Trudno jest opisać historię życia Imanuela Kanta. Nie miał on bowiem ani życia, ani historii. Prowadził uporządkowane mechanicznie, prawie abstrakcyjne życie starego kawalera, przy cichej, ustronnej uliczce w Królewcu... Wstawanie, picie kawy, wykłady na uniwersytecie, jedzenie, spacer — wszystko miało swój określony czas i sąsiedzi wiedzieli dokładnie, że wybiło wpół do czwartej, kiedy Emanuel Kant w szarym surducie, z hiszpańską trzcinką w ręku przekraczał próg domu i wędrował wąską alejką lipową...
Spacerował tam i z powrotem osiem razy, o każdej porze roku, a kiedy było pochmurno... widziano, jak jego sługa, stary Lampe, z trwożliwym niepokojem szedł za nim, z parasolem pod pachą, jak wcielenie Opatrzności.
Dziwny to kontrast między codziennym życiem tego człowieka a jego rewolucyjnymi, burzącymi świat ideami! Doprawdy, gdyby obywatele Królewca przeczuli całe znaczenie tych idei, baliby się tego człowieka o wiele bardziej niż kata, który uśmierca tylko ludzi. Ale ci poczciwcy widzieli w nim jedynie profesora filozofii, i kiedy mijał ich o określonej porze, pozdrawiali go przyjaźnie i nastawiali według niego swoje zegarki... A przecież” - jak czytamy w pracy Heinego Geschichte der Religion und Philosophie in Deutschland wydanej w 1834 r. - „szturmował niebo, wyciął w pień całą załogę, Władca Świata pływał we własnej krwi, nie było już miłosierdzia... Nie było zapłaty na tamtym świecie za zachowanie wstrzemięźliwości na tym... a stary Lampe stał przy tym z parasolem pod pachą... i łzy spływały mu po twarzy. Wówczas Emanuel Kant zlitował się i pokazał, że jest nie tylko wielkim filozofem, lecz także dobrym człowiekiem. Na wpół z ironią powiedział: »Stary Lampe musi mieć Boga, inaczej ten biedny człowiek nie będzie mógł być szczęśliwy - tak mówi praktyczny rozum - jeśli o mnie chodzi, to niech także ten praktyczny rozum potwierdzi istnienie Boga...« A może” - dodał Heine z ironią - „Kant zaakceptował Zmartwychwstanie nie tylko z powodu starego Lampe, lecz także ze względu na policję? A może też i naprawdę działał z przekonania?”
Bez względu na to, jak było naprawdę, teoretyczny rozum Kanta - według jego określenia „czysty” rozum zniweczył Boga, zaś jego rozum praktyczny zwrócił go ludziom, i onże Bóg musiał w każdym bądź razie mieć wiele poczucia humoru, skoro dał. spotkać się dwom tak skrajnie odmiennym Prusakom, Kantowi i Hoffmannowi, w rodzinnym mieście ich obu, Królewcu, chyba tylko po to, aby wykazać, jak dalece różne rzeczy można zmieścić w rubryce zatytułowanej „Duch pruski”.
Należy przy tym zauważyć, że sam Imanuel Kant zawsze podkreślał, iż jest pochodzenia szkockiego. Niektórzy badacze twierdzili jednak później, że to nieprawda. W każdym razie sam filozof wcześnie zmienił początkową literę swojego nazwiska. Jego ojciec, który mieszkał na początku XVIII wieku w Kłajpedzie, był drobnomieszczaninem, rymarzem. Później przeniósł się ze swoją rodziną do Królewca i pisał się jeszcze Cant. Opowiadał też dzieciom, że jego ojciec przybył do Prus angielskim statkiem z Wielkiej Brytanii.
PS. Podczas pobytu Bractwa Inflanckiego 22-26 kwietnia 2017 roku w Królewcu obrano Imanuela Kanta za kolejnego siódmego już patrona. Po powrocie z Nadpregola bracia przestudiowali twórczość filozofa.