że na skrawku żal żalu
tak miarkując to tylko
odrobinę przykrości ci sprawiam
wchodząc w przesmyk gdzie światło w którym strumień co bije między drzwiami
i tak mnie zostawiasz
tuż za progiem się cienię
cienię się i krzyżuję nogi miękkie jak
sznurowadła
pachnie gumą od butów pastowanych po brzegi
jeden brzeg śliski brzeg jedna zadra
zatwierdzony oddany odciśnięty jak pieczęć
pocałunek chowam
w kopertę
gasząc ciszę na ustach
czeka kolej pod niebem
rwący brzeg i ostatni tętent