Wnuczkowi Mateuszowi
W pewnej wsi, pięknie położonej pomiędzy lasami a polami, sadami a jeziorami zamieszkiwała lisia rodzina. Miejsce na norę wy brała tak chytrze, że wejścia do niej nie było widać ,ale z nory można było obserwować pół wsi. Lisica i Lis mieliło do wyboru dwie drogi: w górę skarpy - bo nora była wykopana na niewielkiej skarpie - do lasu, albo w dół skarpy , przez stary sad śliwkowo - jabłonny, wąską strugę „Piaskową „, płot i gruntową drogę wiejską , do wsi.
Tę właśnie drogę do wsi najczęściej wybierał Lis; dorodny, prawie czerwonej maści futra z jaśniejszym dużym brzuchem, zwany z tego powodu przez mieszkańców wsi - kardynałem.. Wiele by można było mówić, dlaczego taki otrzymał przydomek, gdyż nie tylko kolor futra do tego skłaniał, ale jedno godzi się stwierdzić : Lis i pewien kardynał tak byli do siebie podobni, tak dużo mieli wspólnych cech, że doprawdy nadane mu przez włościan miano, było nadzwyczaj trafne. Wśród podobieństw dominowały chytrość i przebiegłość w zdobywaniu jadła, wygoda i pogarda dla współziomków oraz wściekłość w stosunku do innych lisów. Czy to nie małowiele ?
Ale po pewnym zdarzeniu pojawiło się pytanie: czy Lis - kardynał naprawdę był aż taki bystry, jakim go sądzono? Czy z czasem wygoda i łatwość w zdobywaniu jadła na wsi nie stępiła jego chytrości? Posłuchaj ! Opowiem ci pewne zdarzenia, które potwierdzą moje wątpliwości.
Lis - kardynał porwał już we wsi trzydzieści siedem kur. Ich pióra wiatr rozdmuchiwał po całej okolicy - od ornych pól z pszenicą , aż po bukowy las, od jabłecznych sadów , po łabędzie jeziora. Najpierw wyłapał barwne kurki karłowate, ale był to początek, tak jakby zwiady, później jajonośne zielononóżki, by w końcu zaczajać się na duże, białe i tłuste, leghorny. Z czasem stał się tak bezczelny, że młodym wieśniaczkom zagradzał drogę z kurą w pysku „ i nic się nie wstydał, „ jak mówiły.
Raz tylko znalazł się w poważnych tarapatach. Właśnie złapał trzydziestą siódmą kurę, a był to duży kogut, o którym dalej opowiem, i zamiast go konsumować na miejscu, chciał zaciągnąć go do nory. Przeciągnął go przez drogę i zaczął ciągnąć przez dziurę w płocie starego sadu śliwowo - jabłecznego .Zajęty kogutem, nie zauważył zaczajonego za pniem starej śliwy wilczura, czarnego owczarka - wabiącego się - Cezar, który wyjątkowo nienawidził lisów i miał ich już kilka na sumieniu. Szczekał nawet na wiewiórki baletujące na drzewach, których puszyste ogony przypominały mu lisie kity. Cezar patrzył bursztynowymi oczami na poczynania Lisa - kardynała. Widział jak złapał koguta na podwórzu sąsiada, jak ciągnął go przez pole, przez drogę i utknął w dziurze płota.
Lis z kogutem nie mógł przecisnąć się przez dziurę w płocie, bo kogut był nadzwyczaj duży. Jednak chytry lis, odwrócił się i najpierw sam tyłem wczołgał się w otwór dziury …
Już sam był w sadzie, ale kogut jeszcze przed płotem. Cezar tylko na to czekał ! Dopadł Lisa - kardynała i dał mu nauczkę. Lis puścił koguta, który z głośnym gdakaniem pognał do swojego stadka kur, a Lis - kardynał ledwo uszedł z życiem od kłów Cezara ; za to dostał od sąsiada piszczel jałówki.
Lis - kardynał długo lizał rany w lisiej norze. Tysiąc razy powtarzał sobie, że jak wydobrzeje, to złapie tego koguta, a wtedy nie będzie miał nad nim litości - zje go tam, gdzie go złapie. I przyszedł czas, że wyzdrowiał.
W letni dzień, wieś stała się cicha i senna. Włościanie poszli pracować na pola. Psy od słonecznego skwaru schowali się w budach, domostwa jakby usnęły.
Lis - kardynał wybrał się wtedy na łowy. Przebiegł stary jabłeczny sad, odnalazł dziurę przy starej śliwie, wbiegł na drogę , posesję sąsiada i wtedy zobaczył znajomego koguta, rozdrapującego z kurami wzgórek wyschniętej mierzwy.
Kogut był po prostu piękny - na głowie miał dużą czerwoną koronę, grzebień koguci, biały, długi i kształtny dziób, dwa czerwone wachlarze pod dziobem, na szyi niby kryzę królewską z brązowo- rudych piór, brązową ,tłustą pierś, płowe skrzydła i cudny długi , czarny, lśniący na zielono, ogon. Co chwilę kogut przestawał dziobać i rozglądał się wokół, podczas , gdy jego kury białe, rude i dropiowate, grzebały i dziobały zapamiętale mierzwę.
Lis - kardynał chyłkiem ,pod drabiniastym wozem stojącym na podwórku sąsiada, podszedł do koguta. Zamachał dwa razy ogonem na powitanie i przemówił do koguta : „ Przepraszam cię za dawną pomyłkę. To nie ciebie chciałem złapać! Dawniej, gdy przechodziłem przez wieś, słuchałem pięknego piania nieżyjącego już twojego ojca ( „ och, jaki był smaczny !!! - pomyślał ) więc chciałem posłuchać twojego. Czy ty równie potrafisz tak pięknie śpiewać ?”
Zadufany w sobie kogut przymknął oczy i głośno zapiał, budząc psy, a kury w moment przestały grzebać i dziobać zwracając na niego oczy. Wtedy Lis - kardynał skoczył na koguta, chwycił go za szyję tak ,ż drugie pianie „rryku „ zabrzmiało tylko do połowy.
Zbudzony z drzemki Cezar dojrzał lisa i koguta, przeskoczył płot i zaatakował go. Podbiegły także inne psy wiejskie : Sara, Michu, Saba …
Kogut ratując się, resztką głosu zwrócił się do lisa.: „ jeśli chcesz, żeby cię psy zostawiły w spokoju, powiedz im, że kogut nie jest z tej wsi !”
Lis otworzył pysk, a wtedy wolny kogut wskoczył na płot. Psy dotkliwie pokąsały Lisa - kardynała, a ten uciekając przez stary sad jabłeczny powiedział : „ Niech będzie przeklęty ten pysk, który otwiera się nie w porę !”
Tymczasem dumny kogut na płocie zaczął piać swoje głośne „ kukuryku „, gdyż było to samo południe. W czasie śpiewu zamykał, jak zwykle oczy, tak upajał się swoim głosem.
Drogą wzdłuż płotów skradał się złodziej, mieszkający we wsi za lasem. Złapał piejącego koguta i schował łup pod obszerna kapotę, ale cwany kogut wystawił z pod pachy swój cudny ogon.
Powracający z pola właściciel koguta zobaczył złodzieja i podbiegł do niego.
- ty ukradłeś mojego koguta - powiedział.
Złodziej przysięgał się ,że koguta nigdy nie widział, więc jak mógł go ukraść ?
Gospodarz zauważył jednak wystający z pod kapoty ogon koguta i powiedział : „ Nie wiem komu mam wierzyć ? Czy twoim przysięgom, czy ogonowi koguta wystającemu z pod pachy? „
Złodziej wypuścił koguta i uciekł. Już wolny a mądry kogut spojrzał wtedy niezwłocznie miłym okiem na najmłodszą kurkę
Jeszcze wysłuchaj tylko nauki płynącej z tej bajki . Uciekający złodziej tak do siebie powiedział : „Niech przeklęta będzie praca, którą niedbale się wykonuje !” .