Nie będzie o czułości, tak obecnie za sprawą chłodno myślącej Olgi Tokarczuk modnej, lecz o odczuwaniu. Terminy niby bliskie sobie, ale też trochę od siebie oddalone. Bo czułość wylewa się na zewnętrz, dotyka przedmiotu czułości a odczuwanie pozostaje wewnątrz, boi się, bądź nie może się uzewnętrznić.
Będzie więc o poezji Ludwika Filipa Czecha zawartej w tomie Więcej. Wprawdzie to odczuwanie na swój sposób wychynęło na zewnątrz, bo dało się zapisać w wierszach, ale nie do końca z nory ego wylazło.
Dowodzi tego wiersz To, które
gdyby tylko mogło
wyskoczyć ze mnie
stanęłoby w otwartym oknie
i zaczęło krzyczeć
Poeta godzi się z tym felerem swego życia a może nawet świata w ogólności i pisze chłodnym pewnikiem:
nigdy tego nie opowiem
nigdy nie opiszę
Co i jak nadodczuwa, bo jest to dziesięć w skali odczuwania, która dalej nie ma kresek, autor Mgieł i zapachów?
Przede wszystkim zmysłowo, co w tym tytule jednego z ośmiu zbiorów wierszy wyraźnie zaznaczył. W kolejności: dzieciństwo i młodość, poezję i poezjowanie, tudzież czytanie i pisanie recenzji do „Akantu”, empatię wobec innych ludzi, zarazę covidową, wojnę w Ukrainie. Można nawet zbudować takie rozdziały, gdyby tych wierszy było więcej, ale jest ich mało, w sumie tylko 35. Świadczy to z jednej strony o wyrafinowanej powściągliwości i szacunku dla poezji jako takiej, a z drugiej strony o równie wyrafinowanym, wyniosłym lenistwie. W efekcie tych dwóch przyczyn zbiór Więcej nie ma niczego ponad miarę, czyli wierszy poronionych albo po prostu martwych. Tytuł zbioru jest tylko przekornym, prowokującym otwarciem się na ów świat, którego nie da się opisać. Szansą dla czytelnika, który tak jak ja zachwyca się świetnie skrojonymi wierszami, zamykającymi się brawurowymi nierzadko puentami, ale nie zatrzaśniętymi na amen. Czytelnik pragnie więcej i nich to więcej sobie sam buduje, bo na tym przecież polega dialog poety z odbiorcą. Poeta tylko podprowadza.
Zmysłowa i gorąca (dwa wiersze mówią euforycznie o czerwieni) poezja autora Tabu ubrana jest w prostą leksykalną sukienkę. Nie ma ciężkich deseni abstraktów i filozofii. Obscena, wulgaryzmy i kolokwializmy sprowadzają się tylko do skromnego skurwiela, donosiciela i chuja oraz odchodów, będących metaforą grafomańskich płodów. Taka powściągliwość werbalna świadczy o całkowitym panowaniu nad piórem i kunszcie literackim.
Bo Ludwik Filip Czech pisze:
rzadko
niechętnie
powoli
ale jak już
to od razu
kurwa
na czysto
Autor Mimikry zazwyczaj kończy swoje recenzje w Akancie życzliwą rekomendacją:
Książkę polecam, ale ja idę dalej, gdyż piszę: Książkę tę nakazuję, jeśli ktoś chce poznać prawdziwą, mądrą i kunsztowną lirykę.
Ludwik Filip Czech, Więcej, Warszawa 2022, Fundacja Duży Format, ss. 44