Ja zawsze mam - ze sobą mały teatr
- scena gdzie wzrok nie sięga – tak tu...i tam
stróż – anioł mym suflerem – i nie wiem co to trema
do ostatniego widza – nie widząc was – wam gram.
Nie wentylator to lecz wiatr – a wieje jak mu każę
„to be” – czy tylko grać - a może - się zawaham
gdy w chybotliwy cień – wpiszę weń wasze twarze
- w weneckie maski jak - księżyca srebrna blacha...
Tu cena i przecena – z kim dialog - czyj dekalog
i kto ostatni z was zostanie na pokładzie
cyrk – teatr czy kabaret – bermudzki trójkąt to
- tu życiem nie zapłacisz żyjąc ot tak z dnia na dzień...
Burza w klawiszach drzew – noc dudni jak fortepian
stolica czy Tykocin – Manhattan bądź pustynia
przez mgieł kurtynę idę – w antrakcie mam loterię:
- aktor, inspicjent - pantokrator...czy – szalony kataryniarz...