Odwoziłem do Domu Starców
matkę mej żony do Alwerni.
Prosiłem Boga, by popatrzył,
jaki los ludzki jest mizerny.
Traciła pamięć wprost okrutnie.
Do własnej córki rzekła "pani".
Było mi tak boleśnie smutno,
że teraz w domu tym zostanie.
Czas się z nią obszedł tak straszliwie,
choć kiedyś piękna wprost nad podziw.
Dlaczego bogów serca zimne?
Los ludzki nic ich nie obchodzi?
Bogowie wciąż nas wiary chlebem
karmią, że tam za śmierci rzeką,
będzie cudownie. Znaczy w Niebie.
Ból zawsze blisko. Raj daleko.