To dla ciebie, mówi moja najstarsza córka,
pachnąco wyciągając rękę zakończoną
zwinnym bukiecikiem konwalii.
Zawsze je przecież lubiłaś, usiłuje tłumaczyć
niespodziewane zaistnienie kwiatów między nami,
jakby sam dzień majowy nie był dobrym powodem.
Patrząc mi w oczy, znacząco wędruje jeszcze pełną
aromatu dłonią po najnowszej wypukłości ogromnej
brzusznej kuli, wzdłuż jej napiętych południków,
aż do bieguna mocno już rozkwitłego pępka,
z czułością gładząc przenośny cały świat.
Spoglądamy na siebie, nic więcej nie mówiąc.
Bardzo dobrze wiemy, że patrzymy t o s a m o .