Wszystko zaczęło się od premiery "Poskromienia złośnicy"W. Szekspira w Teatrze Dramatycznym w Warszawie 3 stycznia 1998 roku. Przedstawienie reżyserował Krzysztof Warlikowski. Spektakl wywołał nadzwyczaj żywe i spolaryzowane reakcje. Pojawiły się oskarżenia o zły smak, o wulgarność, a z drugiej podziw dla odwagi reżysera. I tak trwają te kontrowersyjne opinie do dnia dzisiejszego, bo Warlikowski w swej pracy twórczej na scenicznych deskach nie rezygnuje z podważania teatralnych norm. Kantor, Lupa, Mądzik, Wajda... to przy nim grzeczne teatralne dzieci. Pod nazwiskiem Warlikowski - pisze Grzegorz Niziołek w sygnalizowanej książce - ukrywa się fascynujące wydarzenie w polskim teatrze i w polskiej kulturze, pole oddziaływań wielu zjawisk: teatralnych, psychologicznych, kulturowych, społecznych, politycznych i religijnych. Jest to ciągle dziejące się wydarzenie, w którym biorą udział aktorzy, widzowie, krytycy.
A tych wydarzeń od roku 1998 było sporo, bo Warlikowski reżyserował kolejno: "Wieczór Trzech Króli" Szekspira w Stuttgarcie, "Hamlet" Szekspira w Tetrze Rozmaitości w Warszawie, "Bachantki" Eurypidesa w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, "Oczyszczeni" Saraha Kane w teatrach Wrocławia, Warszawy i Poznania, "Burza" Szekspira w Warszawie, "Dybuka" An-skiego i Krall w Warszawie, "Krum" H. Levina w Warszawie i w Krakowie, "Madame de Sade" Y. Mishimy w Amsterdamie, "Anioły w Ameryce" T. Kushnera w Warszawie.
Grzegorz Niziołek wnikliwie interpretuje te spektakle w swym zbiorze esejów "Warlikowski extra ecclesiam".
Skąd i dlaczego taki tytuł? Otóż Warlikowski uważa, że jesteśmy ofiarami metafizycznego skandalu stworzenia. Widać to szczególnie w "Aniołach w Ameryce". Zdarzenia między ludźmi - analizuje Niziołek - rozgrywają się tutaj zarówno poza przestrzenią Kościoła, jak i przeciw Kościołom. Tytułowa formuła extra eclessiam zyskuje nowy, podwójny sens. Sprawdza się możliwość uniwersalnej etyki opartej na trosce o drugiego człowieka, współczuciu i pielęgnowaniu cierpiącego ciała. Warlikowski we wszystkich swych spektaklach usiłuje tworzyć wspólną przestrzeń dla aktorów i widzów. Każe aktorom grać ku widowni. Ewentualny opór publiczności i możliwość jego przezwyciężania traktowany jest jako podstawa żywej empirii zarówno dla widzów, jak i aktorów. Aktorzy u Warlikowskiego bardzo często siadają w pierwszych rzędach widowni, albo wśród widzów.
nie ulega wątpliwości, że Warlikowski jest fanem Szekspira, wyznawcą jego "teatralnej religii", Niziołek ujawnia to przywiązanie analizując dogłębnie wszystkie przedstawienia Warlikowskiego. Szekspir jest niepodważalnym autorytetem, miarą współczesnych spraw.
Ciekawe, co powiedziałby o rewolucji teatralnej Krzysztofa Warlikowskiego wizjoner sceny, Stanisław Wyspiański? Stefan Żeromski w "Walce z szatanem" pisał, że teatr klasyczny, mieszczański, romantyczny czy fantastyczny już się przeżył, sam się na śmierć zanudził i na śmierć zanudził całą publiczność. Więc pewnie autor "Przedwiośnia" przyjąłby pomysły reżyserskie Warlikowskiego z aprobatą.
Muza w "Wyzwoleniu", przywołanego przed chwilą Wyspiańskiego, mówi:
By zacząć sztukę, stworzyć dzieło,
potrzeba męki, trudu, pasji,
bólu, skarg, żalu, smętku, lęku,
grozy, litości.
I odpowiedzmy młodopolskiemu wieszczowi: do stworzenia nowego teatru potrzeba także odwagi! Ma ją z pewnością Krzysztof Warlikowski - konstruktywny burzyciel teatralnych norm.