Jeszcze jest dzieckiem co lubi co chce
i kaprysi jak niesforny dźwięk
a już woła w niej dziewczyna krzyczy
kobieta o włosach cyklonu zaplątana pomiędzy
lustrem nocy a spełnieniem obietnicy świtu
(w jego słusznie wytartych dżinsach)
Mogła być Wenus z Milo albo jego muzą
(pomiędzy setką a dwudziestym papierosem)
Mogła. Tylko czas pomylił dłuta
i jej talia przepadła jak ognista lawa
Wciąż jest dzieckiem choć niepospiesznie
zrywa kartki z dni zawieruszonych
nie potrafi rozplątać łańcucha pamięci
poukładać klocków wzruszeń
Jeszcze jest dzieckiem choć nie funduje
sobie Chrystusa co niedzielę
Znów jest dzieckiem a coraz częściej
potyka się o karawan czasu