Na żonę mi pisana,
A dziś przez wiedźmy porwana!
WIEDŹMA STARA
Przysłuchaj się nowej wróżbie -
Na żonę znajdzie się inna,
A ta w naszej będzie służbie.
PRZEMKO
Grożąc pięścią.
Nigdy!
Wyrwę ją z waszej przemocy!
WIEDŹMA STARA
Wątpię, czy starczy ci odwagi,
Nie masz, nie masz nad nami przewagi.
Czarownica śmieje się i znika. Przemko, daremnie zaglądając za drzewa.
PRZEMKO
Gdzie jesteś oblubienico?
Gdzie jesteś?
Znika.
SCENA 4
Wchodzi Maciej Maślanka. W koszu dźwiga butelki z gorzałką. Siada i bada korki. Pojawia się Przemko.
PRZEMKO
Och, ojcze! Ojcze mojej Małgorzaty!
Pozwól, że się do twojej wślizgnę dziś chaty.
Porwały ją, wiedźmy ją porwały
I mówię – baby miłą mą dokądś pognały...
Maciej przerywa pracę.
Kiedyśmy niedzielą na Grabinie siedzieli
Niby dwa gołębie jasne, albo dwoje anieli.
Jutro pójdę do ciemnego jaru,
Bom wciąż pełen miłosnego żaru.
Przyprowadzę ją do was zdrową i całą.
I postawię przed ołtarzem okazałą.
Maciej milczy. Po chwili podchodzi do Przemki i ujmuje chłopca za ramiona.
MACIEJ MAŚLANKA
Wierzę ci, mój chłopcze. Wierzę – choć skrycie
I wtedy oddam ci mą córkę na całe życie.
Wychodzą.
SCENA 5
Wchodzi Gawędziarz.
GAWĘDZIARZ
Przemko całe dnie spędzał na Grabinie
Szukając lubej w kniei i pośród drzew- starców
Ale dopiero nim tygodni kilka minie
Pojmie tajemnice wiedźminych harców,
Że na miotłach zaraz po wschodzie
Baby igrają, by zniknąć o słońca zachodzie.
Gawędziarz znika. Przemko pośród drzew. Nadchodzi Wiedźma Stara.
WIEDŹMA STARA
Mocno stęskniłeś się za tą, której nie zobaczysz?
Znajdzie się wkrótce inna, cenniejsza.
PRZEMKO
Ona ci jest jedyna dla mnie, najpiękniejsza.
WIEDŹMA STARA
Nie przychodź więcej do naszej parafii,
Bo ci się jeszcze jaka krzywda przytrafi.
PRZEMKO
Zgiń, przepadnij czarownico na wieki!
Wiedźma znika. Przemko spotyka brodatego Starca opartego o drzewo.
Kim jesteś?
STARZEC
Wiem, co tu się stało.
Gdyby jednak mało
Wieści złych we świecie było – słuchaj dzieje.
PRZEMKO
Powiedz.
STARZEC
Otóż wiedz, że wiedźma, która się najgłośniej śmieje
Wiele złego uczyniła nie tylko w Koronowie.
Znają ją we Dworze Starym, niejeden w Salnie, Więzownie boleje,
Znają ją chłopi, kowale, znają też możni panowie.
Ty przepędzisz wiedźmy.
PRZEMKO
Przepędzić? Dobrodzieju - dziwak z ciebie.
Kiedy jak to zrobić – nie wiem.
STARZEC
Opata spotkasz wychodzącego z klasztoru
Poznasz po szacie i zacności wielkiej
Jego proś w pokorze a ciągnij do boru.
Starzec znika.
PRZEMKO
Dziękuję.
Wychodzi.
SCENA 6
Wchodzi Opat. Łamie chleb. Za nim Żebrak, wyciągając ręce. Z drugiej strony sceny wchodzi Przemko.
PRZEMKO
Na stronie.
Jest i opat – jak powiedział stary człowiek.
Zbliża się do Opata. Żebrak wychodzi z chlebem.
Niech Chrystus będzie pochwalony, ojcze wielebny.
Opat odpowiada skinieniem.
OPAT
Widzę, chłopcze, na twarzy twojej utrapienie.
Powiedz, cóż cię martwi, przerwij milczenie.
Przemko mówi do ucha Opata. Ten od czasu do czasu kreśli krzyż prawicą. Po chwili milczenia.
Słyszałem o owych wiedźmach, co na ludzi zło sprowadzają,
Tylko do naszych murów Bogu poświęconych przystępu nie mają.
PRZEMKO
Czy nie byłoby sposobu
Do jakiegoś zagnać grobu
Baby z koronowskiego wzgórza?
OPAT
Zobaczysz w akcji opata jak jędze wykurza.
Jutro o świcie połamiemy babom gnaty
Ty zaś wrócisz do Małgorzaty.
Wychodzą obaj. Nastaje ciemność.
SCANA 7
Zjawiają się diabły.
MEFISTO
Wiedźma Stara,
Ale jara.
Nad Małgorzatę niemal piękniejsza.
LUCYPER
Mój ty głupcze - okropniejsza,
Draniu tępy – najnędzniejsza.
MEFISTO
Mój kochasiu, wszystko jedno,
Wiedźma stara – dziarska baba!
LUCYPER
Kawał czerstwego schaba.
Ledwo się na tej miotle unosi.
Lata nisko – kominy kosi.
Lecz znikajmy, świt nadchodzi.
Znikają.
EPILOG
Wiedźmy na Grabinie. Nadchodzą Opat, Przemko. Baby zbliżają się do zakonnika, kiedy ten macza kropidło w wodzie święconej.
OPAT
W imię Ojca, Syna i Świętego Ducha,
Opuśćcie to wzgórze Grabiny
Zrodzone z szczebli diablej drabiny.
Oddajcie dziewczynę zdrową.
Która prośby nie posłucha
W imię Ojca, Syna, Ducha,
A kysz, A kysz!
Opat czyni kropidłem znak krzyża. Wiedźmy wyją i odlatują. Wychodzi Małgorzata. Wyciągając ręce do Przemki.
MAŁGORZATA
Miły mój. Ja z tobą na zawsze.
Wychodzą wszyscy. Pojawia się Gawędziarz.
GAWĘDZIARZ
Tutaj kończy się nasza gawęda,
Szczęściem młodych – jak w legendach.
Weselisko trwało tydzień i dni cztery
A wiedźmy odleciały do jasnej ...