Żeby być sobą, trzeba być kimś.
(S. J. Lec)
Stworzony na obraz i podobieństwo
Cudze, wymyślone, chciałbym być sobą…
Zależny od obcej woli w przekleństwo
Swoje wchodzę nagi. Życie jest obok.
Choć bywam na niby, walczę na serio
Dla chwały ćwierćboga. Oto lwi pazur!
Chciałbym więc otrzymać duszy interior,
Poczuć rzekę godzin, pewności lazur
Ujrzeć w oczach swoich, chmurę nad czołem.
Na twardym dysku być – jakże to mało,
Gdy fortuna ludzka toczy się kołem.
Dziś jestem przy głosie, więc krzyczę śmiało
Pod rozkwitłym słońcem, że Ecce Homo
To moja obsesja. Stąd krzywe dąsy…
Słońce, będąc gwiazdą, gapi się stromo
Na podrygi moje, na dzikie pląsy
Pod czyjeś dyktando.
Kimże ja jestem?
Skrybą, słowożercą, skrzatem z papieru?
Słowokopem z groźną miną lub gestem?
Zamiast krwi i potu – plamy lakieru,
Z przodu na kserówce gęba ćwierćboga
Ślepo patrzy w przyszłość, daje rozkazy.
Ściany domu z książek, z gazet – podłoga,
W butelce musują brzydkie wyrazy…
Papier na papierze papierem trąci.
W labiryncie liter kryje się wiara
W prawdę, która w moim folderze mąci
Spokój i porządek. Ponoć to miara
Poziomu odwagi, albo też: Bycia…
Stworzony na obraz przecież szaleństwa
Pytam: kto mnie wreszcie wyjmie z ukrycia,
Przeprosi i wręczy palmę męczeństwa???