Ta, co z miłości wiecznie wiernej słynie,
Jutrzenka, do mych powiek blaskiem puka
I zapowiada, że zaraz wychynie
Ta, którą wiernie wszędzie zawsze szukam.
Czekam i czekam, udręką się pieszczę,
Żalem się sycę, goryczą nacieram.
Słońce już wzeszło a jej nie ma jeszcze.
Wszystko umarło, tylko nie nadzieja.
To ona, głupia, nie poparta niczym.
Nie z tego świata, tylko z mego serca
Każe na wybuch mego słońca liczyć.
Liczę do zmierzchu, nieprzytomnie liczę.
Nocą przychodzi rozpaczy morderca.
Nie ginę, chociaż pozostaje z niczym.