x x x
To, co osobiste prowokuje do szczerego dialogu, lepiej chować się niektórym za intelektualne figury. Czesław Miłosz wolał ludzi, którzy nie zastawili w lombardzie prostoty serca w zamian za idee z wolnego rynku. Poeci z pokolenia „brulionu" (czy coś takiego istnieje?) pisali, że za oknem ni ch… idei. Wszystko wrzucono do bezimiennej otchłani. Ale przecież wciąż żyją ludzie, którzy maja ideały, idee, wartości. Poezja o tym przypomina i o wartości się upomina. W niezwykłym „Przesłaniu Pana Cogito" Zbigniew Herbert mówi, że warto być przyzwoitym nie dla nagrody, dla samego siebie, choć przyzwoici giną na śmietniku historii. Ilu jest bezimiennych bohaterów w naszej historii, dzisiaj o nich przypominamy, ginęli za idee, za wolność, warto młodym o tym przypominać.
Prawdę mówiąc wolę jednak poezję wolną od uzależnień historycznych, refleksję egzystencjalną, metafizyczną, etyczną, pytanie o człowieka wciąż jest bolesne, pytanie o sens codzienności. Miłosza prześladowało pod koniec życia TO, bezimienne, nienazwane, czaiło się wszędzie, w drugim człowieku, za rogiem kamienicy; TO jest też w nas, nie pozwala zasnąć, odsłaniają się otchłanie jutra, sprawy ostateczne nas prześladują, trudno znaleźć czasami pociechę w egzystencjalnej udręce, dlatego czekamy na wschód, na oddech stokrotki, na śpiew kosa w środku zimy.
x x x
Życie to nieustanne metamorfozy, świty, noce, czarne słońca i wschody, skowronki i kruki, miłość odchodzi i powraca, wszystko płynie, nieustanne zmiany nastroju i humoru, ale jest TO, Niewyrażalne, nieoswojone, tajemnica istnienia, która mnie wypełnia i Prześliczna Rudowłosa, która powraca z dalekich podróży, i znowu dzień, oślepiające światło, "widzieć jasno i w zachwyceniu"
x x x
Ci, którzy mnie znają od lat, wiedzą, że jestem człowiekiem dialogu, nie dzielę ludzi na prawicę i lewicę, choć sam jestem ludowym konserwatystą. Dla mnie jednak niemożliwy jest dialog z ludźmi, którzy łatwo osądzają bliźnich. Niektórzy tak mnie osądzają, więc napisałem dla nich wiersz "Prośba o spalenie na stosie". Można i trzeba oceniać złe czyny, złe w sensie moralnym, ale nie mamy prawa osądzać. Mówię jak moralista? Trochę tak. Wiersz "Palę Rzeszów" kończę pytaniem: "Palę Rzeszów, czy Rzeszów mnie pali?". Tak mnie dziś naszło na zwierzenia, bo przez różne media przetacza się od lat fala nienawiści, która zaraża życie społeczne. Ktoś to nazwał "przemysłem pogardy". Pogarda dla starszych, dla biednych, bezdomnych, wydziedziczonych, dla których Polska jest macochą. Brońmy więc dobra słowem, słowem cichym, poetyckim, ono ma swoją siłę. Kochani, tak ludzi jak my, kochającym i każde istnienie, jest wielu. "Nie zaniedbujmy nauki o pięknie", jak pisał Zbigniew Herbert, piękno leczy chore dusze, tak jak moją duszę leczy Madonna z Dębowca i Prześliczna Rudowłosa. Żyjemy w świecie dysonansów, dotyka nas absurd i Nic, ale ratuje ciepło bliskiej osoby, kochanego pieska, kotka, czy nawet kanarka Gustawa. I te poruszające słowa cierpiącego poety, pisane pod koniec, spowiedź: "Nie zdążę już zadośćuczynić skrzywdzonym/ ani przeprosić tych wszystkich/ którym wyrządziłem zło/ dlatego smutna jest moja dusza". Więc ocalmy w sobie "czułość do kamieni, ptaków i ludzi". Ratujmy, podlewajmy ten kwiat czułości, wystarczy dobre słowo, ręka wyciągnięta do zgody. Ratujmy motyle uśmiechu i proste ścieżki, nie licząc na nagrodę...