Mieszkaniec Sękatej Doliny
gdy otwierał swą pustą stodołę
wnosił snopki żyta ostrożnie aby nie
uronić ziarna życia w spiekocie pelną
piersią wdychał zapach ziemi
W kurzu pocie napełniał pustą skarbonkę
Teraz na glinianym klepisku
kiełkuje niepotrzebne ziarno
przez szpary w deskach strzelistej katedry
sączy się światło w rozedrganym kurzu
proteście... gdy nikt nie protestuje
Po mieszkańcu Sękatej Doliny
została pusta skarbonka przyzwoitości
wyśmiewana przez jego potomstwo –
mieszkańców chemii przeżuwaczy miast
Niezaradny nietoperz przypalany pochodnią
fałszywego blasku zwisa nieruchomo
głową w dół w niemym sprzeciwie
pustej stodoły dobrego smaku
Krzyk wszy z wysokiej
trybuny że zabiorą jej świat
odbiorą ciepło krwi
Mroczne labirynty argumentów
groźne miny jak zimy
obrońców demokracji na niby
Oda do radości
pełna sprzeczności jak
odmawianie różańca na czas
To idzie nowe w pochodzie
radośnie machając kwiatami
przed wysoką trybuną
zbiorową trumną
Zgodnie z instrukcją
należy wykopać dół
wrzucić zbędne kamienie
pomyśleć nad mową końcową
Nie mogę zachować powagi
stroję upiorne miny
opisywacza fikcji