27 grudnia 2014 roku prezydent Republiki Białoruś Aleksander Łukaszenka zdymisjonował premiera Michaiła Miasnikowicza.
Zdymisjonowani zostali także wicepremierzy Piotr Prakapowicz i Anatol Tozik, prezes Narodowego Banku Białorusi Nadzieja Jermakowa oraz ministrowie gospodarki, przemysłu i edukacji, przewodniczący trzech regionów oraz wielu dyrektorów najważniejszych przedsiębiorstw państwowych. Łącznie stanowiska straciło 24 urzędników najwyższego szczebla.
Tłem tego politycznego pogromu był kryzys. Doszło bowiem do gwałtownego załamania się kursu białoruskiego rubla. Rząd nie chciał wprowadzać oficjalnej dewaluacji, więc z kantorów błyskawicznie została wykupiona cała waluta sprzedawana poniżej rzeczywistego kursu. Ludzie rzucili się do sklepów, by kupować telewizory, sprzęt AGD i inne towary mogące stanowić lokatę. Panika nie ustała do dziś, gdyż oficjalnie nie ogłoszono dewaluacji. Zamiast niej wprowadzono 30-procentowy podatek od kupna waluty, który nie rozwiązał problemu.
Nowym szefem rządu został 54- letni Andriej Kobiakow. Wcześniej był szefem administracji prezydenta. - Za główne zadanie uznaję zaprowadzenie porządku w gospodarce - powiedział tuż po nominacji.
Urodził się w Moskwie i jest Rosjaninem. W latach 2011-12 był ambasadorem Białorusi w Moskwie. - Dla mnie Rosja to nie jest po prostu jakiś tam kraj. Rosja to moja ojczyzna, moja żona też urodziła się w Moskwie - mówił w 2011 roku.
Szefem administracji prezydenta został Aleksander Kasiniec, dotychczas gubernator obwodu witebskiego.
Kryzys gospodarczy na Białorusi jest pochodną kryzysu w Rosji, jako że gospodarka naszego wschodniego sąsiada jest surowcowo, kooperacyjnie i handlowo zależna od gospodarki rosyjskiej.
* * *
1 stycznia 2015 roku Litwini przyjęli euro. Była to decyzja polityczna, mająca jeszcze wyraźniej odciąć Litwę od Rosji. Została podjęta wbrew większościowej opinii społecznej, bowiem poparło ją 47 procent, a 49 procent było przeciwnych. Większość jest przekonana, że euro pogłębi kryzys, rezultatem którego jest katastrofa demograficzna.
Każdego roku, głównie za sprawą emigracji, społeczeństwo zmniejsza się o 30 tys. mieszkańców, przeszło 1 proc. całej populacji.
W ciągu ostatniego dziesięciolecia wyemigrowało 500.000 osób, co stanowi 14 procent dotychczasowego zasobu ludnościowego. Na rynku panuje drożyzna; ceny są o 20-30 procent wyższe niż w Polsce.