coś prowadzi po muślinach lekko
po woalach
po szalach z mgły z różowych obłoków…
spada
z delikatnych naiwności w ramiona dębu?
w zielono rozesłane senne bezradności
gdy rozum uśpiony
coś nie śpi
dzieci zostawiła
poszła obstalować
a właściwie podpisać akt własności
na upatrzony za granicą pałacyk
wróciła
dobrze że wróciła szybko
- chcemy chleba razowego ze słonecznikiem
- i z margaryną
krzykiem domagają się dzieci
po ciastku po okruszku
rozdała cały pałac z piernika
sama dalej żyje nadzieją koronkową
ażurową otuliną kruchości
przysłania świat