Były inne na porę zimną
inne na ciepłą
Na pierwszą leżały pod piecem
- szmaciana lalka roboty cioci
- rozmontowany zegar
z tyrolskim krajobrazem
na cyferblacie
i z jego zwieńczenia oderwanym
ołowianym orłem austriackim
(potyczki z zaborcą za piecem
wcześniejszego pokolenia
złamały mu skrzydło)
- platerowa łyżka
z wytartym srebrem
Taki był pożytek
z dziadkowej wojaczki
jeszcze za Franca Jozefa
O wiele bogatsze były
pomysły latem
- błoto na drodze
do robienia pierogów
- rafka od roweru i patyk
dobre na ścieżki pory suchej
- łażenie po drzewach
które dziecko ze wsi wyżej…
- podkradanie wieczorem jabłek i gruszek
(w dzień i tak nikt ich nie żałował)
- koncerty na wierzbie
(w jej przecinanej koronie mieściło się
pięcioro dzieci
i roznosił się na okolicę repertuar
poznany z toczek)
- wskakiwanie do stawu
spiętrzonego na górskim potoku
Kto by wszystkie frajdy zliczył
Uszy dorosłych odpoczywały
gdy zebranej w izbie gromadce
ciotka Gienka czytała książeczki
przywiezione przez tatę z miasta
Za zasadzenie modrzewi
na polu Nuty Rywana
leśnictwo ufundowało
skórzaną piłkę
(staczała się w dolinę
trzeba było w górę odkopnąć
- w tym najlepsza Guśka Janiczonka)
Wszyscy chłopcy otrzymali od LZS
narty z bambusowymi kijkami
(kijki przywłaszczyli dziadkowie
do pasienia krów)
Jak dorosłam do sprzętu
służyły mi za nie pręty leszczynowe
A każde miejsce nadawało się
do zjazdów
Jeżeli w Zaświatach
należą się zabawki
to Panie Boże daj mi te moje
dawne
Nie chcę
plastikowych o jaskrawych barwach
9 stycznia 2017 r.