Zauważmy jak to proroctwo, o Bestii występującej z morza, idealnie opisuje praktykę współbytowania ludzi (bo nie człowieka) naszych czasów: - nikt nie może kupić i sprzedać, doradzić i usłużyć, a nawet legalnie zarobić na swe utrzymanie bez NIP-u, konta bankowego, jakiejś koncesji, szczególnych uprawnień, rejestracji urzędowej, ZUS-u itd. Biblia Tysiąclecia sugeruje w przypisie m.in., że „trzy szóstki to wcielone zaprzeczenie niedoskonałości”. Być może to błąd redakcyjny w Jej wydaniu trzecim i winno brzmieć ”trzy szóstki wcielone to zaprzeczenie doskonałości”. Tak: - „zaprzeczenie doskonałości”. Sumy wartości cyfrowej liter nie odczytano dotąd jednoznacznie.
Legenda o Ahasverze, „Żydzie Wiecznym Tułaczu” powstała w kręgu chrześcijańskim. Wg „Historia Maior” (ok. 1250) mnicha Mateusza z Paryża w czasie drogi krzyżowej jeden z odźwiernych Piłata miał uderzyć Jezusa w twarz: -: „Idź, Jezusie, szybciej, czemu się oglądasz?” Jezus odpowiedział; „Ja idę, ale ty będziesz czekał, aż przyjdę”. W czasie wypraw krzyżowych ideę tą przeniesiono symbolicznie na cały naród wybrany, proroctwo stało się uniwersalne i zakorzeniło się też inspirująco w obszarach literatury. Legenda o Ahasverze ma profetyczne podstawy w Piśmie Świętym. Wg Ewangelii (Mt 16,28) Chrystus powiedział: – „Zaprawdę powiadam Wam: - niektórzy z tych co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim”. Nie można jaśniej wyłuszczyć źródła legendy, jej metaforycznej prawdziwości. Czekamy wszyscy, nie tylko jeden zaprzeszły Żyd, ale wszyscy, którzy swym grzechem uderzyli Jezusa w twarz, narody wszystkie. W „widowisku” Ukrzyżowania niewątpliwie uczestniczyli nie tylko Izraelici, ale i przedstawiciele innych narodów, o czym świadczą Dzieje Apostolskie wyliczające przybyszy do Jerozolimy na Święto Pięćdziesiątnicy, po chrześcijańsku Zesłania Ducha Świętego. Wspominany już Pär Lagerkvist napisał opowiadanie „Śmierć Ahasvera”. Jego błąkający się po świecie bohater, przeklina Boga, który skazał go na wieczna tułaczkę. Nie przyjmuje słuszności kary za brak miłosierdzia. Paradoksalnie generuje to stałą obecność Najwyższego w jego życiu. Świadome odcięcie się od Boga, łączy z Nim świadomość człowieka. Śmierć Ahasvera niczego nie rozjaśnia. Nie wiemy czy został zbawiony, a jeżeli został odkupiony zachodzi wątpliwość czy zbawienie zaakceptował.
Z pewnością jedno z najbardziej znanych i mistrzowskich opowiadań Jorge Luisa Borgesa „Nieśmiertelny” nie mogłoby powstać gdyby nie inspiracja legendą o Wiecznym Tułaczu. Borges twierdzi: „Bycie nieśmiertelnym jest mało znaczące; z wyjątkiem człowieka, wszystkie stworzenia są nieśmiertelne, nic bowiem nie wiedzą o śmierci; boska, przerażająca i niepojęta jest wiedza, że jest się śmiertelnym”. Borges używa w opowiadaniu imienia Cartaphilus, które jest również obecne w piśmienniczej tradycji tematu. Wymyślając (prezentując) teorię doskonałej kompensacji zdarzeń i fenomenów, Borges twierdzi, że jeśli płynie rzeka, która daje nieśmiertelność, jest inna która przywraca ból i śmierć. Są to literackie sugestie o niesamowitej sile wyrazu i jakiejś rozumnej magii przyciągania, ale jednocześnie prowokatorska przekora nad-bibliotekarza XX-ego wieku. Jego też dosięgną ostracyzm kręgów liberalno-demokratycznych w odwecie za sympatię do chilijskiej prawicy, która odrzuciła kubański eksport marksowskiej rewolty.
Wspólne cechy ma naród Abrahama i plemię Mieszka. Głównie wynika to z analogii historycznych choć różnimy się faktem, że na ziemi Polan zakorzeniły się bezkrwawo gminy judejskie. Oba narody były mordowane przez sąsiedzkie potęgi, deportowane w obce regiony: Babilonia i Asyria wobec Żydów, to czyż nie Rosja carska i Rosja Sowiecka z Syberią, Kazachstanem, Łubianką dla Sarmatów. A czyż Niemcy i ich inkubator imperialne Prusy, nie są bezpośrednio oprawcami i dla Żydów, i dla Polaków? Asymilowani Żydzi wierzyli w nową Ojczyznę, że jako twórczy obywatele niemieccy są akceptowalni i wręcz swoi. Edyta Stein rozpaczała po klęsce Cesarstwa Niemieckiego w I wojnie światowej. Nie zdawała sobie sprawy, że kontynuatorzy Cesarstwa zadadzą śmierć Jej i Jej siostrze w tzw. oświęcimskich łaźniach. „Pokłosie” asymilacji, owocowało nawet u osoby świętej, pewnego rodzaju zaćmą na oczach. Jedynym usprawiedliwieniem tego głębokiego żalu, był fakt śmierci jej kolegów akademickich w okopach linii frankońsko-germańskiej. Jednak to Cesarstwo Niemieckie wywołało wojnę, a nie była ona z gatunku obronnych.
Nasz wieszcz nazwał Polskę Chrystusem Narodów, co teoretycznie jest megalomańskie, ale na dobrą sprawę było adekwatne w czasie powstania metafory. Obecnie wraca do statusu określenia wątpliwego. Nie przystajemy jako zbiorowość do tego wzniosłego pojęcia, przenośni niewątpliwie bolesnej, ale uwnioślającej. Smutne, zasmucające. Obecnie Polska to super-papuga Narodów. Zero hamletyzmu. Heroizm na minusie. Byle mieć – spokój i to niekoniecznie tzw. „spokój święty”, który jest formą radykalnej redukcji spojrzenia na świat, ale „spokój święty”, który utwierdza w tym, co jest osobie przekazywane w narracji tych, którzy rządzą.
Żyd Wieczny Tułacz obmywa stopy
w Wiśle pod Włocławkiem
Tam, z tej tamy, w plastikowym worku
w mętną wodę rzucono ciało księdza.
Tutaj groby były zawsze
jak bochny Eucharystii: tuczyły nadzieję.
Rozdarte sosny i łkanie wierzb
zasiedliły kraj melancholią.
Klątwa krwi błogosławi tę ziemię.
Zdrada jest jej przewodnikiem.
Wracam tu w nowym wieku. A mogił przybyło,
kości ze strzępem munduru w lasku
gdzie zbierało się grzyby i w śniegach dalekich.
A mnie – odźwiernemu historii zbawienia,
odmawia się zgonu. Brudna jest woda Wisły.
Ksiądz nie był ciężki. Uderzyłem Jezusa,
który upadał pod krzyżem. Umrę kiedy On
przyjdzie powtórnie.
Obok człowiek pije tanie piwo,
przeklina. Pracował dla lepszego jutra.
Wolność bez prawdy
nie oferuje mu samej siebie.
Ja i ci ludzie jesteśmy do siebie podobni:
- dwie różne krople wiecznego chybienia.
Mam przewagę
czekam ufnej śmierci
1990
Tak więc przewaga „Wiecznego Tułacza” nad współczesnym, młodym i nie tylko młodym z racji wieku Polakiem, który musi (lub wręcz pragnie) emigrować za lepszym materialnie i uczciwszym społecznie życiem, na przysłowiowy „zmywak” pod Londynem jest metafizyczna, świadczy też o adekwatności i o tempie zmian języka potocznego odpowiedniego do przeobrażeń technicznych elektroniki, która swym dynamicznym rozwojem zapętla zwoje mózgów większości społeczeństw. Jak to się ma wobec procesu, że niby wolna Ojczyzna likwiduje swe stocznie, rybołówstwo, kopalnie i wszystko co można (po kosztownym programie naprawczym) sprzedać kapitałowi obcemu. Banki - krwiobieg gospodarki - na pniu sprzedano za bezcen (z 63 banków jedynie trzy są kontrolowane przez polski kapitał – transfer zysków jest oczywisty). Rozwój gospodarczy opiera na dogmacie, że tania siła robocza przyciągnie inwestorów z poważnym kapitałem, a innowacyjność jest zbyt kosztowna. Kraj składaków i montowni, samochodów ze „szrotu”, to Polska A.D. 2015. A na pewnym portalu amerykańskim można wyczytać, że Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej (w roku 2009) kupczy polskimi interesami za rzecz środowiska potomków Mojżesza (ten fakt nie został zdementowany przez ówczesny Urząd Prezydencki). One oczekują od Polski gigantycznych odszkodowań i to właśnie sprzedaż naszego dobra narodowego, które się ostało i wzorowo prosperuje, czyli Lasów Państwowych na być źródłem zaspokojenia roszczeń. Tak więc w grudniu 2014 r., pod osłoną nocy, koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego chciały przepchnąć zmianę Konstytucji, w której byłby zapis o możliwości sprzedaży polskich lasów na mocy ustawy rządowej. Zmianę zablokowano. Dalej możemy pod sosnami i brzozami zbierać grzyby i inne runo, nie spotykać kolczastego drutu i tabliczek „teren prywatny – wstęp wzbroniony”. W roku 2010 premier (niby niepodległej Polski) przyjmuje nagrodę im. Waltera Ratenauera. Jak premier może przyjąć nagrodę im. ministra spraw wewnętrznych pokonanych Niemiec (pochodzenia żydowskiego), który negował prawo Polaków do posiadania własnego Państwa!? Ratenauer był konstruktorem porozumienia z Rapallo, które ponad państwowością Rzeczpospolitej skoligaciło pokonane Niemcy z Sowiecką Rosją, a w niedalekiej przyszłości zaowocowało paktem Ribbentrop – Mołotow, IV- tym rozbiorem Polski. Tenże premier przyjął nagrodę Karola Wielkiego, którego tron Bolesławowi Chrobremu przekazał w Akwizgranie Cesarz Otton. Przyjęcie tego zaszczytnego odznaczenia dyktowanego przez mocarstwową „Mecenas” jest symptomatyczne, wskazuje kto jest wynagradzany, na czyim jest się żołdzie za polityczną uległość, kto kupuje pełną dyspozycyjność ościennego kraju. Chrobry przyjmując tron nie był na niczyim żołdzie, siła wywoływała poszanowanie.
Teraz przenieśmy się dużo, dużo wieków wstecz, do początków państwowości polskiej: „Mały Bolesław urodził się więc w uroczystość św. Stefana króla, matka zaś jego, zaniemógłszy następnie, umarła w noc Bożego Narodzenia. Niewiasta ta pełniła dzieła miłosierdzia wobec biednych i więźniów, szczególnie bezpośrednio przed śmiercią, i wielu chrześcijan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów.” - tak pisał Gal Anonim o Judycie czeskiej żonie księcia Władysława Hermana. Mamy wiek jedenasty po Chrystusie, a już na ziemiach polskich (lub bezpośrednio przyległych) znamy z wiarygodnych źródeł dowody na żywe kontakty handlowego żywiołu narodu wybranego ze wspólnotą Polan, Wiślan i Ślężan. Najprawdopodobniej chodzi o twardy fakt, że kupcy arabscy i żydowscy – tych ostatnich nazywano radanitami, od rzeki Rodan w Prowansji – zaopatrywali się w księstwa Słowiańszczyzny w niewolników, „towar” niezwykle cenny. Informacje o prowadzeniu tego intratnego procederu zawdzięczamy geografowi Ibn Hurdadbekowi oraz żydowskiemu kupcowi Ibrahimowi Ibn Jakubowi, wizytującemu Pragę w 965 r. Tak więc dzieje Żydów i Sarmatów skoligaciły się już u zarania państwa Polskiego. Nie było to jednak dobroduszne „sam na sam”, okrągłe stoły szlachetnego rycerstwa. Późniejsze fakty masowego osadnictwa żydowskiego w Polsce wiążą się z falami prześladowań Żydów w Europie Zachodniej. Najpierw więc były to stosunki handlowe, później osadnictwo pod patronatem polskich królów ratujące społeczność spod znaku Talmudu i Kabały, od zagłady ze strony Franków, Germanów, Hiszpanów. Często się o tym zapomina. Trzeba, jak hinduistyczną mantrę, powtarzać prawdę, że: „Wieloetniczna Rzeczpospolita była stosunkowo tolerancyjna w kwestiach wyznaniowych (…) Decydujący o najważniejszych kwestiach naród szlachecki, strzegąc swoich interesów materialnych, nie dopuszczał do rozbudowania aparatu państwowego, szczególnie czujnie kontrolując finanse. Szlachta płaciła podatki nieregularnie, zgodnie ze swą wolą i doraźną potrzebą, ich pobór oddając w dzierżawę. Sprzężenie tych okoliczności sprawiło, iż ustanowiony w 1580 r. przez Stefana Batorego sejm żydowski (Waad arba aracie – Sejm Czterech Ziem), majmy dopomóc w regularnym zbieraniu podatków, bardzo szybko przekształcił się w naczelny organ samorządu żydowskiego, uprawniony do rozstrzygania spraw Żydów w skali całego kraju.”
Na tle innych krajów i księstw renesansu czy baroku: „Samorząd żydowski w Polsce ze swoją trzystopniową strukturą (kahały, ziemstwa i Waad, od 1623 r. osobny sejm mieli Żydzi litewscy) i bardzo szerokimi uprawnieniami fiskalnymi oraz prawem do rozstrzygania spraw własnych , był fenomenem w skali europejskiej.” Żydzi sami dążyli do autonomii i ją otrzymali. Dlatego zarzucenie Polakom, że antysemityzm wyssali z mlekiem matki jest podłym oszczerstwem. Oczywiście incydenty się zdarzają (inspirowany przez UB pogrom kielecki z 1946 r. jest wymowny. Jego NKWD-owską i Ubecką podszewkę zbadał i opisał Krzysztof Kąkolewski. Jedwabne to sztandarowy argument na patologiczny antysemityzm wszystkich Polaków. Natomiast porównywanie krzywd, które doznali Żydzi mieszkający na terytorium Rzeczpospolitej od Polaków i krzywd, których doznali Polacy na swym terytorium od Żydów (NKWD i Bezpieki) jest już, wg politycznej poprawności, z definicji nieuprawnione. Pierwszego wielkiego pogromu, na formalnie naszym terytorium, doznali Semici z rąk Kozaków Chmielnickiego w połowie XVII w., co zaowocowało strachem społeczności żydowskiej przed obcymi żywiołami. Tego wątku nie podjął Adam Hofmann w filmie „Ogniem i mieczem”. Pewnie dla „świętego spokoju”. Ukazanie prawdy historycznej, mogłoby wywołać histerię postępowców. Przemilczanie istotnych faktów, to efekt narodowej „pedagogiki wstydu” generowanej przez środowisko krakowskiego Tygodnika i satelickich wzorcowni. Wolno wyrażać tylko, starannie wydestylowane z prawdy, prawdy cząstkowe, czyli prawdę bez cienia prawdy. Ona żywotnie jest prawdą do życia. Natomiast prawda jako taka powoduje w człowieku szramy po implozji tyranii standardu i wypada przytoczyć ks. Jerzego: „Prawda, która nic nie kosztuje jest kłamstwem”. Mimo tych negatywów, prawda, choć nie ma powabu rasowej kobiety, pulsuje siłą czystej atrakcji.
Puentowanie tych rozważań, w kontekście przytoczeń, refleksji własnych i opinii obcych, nie będzie łatwe, z pewnością nie może być jednoznaczne.
Przypominałem sobie formułę „ignotus per ignotus” (nieznane przez nieznane), czy „idem per idem” (to samo przez to samo). Dotyczy rekapitulacji w kwestiach metafizycznych; natomiast fakty, wydaje się, że są uprawnione do zakotwiczania się w jądrze opinii, choć od faktu do prawdy wiedzie trakt ciernisty.
Żyjemy w XXI-wieku. Nie wiadomo dlaczego, dla części komentatorów życia zbiorowości, jest to powód do chwały i jej triumfalnej manifestacji. Teraz fakty nie zaistnieją samoistnie, nie mogą być „faktami suchymi”. Funkcjonuje tylko ich kontekst i rozbudowana interpretacja typu drogi rozwidlającej się do nikąd. To bezrozumne rozszczepienie intelektu ułatwia, albo i wręcz promuje feerie manipulacji. Wszystko może być skutecznie skonsumowane (lub wydalone) w kontekście ogromu kontekstów, sfalsyfikowane powierzchniowo i demagogicznie, a przede wszystkim poddane mowie przemilczenia...
Nie jest oczywista klęska tych refleksji w sensie holistycznym. „Par fas et nefas” (wszelkimi - dostępnymi na tę porę - środkami) mojego umysłu i intuicji: - starałem się sprostać niewykonalnemu zadaniu. Wiele wątków brutalnie zredukowałem, wiele „zbrodniczo” pominąłem. Wrócę do mott, którymi opatrzyłem ten tekst. Odpowiedzią na wahania jest status cząstkowego Mistrza Bólu i owo szaleństwo w dążeniu do „uchwycenia prawdy”, bo „prawdy poza prawdą nie ma”. I proszę nie traktować tego jako błędnego koła, ale problemu, do którego rozwiązania trzeba użyć czegoś więcej niż tylko trafnych argumentów. Może zbioru jakichś alegorii, symboli, metafor wyświetlonych na podłożu prymitywnie zarysowanych na biało-czarnym ekranie, które bolą wszystkie strony ideowego konfliktu? Na pewno w takich tematach może być przydatna ironia traktowana jako zestawianie założeń, tez do udowodnienia, zastanych tez „udowodnionych”. Nie ma co ukrywać, że pod łagodnym opakowaniem maski współczesnej cywilizacji post-łacińskiej, kryją się ostre zadry kontrowersji myśli uniwersalnej, środowiska żydowskiego, postmoderny, chrześcijaństwa. I to na polu starć ideowych ogrodzonym faktografią powszechnie dostępną.
Aby uciec od zakleszczenia opinii w problemie mogącym przyprawiać rozum o histeryczne palpitacje prowadzące do zawału emocji, można, a pewnie i trzeba, zakończyć ten zbiór słów słowami w formie obfitującej w retoryczne figury: - tak więc zaprezentowałem powyżej wklęsłą wypukłość i nie będę się przekomarzał, że jest to wypukła wklęsłość. Wobec tego twierdzenie, że ziemia jest okrągła, wręcz gruszkowata, jawi się jako formalna nadgorliwość instrumentarium rozumu. Chce przystawać do niewytłumaczalnej rzeczywistości bez podkładu ironii. Kula matematyków i filozofów jest figurą doskonałą. Każdy punkt jej powierzchni jest idealnie bliski nieskazitelnej krynicy swego ograniczenia, dogmatowi środka, który jest rozpoznawalny jedynie w urojeniach. Tam gdzie człowiek wciska swe stopy w glebę dostatecznie żyzną, lub owocnie jałową, ziemia staje się depresją, kiełkuje refleksją. Naiwni sądzą, że zakwita złogami nadziei.
2014/2015