Z wszystkich sztuk, literatura dezaktualizuje się chyba najszybciej. Nie za sprawą treści, bo ta – jak wiele ludzkich rzeczy może być jeśli dotyczy spraw zasadniczych, ponadczasowa - ale z powodu języka. Z epoki na epokę wiele słów wychodzi z użycia, zmienia się fraza, rytm.
Z trudem czyta się więc stare książki, ale czasem warto. Nierzadko bowiem kryją się w nich spostrzeżenia, o które trudno w literaturze współczesnej. Szczególnie stara powieść ma dużo wartości poznawczych, gdyż autorzy jej bardziej starali się odwzorować rzeczywistość niż wykreować coś nowego. Ta pokora wobec świata jest szlachetniejsza niż bezczelność współczesnych autorów, którzy wymyślają nie stworzone światy, w których dzieją się nie stworzone rzeczy.
Wacław Sieroszewski (1858-1945), który 20 lat spędził na carskim zesłaniu, głównie na Syberii w swej dylogii powieściowej Beniowski (1916) i Ocean (1917) dał bardzo realistyczny i wiarygodny, bo wynikły z własnego doświadczenia i bezpośrednich obserwacji opis dziejów polskich zesłańców, ale też krain, w których oni przebywali oraz ludów, z którymi się stykali. Miał zacięcie naukowe, gdyż głównie za opracowanie Dwanaście lat w kraju Jakutów (1896), już nie jako zesłaniec, otrzymał złoty medal Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, a w 1898 roku uzyskał prawo powrotu do Królestwa Polskiego.
Dylogia jest więc powieścią, i historyczną, i kronikarską zarazem. Fotografuje krajobrazy i klimaty Kamczatki, Aleutów, Morza Beringa, Morza Ochockiego. Bo główny bohater dwuksięgi, Węgier ze Słowacji ale Polak z wyboru, Maurycy August Beniowski (1746-1786), po upadku Konfederacji Barskiej w 1768 roku, deportowany w 1770 roku na Kamczatkę, wywołał w powiecie Bolszerieck bunt i, skompletowawszy rebeliancką załogę, 24 maja 1771 roku wyruszył na zagarniętym rosyjskim statku „Święty Piotr i Paweł" w podróż ku wolności, a w rzeczywistości w poszukiwaniu lepszego niż car protektora politycznego. W 1772 roku dotarł do chińskiego, ale będącego wówczas pod władzą Francji portu Makau, gdzie przeszedł na służbę Ludwika XV. Wkroczył do historii głównie jako kolonizator Madagaskaru (1773), którą to wyspę opuściwszy w 1776 roku, usiłował zdobyć tym razem, dla Stanów Zjednoczonych w 1785 roku. Zginął na Madagaskarze w potyczce z wojskami francuskimi w 1786 roku.
Ten awanturniczy żywot stał się literacką inspiracją dla wielu autorów, także niemieckich, szwedzkich i węgierskich, tym bardziej, że M. A. Beniowski napisał, stylizowane na romans awanturniczy, pamiętniki Historia podróży i osobliwych zdarzeń (polskie wydanie w 1979 roku). W. Sieroszewski pełnymi garściami z tego pamiętnika korzystał, uzupełniając zgromadzone tam opisy, swoimi przeżyciami i obserwacjami z tej samej przestrzeni geograficznej i historycznej, gdyż obrzeży Imperium Rosyjskiego. Powieściopisarz na kanwie niemałych konfabulacji i samochwalstwa M. A. Beniowskiego zbudował dwie powieści o istotnych walorach poznawczych. Po prostu dodał etnograficzno-przyrodnicze realia.
Ta dwuźródłowość zapewniła owemu cyklowi powieściowemu niemałą wartość faktograficzną. Drugi autor mógł bowiem korygować i uzupełniać zapisy pierwszego, nie kłopocąc się zbytnio fabułą, bo miał ją już gotową.
W powieści „Ocean" mamy do czynienia z intensywnym laboratorium płci. W warunkach ekstremalnych (przede wszystkim zagrożenia życia przy braku szerszej perspektywy u słabo wykształconych i ukulturalnionych uciekinierów), duchowo-cielesna osoba ludzka traci swą wewnętrzną harmonię i dochodzi do zwierzęcej wręcz przewagi ciała nad duchem. „Ciało nie jest kierowane przez osobową wolną wolę, czynności człowieka nie są aktami wolitywnymi tylko objawami nieokiełznanej biologii. Człowiek jest tym samym urzeczowiony, nie jest podmiotem, jest czymś przeznaczonym do użycia i zużycia. Instrumentalizacja płciowości ludzkiej dokonuje się poprzez jej całkowitą depersonizację, co stanowi kasację człowieka jako osoby" (Tadeusz Guz, Genderowy analfabetyzm, „Magazyn Naszego Dziennika" 2014, 1-2.02, s.9).
Mężczyźni w tym okrętowym laboratorium to „gwałtownicy wyjęci z pod wszelkich praw prócz własnej chuci i woli" (s.101). Okresowo rozładowywanej chuci. Na rufie czyli „wśledniej części" statku były kajuty, w których – obok kapitana i oficerów – ulokowano dziewięć kobiet, „gdyż tylu tylko białogłowom z trzydziestki zgłoszonych ochotnic pozwolił Beniowski przyłączyć się do wyprawy. Były to przeważnie żony spiskowców, lecz ponieważ wszystkim im oddzielonego pomieszczenia Beniowski dać nie mógł, gdyż nie było miejsca, więc ze względu na przystojność oraz powszechny spokój i bezpieczeństwo oddzielił kobiety od mężczyzn", (s.2), którzy mieszkali na śródokręciu w jednej wielkiej sypialni na czterdziestu chłopa. Ani przystojności ani spokoju nie udało się jednak zachować.
Ową część rufową okrętu nazywano „rajem". „Jak mężowie na ląd, na wyprawę albo robotę, to zaraz tuzin gachów tam pełznie, swej kolei czekając… i taka między nimi powszechna zmowa i zgoda, że małżonkowie dotychczas owe damy mają za niewinnych aniołów" (s.66).
Bo kobietami owymi rządzą tylko trzy potrzeby: przynależność (do mężczyzny), potrzeba seksualna, instynkt macierzyński. Rozbójnicy w Ochocku żadnej dziewce, żadnej babie nie darowali. „Chodzą brzuchate! Błogosławią chwatów po dziś dzień".
Mężczyźni o tej kobiecej biologii dobrze wiedzą, więc w ich marzeniach jawi się ciepła wyspa, na której „pannę sobie kolorową każdy wybierze z krajowych zapasów. Cuchną podobno jak stare buty, i dlatego na czas miłosnej zabawy, wędzą się w dymach z drzew wonnych i kadzideł…Ale za to od słońca mają w kochaniu krew gorącą" (s.18).
Nic też dziwnego, że co ląd na horyzoncie to na „Świętym Piotrze i Pawle" wybuchał bunt, jako, że chłopom, „babnikom przeklętym", chciało się na ziemię co rychlej, by „z podwikami łacniej amory toczyć, bo na statku nie ma miejsca dla takiej zabawy" (s.16). I tak, na takim poziomie przez całą powieść toczy się męsko-damska relacja, osiągając apogeum podczas orgii z Aleutkami na wyspie Umurusir.
Kryje się w tym nie objawiona oczywiście na wprost przez W. Sieroszewskiego idea, że bytowość mężczyzny i kobiety, czyli przede wszystkim ich płciowość konsumuje siebie samą w ciele mężczyzny i kobiety. Relacja ta dzieje się na płaszczyźnie seksualności, której drugą stroną jest według Zygmunta Freuda i Theodora Adorno popęd śmierci. I na „Świętym Piotrze i Pawle" też on się objawia. Załoga gotowa jest na śmierć, lecz, o dziwo, uzasadnioną. „Jak ginąć to, ginąć, ale choć rozumnie!" (s.40).
Zaprzeczeniem wynikającej z owej idei zredukowania relacji mężczyzna-kobieta do popędu seksualnego, a całego człowieka do zlepka popędów, jest relacja Maurycy August Beniowski-Nastazja Iwanowna. Oś tej relacji stanowi miłość, w zasadzie przez W. Sieroszowskiego nie zdefiniowana, choć niesamowicie wyidealizowana, wysublimowana, a nawet odrealniona poprzez zastosowanie papierowej, romantycznej frazeologii. Wprawdzie i tu dochodzi do seksu („Nie czuli, ze okręt tańczył już pod nimi, że zgasły promienie słońca w okrągłym okienku" s. 92), ale konfederat gorącym sercem zapewnia:
„Więc rzeknij słówko, rzeknij, że mię kochasz jeszcze, a pewny jestem, że przeprowadzę okręt przez burze, przez niepogody i wiatry Oceanu, przez zdrady i wichrowania ludzkie, przez przeciwność Nieba i Ziemi". (s.91). I - jak to w romantycznych utworach powinno być – ukochana umiera w objęciach ukochanego.
Ta stylizowana na romantyczną, zapewne przez samego M.A. Bieniowskiego miłość, swoją nierealnością potwierdza poprzednie, niezbyt przyjemne dla pięknoduchów rozeznanie. Ale cóż, na Syberii po dziś dzień jest tak samo. Człowiek tam to przede wszystkim biologia. Ta konstatacja występuje w innych utworach W. Sieroszewskiego, które przez publiczność przyjmowane były jako nieprzyzwoite i niemoralne. Pisarz nawet jakby lubował się w sygnalizowaniu wszechobecnego seksualizmu. Eliza Orzeszkowa jednak wyjaśniała: „Rzeczy zmysłowe, grubiańskie są w życiu dzikich nieuchronne".
Chyba też nie zmieniła się na Syberii rabska mentalność rosyjskich nizin: knutolubów (s.69), „Aby ze zwierzęcia stał się człowiek, musi on przejść przez posłuch twardych i rozumnych praw" – orzeka M.A. Beniowski (s.90). „Bez kary nie ma posłuchu, a bez posłuchu nie ma jedności. Każdy wtedy w swoją stronę wierzga, a potem słabość swoją przeklina i słabość władzy potępia (s.117). „My, ludzie rosyjscy, jeno surową szanujący władzę, silnej potrzebujemy ręki" (s.271).
Obserwując dzisiejszą Rosję, ten ślepy anarchizm zderzony z tępą siłą władzy – wypisz, wymaluj…
Wacław Sieroszewski, Ocean, Warszawa 1935, Instytut Wydawniczy Biblioteka Polska.