Dokładnie rok temu w Nr1(79) „Świata Inflant" ze stycznia 2010r. zamieściłem artykuł pt. „Inflanty, kryzys światowy a sprawa polska". Starałem się przedstawić sytuację polityczną, obronną i ekonomiczną krajów związanych historycznie i kulturowo z dawnymi Inflantami na tle światowego kryzysu. Sporo miejsca poświęciłem ostatniemu dwudziestoleciu, które doprowadziło do ukształtowania się pozycji poszczególnych krajów regionu. Trudno oczekiwać, aby w ciągu 1 roku nastąpiły jakieś przełomowe wydarzenia, które mogłyby całkowicie potwierdzić lub podważyć zaistniałe trendy. Nie mniej warto pokusić się o aktualną ocenę pewnych aspektów ogólnych, jakie mogliśmy naocznie obserwować podczas naszych licznych podróży po tych krajach w ramach „Bractwa Inflanckiego".
Nie zmieniła się istota ustrojów demokratycznych państw regionu, chociaż nie wszędzie jednakowo rozumiana. Stabilność polityczną tradycyjnie utrzymują Szwecja i Finlandia, mimo że w obu tych krajach ostatnio pojawiło się zagrożenie terrorystyczne i ksenofobia w odniesieniu do imigrantów. Szwecja, która przewodniczyła Unii Europejskiej w pierwszym półroczu 2010 r., wraz z Polską próbowała ożywić Partnerstwo Wschodnie i przyciągnąć do struktur europejskich takie kraje jak: Białoruś, Ukraina, Mołdowa (o Gruzji już zapomniano), zresztą z mizernym skutkiem.
Wybory prezydenckie na Ukrainie i Białorusi pokazały, że pomimo niekiedy sprzecznych interesów, kraje te wolą ściślej wiązać się z Rosją niż z Unią Europejską. Z jednej strony wynika to z mało atrakcyjnej oferty UE, a z drugiej z wciąż trwałych powiązań historycznych i gospodarczych z Rosją. Szczególnym przypadkiem jest Białoruś, której przywódca Aleksandr Łukaszenka, cały czas lawiruje między UE i Rosją, obrażając się i przymilając do obu stron, a jednocześnie, mimo szumnych zapowiedzi poluźnienia „swoistej demokracji", prowadząc do umocnienia systemu autokratycznego. Nie mówi się już o Związku Białorusi i Rosji (ZBiR), ale o Wspólnocie Gospodarczej: Rosji, Białorusi, Kazachstanu, zwanej Unią Euroazjatycką. Prezydent RB szantażuje sojuszami z Chinami, Wenezuelą i Iranem; co na krótką metę daje pewne efekty, ale prowadzi do nikąd, irytując zarówno sąsiadów ze Wschodu jak i Zachodu, którzy domagają się wprowadzenia ostrzejszych sankcji politycznych i gospodarczych, zwłaszcza po represjach na opozycji po wyborach. Nie wiadomo co się za tym kryje: strach czy poczucie siły i bezkarności. Ciekawa sytuacja występuje w Rosji. Pozornie tandem Putin-Miedwiediew prowadzi politykę zbliżenia z Unią Europejską, z wyraźnym ociepleniem stosunków z Polską. Jednocześnie nie zamierza wyrzec się mocarstwowej roli militarnej i surowcowej w świecie, narzucając swoją politykę krajom europejskim. Polska, po katastrofie smoleńskiej i przyśpieszonych wyborach prezydenckich, powoli normalizuje swe stosunki z Niemcami i Rosją, ale traci wpływy na Ukrainie, Białorusi i Litwie. Szczególnie niepokojąco wygląda to w odniesieniu do Litwy. Nie widać kompromisu w rozwiązywaniu spornych spraw: pisowni polskich nazwisk i miejscowości, braku odszkodowań dla obywateli polskich za reprywatyzowane mienie, wygaszanie sieci polskich szkół, itp. Wręcz przeciwnie, następuje usztywnienie stanowisk obu stron. Nie rozwiązujemy wspólnych problemów energetycznych. Podobne postawy nacjonalistyczne i rewanżystowskie pogłębiają się na Ukrainie. Na razie są one przykrywane przygotowaniami do realizacji wspólnej imprezy – Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2012 r. Obawiam się jednak, że po tym okresie pojawią się listy wzajemnych oskarżeń historycznych, politycznych i gospodarczych.
Najmniej kontrowersji budzi polityka obronna poszczególnych państw, chociaż Rosja nie odpuszcza strategii zbrojeń i chce nadal pozostawać światowym mocarstwem. W wyniku tego nacisku USA wycofały się z planów instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Mimo zapewnień o konieczności przyjścia z pomocą każdemu państwu NATO w przypadku wrogiego ataku (Art.5 Traktatu), taka pomoc jest iluzoryczna w odniesieniu do państw bałtyjskach; np. Wilno może być zajęte w ciągu godziny od rozpoczęcia akcji i nie ma czasu na jakąkolwiek kontrakcję z terytorium Polski lub Niemiec. Upadły plany utworzenia wspólnej 3 -tysięcznej brygady polsko-ukraińsko-litewskiej. Nasze zaangażowanie w Afganistanie powoduje wsysanie każdych pieniędzy w tę wojnę, dramatycznie uszczuplając wydatki na modernizację sił narodowych. Ten sam proces następuje też w innych europejskich krajach NATO i dlatego „nolens volens" musimy robić dobrą minę do złej gry, uzależniając się militarnie od Stanów Zjednoczonych. Kryzys gospodarki światowej został chwilowo zahamowany, ale nie wygasł, a nawet grozi tym, którzy do tej pory skutecznie się przed nim bronili. Państwa podejmują drastyczne cięcia wydatków społecznych, emerytur i pensji budżetowych. Następstwa są różne. Niektóre kraje wychodzą z zapaści ekonomicznej, inne się w niej pogrążają, np. PIGS (Portugalia, Irlandia, Grecja, Hiszpania). Podobnie wygląda to w krajach bałtyjskach: na Litwie i Łotwie nastąpiły ostre cięcia budżetowe i pewna stabilizacja na obniżonym poziomie (spadły w rankingu za Polskę). Estonia, dzięki osiągniętej nowoczesności, weszła ponownie w fazę rozwoju. Tradycyjnie, odporna na kryzys wydaje się być: - Szwecja, gdzie energię uzyskuje się ekologicznie ze źródeł odnawialnych i odpadów (z 95% śmieci odzyskuje się surowce i energię ). Dotychczas, energetyka tamtejsza opierała się m.in. na imporcie polskiego węgla, obecnie Szwedzi nie spalają go w ogóle.
Finlandia, wprawdzie ostatnio straciła wiodącą rolę w telefonii komórkowej (Nokia), ale podobnie jak Szwecja jest samowystarczalna energetycznie. Natomiast znacznie wzrosło bezrobocie ze względu na spadek eksportu.
Rosja, po okresie spadku cen surowców (gazu i ropy), ponownie zaczyna dyktować warunki, a rozpoczęcie budowy Gazociągu Północnego, tę pozycję wzmocni. Tym samym osiągnie ona dominujący wpływ na ceny i dostawy tego surowca do sąsiadów i Europy Zachodniej, podporządkowując sobie trasy przesyłowe i rynki zbytu, a także uzależniając politycznie i gospodarczo Ukrainę, Białoruś oraz w znacznym stopniu kraje bałtyjskie.
Polska próbuje udawać, że nas te zagrożenia nie dotyczą, bo staramy się prowadzić politykę dywersyfikacji dostaw (budowa gazoportu w Świnoujściu). Wszystko to jednak nie jest do końca sprecyzowane, a ostatnio rząd dokonuje drastycznych cięć w infrastrukturze. Tymczasem narastają nowe napięcia z Litwą (rafineria Możejki, most energetyczny łączący z siecią UE, mglista perspektywa budowy elektrowni atomowej: w Polsce, na Litwie lub w Kaliningradzie) oraz coraz bardziej gmatwająca się współpraca z Ukrainą. Na to nakładają się wciąż narastające problemy wewnętrzne: ekonomiczno-finansowe oraz rozdarcie polityczne społeczeństwa po katastrofie smoleńskiej. Na razie złudnie ratują nas fundusze pomocowe UE, ale w przyszłości musimy nauczyć się żyć na własny rachunek, a nie liczyć tylko na innych, bo jako Polacy powinniśmy wiedzieć, że „łaska pańska na pstrym koniu jeździ".