Grażynie Piotrowicz, przewodniczce w teatrze snów
Idą z rozmysłem w lunatycznym śnie,
wyzierając całym sobą,
zastygli w bezruchu
a jakby mimo niego.
Brąz ich materią, sercem i wolą,
stąpając do przodu
w głąb się chowają,
zapadając się wolno jak w bagno,
w podziemne życie,
w podziemie snu.
Ginąc na powierzchni znikają
w czeluści ziemi
aby się wynurzyć po drugiej
stronie życia, drugiej stronie
ulicy Świdnickiej, co przed wojną
narodów, Schweidnitzer Straße
się zwała.
Anonimowi Przechodnie,
anonimowie ludzie,
którzy podmiotem czy
przedmiotem historii się okazali?
Świadomi czy bezwolnie
prowadzeni w kanały piwnic
miasta Wrocławia,
w podziemie woli?
Obudzony, gdy idąc
na pograniczu jawy
z podziemnego snu,
drgnąłem,
gdy po drugiej stronie,
od arkad śpieszącego życia,
krzyknęłaś
a trzepot twych ramion
przywołał mnie na stronę jasności,
noc w podziemiach została.