Samochwalczo przez lata mogłem mówić, pisać: „Protokół Kulturalny” – jedyne od ponad 20 lat, pismo literackie w Poznaniu, po upadku „Arkusza” Bogusławy Latawiec… Teraz sytuacja się zmieniła. Już drugi rok poznański oddział ZLP wydaje „ReWiry”, kwartalnik literacki.
Redaguje zespół: Jerzy Beniamin Zimny (redaktor naczelny), Anna Andrych i Zbigniew Gordziej (zastępcy naczelnego), Maria Magdalena Pocgaj (sekretarz), Rafał Różewicz, Zofia Grabowska-Andrijew, Karol Samsel, Janusz Taranienko, Andrzej Walter. Stali współpracownicy: Krystyna Mazur, Urszula M. Benka, Robert Rudiak, Czesław M. Szczepaniak. Przypomnijmy… Wychodziły w Poznaniu, po II wojnie, pisma: „Życie Literackie”, „Tygodnik Zachodni”, „Wyboje”, „Nurt”, „Nowy Nurt”, „Już jest jutro”, „Gazeta Malarzy i Poetów”, „Arkusz”.
Kształt edytorski „ReWirów” wyraźnie przypomina okładkę i układ graficzny „Zeszytów Literackich”, redagowanych przez Barbarę Toruńczyk, ważnego – znaczącego periodyku, dziś niestety, nieodżałowanej pamięci… To dobra szkoła, tradycja. Prawie 200 stron… Tytuł kwartalnika (autorstwa Jerzego Beniamina Zimnego), celnie nawiązuje do tradycji literackiej, do dziejów środowiska. „Wiry” – to bowiem nazwa oddziału KKMP (Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy) z lat 1970-ych, pracującego w Poznaniu pod mecenatem ZW Związku Młodzieży Wiejskiej, potem pod kuratelą Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Miałem ongi przyjemność przewodniczenia temu gremium. Nie było partyjnej kontroli, wymagań… Z ramienia organizacji „opiekował się” nami Marek Król, dziś wybitna osobowość mediów, świata polityki. „Wiry” – starsi pisarze mieli swój kwartalnik „Nurt”, my – „Wiry”. Nazwę wymyślił nam Ryszard Milczewski-Bruno. W podpoznańskich Wirach mieszkał Jerzy Szatkowski.
W numerze 3(6) „ReWirów” (bo najpierw pro domo sua), znajduję fragmenty zapowiadanego zbioru esejów Jerzego Beniamina Zimnego pt. „W Nurcie odnowy”, poświęcony 50-leciu naszego Klubu Literackiego i antologii „Daję Słowo”. Recenzent wprawdzie przyznaje, że prowadzony przeze mnie od 1970 roku Klub Literacki jest ewenementem w skali kraju, jednakże z całą surowością (niesprawiedliwością?) obchodzi się z wydawnictwami klubowymi. Skupia się na pięciu pierwszych arkusikach, zeszycikach – nazywając niektóre z nich (niesłusznie) almanachami, zestawia nazwiska, sprawdza obecność poetów w następnych publikacjach. Pyta o przyczyny ich nieobecności. Trudno pojąć czemu służy ta statystyka. Nieszczęsna ta szkoła krytyki Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza, który pokawałkował dzieje nowszej poezji na pokolenia, pod – pokolenia i pod… Dalej mowa o śladzie komercji w antologii. Nie rozumiem. Skupiając się na wspomnianych „zeszycikach” (wiadomo, cenzura nie pozwalała), autor omówienia pomija dwa obszerne almanachy „Na końcu świata albo języka” (Poznań 2011) i poprzedzającą tę publikację dwutomową antologię „Arka” („Zamek poetycki” i „Zamek prozaików”), wydanych przez Centrum Kultury Zamek w 2005 roku. „Arka” uzyskała międzynarodowy certyfikat as the international best selection of poems of the year 2005. Recenzent pominął także redagowaną przeze mnie przez lata w Centrum Kultury Zamek, serię wydawniczą „Zamkowe arkusze literackie”. Na koniec pretensja Jerzego Beniamina Zimnego – miast wydawać antologię 50-lecia, należało napisać monografię środowiska w jego półwieczu… Jurku, to setki imprez i jeszcze więcej nazwisk… Praca dla zespołu naukowców. Miast sprawdzać obecność autorów w poszczególnych publikacjach, szkoda, że nie zająłeś się na przykład debiutami 50-lecia w Zamku… To zestawienie byłoby może znacznie ciekawsze. Oto niektóre z nazwisk: Dawid Jung, Michał Januszkiewicz, Tomasz Mizerkiewicz, Piotr Michałowski, Grzegorz Wróblewski, Tadeusz Żukowski, Wojciech Gawłowski, Magdalena Gałkowska, Piotr Bagiński, Bogna Hołyńska, Norbertt Skupniewicz (jako poeta), Tadeusz Stirmer, Roman Bromboszcz debiutował kaprysem filozoficznym pod tytułem „Pudełko zapałek” i wierszem „Herbertowi”, Grażyna Banaszkiewicz prozą „Godzina życia”, Anna Kokot opowiadaniem „Pożeracz”, a Sebastian Nowak – wierszami.
I po co ja to wszystko piszę? Naczelny ma swe zdanie. Tekstem publikowanym onegdaj w sieci pt. „Skandal w Klubie Literackim”, z grubej rury napadł na poetki kręgu „Protokołu Kulturalnego”, po czym na spotkaniu swym autorskim w Klubie przyjął na pierś filipikę Danuty E. Dachtery, bez zmrużenia oka, ale uchylił się od odpowiedzi, zrejterował. Oczywista obecność redaktora naczelnego w „ReWirach”, to on wybiera teksty, kształtuje profil pisma. Znaczącą objętość omawianego numeru zajmują też teksty pióra Jerzego Beniamina Zimnego oraz omówienia poświęcone jego publikacjom. Także i moja recenzja… Może to trudności z szerszym naborem propozycji do kwartalnika? Bo redaktor jest otwarty, szuka piór, kontaktów. Odnosi się wrażenie pewnego pośpiechu w doborze materiałów. Wiem… Niełatwo „robić” kwartalnik. A jeszcze przecież własna twórczość… Zajęty przez lata karierą zawodową, oddalony od literackich ośrodków opiniotwórczych Jerzy Beniamin Zimny przez cały czas pisał. Teraz, gdy czas i okoliczności na to pozwalają, nadrabia zaległości. Stąd i znacząca liczba w krótkim stosunkowo czasie, własnych publikacji: powieść, zbiór eseistyczny (sylwa?), tomiki poezji. W zapowiedziach powieść, eseje, dzienniki. Wracając do numeru 6 „Rewirów”… Zapewne, mój późny wiek przyćmiewa mi odbiór wielu prac, ale zachowałem ambicję i bardzo chciałbym sobie przyswoić lotne frazy dziennika („Z notesu”) pióra dr. Karola Samsela. Że nie wspomnę o „Auto da fé”… Też byłem kiedyś na polonistyce i nawet miałem dobre stopnie. Dobrze czyta mi się we fragmentach prozę Pani Eguckiej, trudniej opanować dłuższe partie.
Dzięki „ReWirom” ujawniają się, przypominają czytelnikom nazwiska twórców nieczęsto obecne w tzw. szerokiej świadomości odbiorczej. Cenne publikacje Roberta Rudiaka, liryczne felietony Marii M. Pocgaj, głębokie recenzje Zofii Grabowskiej-Andrijew, prace Konrada Sutarskiego (polski pisarz na Węgrzech, ostatni żyjący, czynny w literaturze członek grupy literackiej „Wierzbak”)… Wiersze Anny Andrych – moje prywatne odkrycie… Wyróżniają się felietony Zbigniewa Gordzieja pisane w cyklu „Bez asekuracji”. Wreszcie inny język, problematyka spoza humanistycznego sosu, w stronę nauk ścisłych, medycyny. Może wyróżnić w „Rewirach” w spisie treści dział „felietony” – materiały nazywane dotąd - esejami? Z numeru na numer „ReWiry” ciekawsze… Rozmaitość języków, postaw, wiele tekstów niezbyt obszernych, pozwalających utrzymać uwagę czytelnika. W ostatnich numerach wyjście poza literaturę, w stronę muzyki, twórczości plastycznej – kolorowe wkładki z reprodukcjami prac Piotra Stasika, Andrzeja Haegenbartha…