Archiwum

Ludwik Filip Czech - Motyle i anioły

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Tomik "Bezdroża samotności" to książkowy debiut Izabeli Tonkiel. Wstęp do tej publikacji, pióra Eligiusza Dymowskiego nosi tytuł "Pozwólcie mi pisać po swojemu". Po takiej zapowiedzi spodziewałem się poetyckiej rewolucji, przekraczania zmurszałych form, pojedynków z tradycją. Tymczasem poezja Izabeli Tonkiel jest umiarkowana, dająca się okiełznać, chociaż wyjątkowo dynamiczna. Ale to nawet nie bunt, to prośba o uwagę, próba literackiego zdefiniowania własnej odrębności. Już w pierwszym wierszu odnajdujemy motyw lustra - symbol samopoznania, eksplorowania własnej tożsamości. Ta ostatnia ma jeszcze płynne granice, kipią w niej wątpliwości i nie ugruntowane wybory. Używając słów samej autorki - gubi się w chaosie.

W wierszu "Ja bezimienna" czytamy - "Ja się nie nazywam / Ja po prostu jestem". Poetce nie wystarcza bezimienna obecność w obrębie społecznego tła. Chce zaakcentować swoją inność, stworzyć własny, oryginalny wizerunek. Szuka go zatem w sztuce, w poetyckim języku, obrazowaniu, narracji. Można powiedzieć, że pisząc wiersze mozolnie się stwarza. W "Lustrze" czytamy:

Odbicie
Na nieruchomej
Wodzie
Czystego
Przeznaczenia

Kładę
Rękę
Na powierzchni
Wody
/.../

Wielka
Pustynia
Wypełniająca
Czas
Po brzegi
/.../

Owa wielka pustynia to w rzeczywistości stan ducha poetki. Ale wbrew sugestii, nie jest ona jałowa, pozbawiona życia. Zamieszkują ją bowiem lęki i emocje, stany depresyjne, wizje ostateczne. Tymi ponurymi klimatami dyryguje śmierć. Jest w tych wierszach wszechobecna, przyporządkowuje sobie wyobraźnię artystki, chodzi za nią krok w krok. Terroryzuje nawet w miejscach publicznych, w pustym autobusie ("Autobus do nikąd"). Ale bywa jednocześnie wygodnym usprawiedliwieniem porażek, strat,  poczucia braku. Skutecznym pretekstem dla niepodejmowania trudnych decyzji. Są więc momenty, kiedy dobrze służy poetce, chociaż w sposób przewrotny. Siada zatem autorka "Ze śmiercią na ławeczce", co owocuje sprawnym, klarownym tekstem. Oto fragment:

Miła Śmierci siądź przy mnie na ławeczce
Poczekaj cierpliwie jeszcze chwilkę
Pozwól rozwiązać jeszcze kilka
Błahych dla Ciebie
Naszych ludzkich spraw

Miła Śmierci spocznij u mego boku
Na ławeczce tutaj w parku
Daj jeszcze chwilę powpatrywać się w świat
/.../

Miła Śmierci wstając z ławeczki
Zamieńmy jeszcze kilka słów po drodze
Poznajmy się troszeczkę
Bym w ostatnią podróż
Nie odchodziła z kimś
Zupełnie obcym

Na szczęście ten romans ze śmiercią równoważy pragnienie romansu prawdziwego. Wizja śmierci przegrywa tutaj z perspektywą miłości. Chociaż przyznać trzeba, że w tej kwestii poetka ustawia poprzeczkę bardzo wysoko. W "Upadłym serafinie" czytamy - "Anioła mrokiem / Napełnionego / Kochać". Wymagania względem obiektu uczuć ma zatem ciut wygórowane. I tutaj tkwi jej egzystencjalny problem - jest bowiem amatorką przeciwległych biegunów. Emocji skrajnych, sprzecznych nastrojów. Przechodzi bowiem beztrosko z objęć śmierci w ramiona miłości wydumanej,  baśniowej. Atrybutami tej ostatniej są motyle, skrzydła, anioły - symbole ulotności. Taki fundament dla partnerskich relacji jest wyjątkowo kruchy. Sny, wyobrażenia, mity są słabym spoiwem uczuć dojrzałych. Podkreśla to choćby dwuwiersz z tekstu "Senny klon" - "A jednak nawet w moim śnie / Brak mi prawdziwego Ciebie". Przytoczę jeszcze fragment "Ostatniego trzepotu skrzydeł", który akurat jest zgrabny:

W gęstwinie moich myśli
Został cichy szept Twych kroków
Tak głośny że zamyka mój oddech
W szklanym słoiku

Jak motyl nadziany na igłę
Jeszcze przez chwilę trzepocze skrzydłami
Nim przestanie żyć by stać się eksponatem

Moje skrzydła nigdy już
Nie uniosą mnie ponad śmierć
/.../

Debiutancki tomik Izabeli Tonkiel jest stylistycznie nierówny. Odnoszę wrażenie, że jego pierwsza część "Haftuję łzami", to utwory młodzieńcze. Więcej w nich brawury i zapału niż oryginalnej refleksji. Z każdym kolejnym wierszem jest jednak coraz lepiej. Szczególną zaletą tych utworów jest ich autentyczność. Jeśli czasami bywają nieporadne, to jednak nigdy nie brakuje im autentycznych emocji ("Eutanazja"). Nie są wykalkulowane, pisane pod dyktando literackich mód i oczekiwań. Ufam, że "Bezdroża samotności" wyprowadzą ich autorkę na prostą drogę, w stronę literackich sukcesów.


Książkę polecam.




Izabela Tonkiel, Bezdroża samotności, Towarzystwo Miłośników Podlasia, Biała Podlaska 2016, str. 78.

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.