Paweł Biliński jest autorem tomiku Bezsynność. To jego drugi zbiorek wierszy. Autor jest laureatem wielu literackich potyczek, publikował w pismach tradycyjnych i internetowych.
Bezsynność to książka wyjątkowa, na wskroś osobista, mająca cechy sprawozdania lub dokumentu. Jest zapisem ojcowskich emocji po stracie syna, kroniką czasu żałoby, w której poetycki blichtr ustępuje miejsca zwykłym uczuciom. A te, chociaż zakorzenione w tragedii, nie epatują histerią, są stonowane i wyważone. Autor nie zawstydza czytelnika własnym dramatem, dyskretnie i powściągliwie opowiada nam swoją historię. Mając złamane serce nie filozofuje. Nie czuje się powołany do perorowania z katedry. Dlatego ten wiersze przekonują, skracają dystans. Pozwalają czytelnikowi, chociaż przez moment, uznać ten dramat za własny. Wiersz tytułowy:
cierpię na bezsynność
to choroba podstępna i nieuleczalna
lubi zaatakować nagle o nieprzewidzianej porze
na przykład w słoneczny poranek kolejnego dnia długiego lata
można się nią zarazić nawet przez telefon
zaraz po słowach siedzi pan? a czy może pan usiąść?
w miejscu gdzie dotąd miałeś syna
robi ci się dziura
12.09.2018
Owa dziura jest tylko z pozoru pusta. Nie dryfuje bowiem w niebycie. Z każdą kolejną sekundą wydaje się zapełniać. Ma swoistą moc przyciągania. Po pewnym czasie pełno w niej wspomnień, zdjęć, zapachów, strzępków rozmów. Nawet przedmiotów po zmarłym. A te, chociaż materialne, stają się nagle pustymi skorupami bez duszy. Tkwią bezużyteczne na półkach, w szafach, pudełkach. Przypominają rekwizyty z niedokończonego filmu, które już nigdy nie będą użyte. Czytamy o tym w wierszach Rzeczy pozostałe i Człowiek ilustrowany. Bywa jednak, że owe przedmioty mają niepokojącą aurę, emanują destrukcją. Odnajduję ją w Butach, gdzie autor staje na przysłowiowej krawędzi. Pogrążony w rozpaczy i bezsilności, gotowy jest podjąć decyzję ostateczną. W akcie desperacji chce dołączyć do syna. Przynajmniej tak ten tekst rozumiem. Przytaczam go w całości:
w twoich butach
które przywiozłeś z Norwegii
snuję twoje myśli
że świat jest cierpieniem
i tak trudno w nim o miłość
kiedy nadjeżdża pociąg patrzę na szyny
staram się wtedy myśleć o czymś dobrym
i że na mnie jeszcze nie czas
19.04.2019
Jednakże jest w tych wierszach, jakby na przekór Sztuce płakania, również nadzieja. Mozolny powrót do codzienności. Próby zaakceptowania niespodzianek dnia powszedniego, bycia w teraźniejszości. Początkiem takiego zwrotu jest dla mnie Dziewczyna z Kłodzka. Ale widać to wyraźniej w Przy koszeniu trawy. Tutaj kwiaty odzyskują swoje barwy, jest soczysta zieleń, zwykły trud przy koszeniu trawy. W tym wierszu przez mrok prześwituje światło, perspektywa szczęśliwszego jutra. I chociaż w kolejnym tekście Maj poeta ma nadal w sercu ciemną mroźną zimę, to jednak towarzyszy mu kolejna pora roku, symbolizująca powrót do życia, kwitnienie, odradzającą się witalność. A zatem - jak to jest żyć dalej - pyta w wierszu Znaki. Zapewne sam siebie. To wyjątkowy tekst - świetnie napisany, niejednoznaczny, kontynuujący się w wyobraźni czytelnika. Oto on:
dajcie mu spokój przebył długą drogę
z kraju bez śmierci aż na dno ciemnej doliny
dajcie mu spokój potrzebuje teraz czasu
żeby spróbować jak to jest żyć dalej
na razie ma nadzieję
że miłość nie obraca się w niebyt
wierzy że umie rozpoznawać znaki
13.11.2018
Wspomniałem o kilku wierszach z tego zbioru. Nie sposób pisać o wszystkich. Pozostałe im nie ustępują. Ta książka jest zamkniętą całością, również w warstwie stylistycznej. Potwierdza prawdę, że wyobraźnia jest poetom niezbędna, ale bez bagażu osobistych doświadczeń, często skrajnych przeżyć, ich robota przypomina dmuchany ryż. Tutaj autor nie konfabuluje, tkwi centrum prawdziwego dramatu. Jest jego zakładnikiem i więźniem. Stąd taka wiarygodność tych wierszy. I taki żal, że musiały powstać.
Paweł Biliński, Bezsynność, Fundacja Duży Format, Warszawa 2012, ss.54