nie chciałam być ptakiem, kolorowym
zdrajcą w pożyczonych piórach śpiewać
Marsylianki. tańczyć kankana
na Polach Elizejskich. rozbłysnąć
jak gwiazda kilogramem semteksu.
nie chciałam słuchać ojca, brata
męża nie kochałam. dzieci
mieć nie mogłam ani spokoju.
w upalne popołudnie wybrałam,
kamienie mieszczące się w dłoniach
mężczyzn i kobiet.
zbudowali mi nowy dom.
bez okien i drzwi.
potem, przy szklance herbaty
mówili, że nie chciałam.