Archiwum

Danuta M. Sułkowska - Widoki ze Słonecznego Wzgórza

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Z pokusami można i trzeba walczyć, nie ze wszystkimi wszakże, ponieważ... Tu mogłyby nastąpić jakieś długie i zawiłe wyjaśnienia, ale nie ma przecież sensu pisać czegoś dla wszystkich oczywistego, zatem bez dalszej zwłoki ulegam pokusie i stwierdzam, iż „Poezje wybrane” STANISŁAWA NYCZAJA czyta się z przyjemnością, z uśmiechem nawet. Tyle w nich ciepła, łagodności i optymizmu, że można by nimi obdzielić co najmniej kilku „płaczących nad rozbitym dzbankiem” kolegów po piórze.

 

Nie chcę tych słów co dłonią ściskają do bólu krtań / lecz melodyjnych dźwięków rosnący w nas z wolna akord - deklaruje autor w utworze „Przed nocą” i konsekwentnie się tego trzyma. Mamy więc w książce mnóstwo widoków ze „Słonecznego Wzgórza”, które w wierszu pod takim właśnie tytułem jest ni to snem, ni marzeniem, a które można odczytać jako metaforę poczucia siły, radości życia, pewności zwycięstwa, szczęścia i piękna. Podmiot liryczny ze wszystkich sił stara się w otulającym śniony szczyt „bezdennym błękicie” pozostać. Czytamy:

    (...)

    Na tym Słonecznym Wzgórzu przysiadają myśliwce

    po pierwsze rzeźwe krople gęstej mocnej rosy

    W łakome dłonie uszu zgarniam ostry warkot

    zaciekłym skurczem tłumię by nie zbudzić snu

    nie zejść noga za nogą ze spuszczoną grzywą

    zwodzoną pochylnią śmiechu kolącą jak żwir

    (...) 

    Jak widać, świat autora „Przerwanego snu” daleki jest od sielanki. Mimo to jego wiara w zwycięstwo pozostaje niewyczerpana. Odnajdujemy ją w omawianym zbiorze bardzo często. O niezachwianym przekonaniu poety w sukces tego, co zamierzył, świadczą choćby słowa utworu „Mój promieniu”, który wybrałam, bo spodobało mi się wrażenie lekkości i  pędu - niepowstrzymanego ruchu, który niemal dosłownie czuje się podczas lektury. To sprawia, że z wiersza emanuje wielka siła. Tytułowy „promień” można interpretować jako twórczość literacką autora „Najcichszej odwagi”, ale można też odczytać jego sens inaczej, dostrzec w nim wielorakie znaczenia, bo wyrażony w wierszu optymizm (czego dowodzą liczne utwory) dotyczy również innych dziedzin życia poety. A oto i zapowiadany wiersz:

     Mknij tędy

     tędy droga prowadzi przez błękit

    - mój promieniu - to droga poprzez tlen najczystszy

    Przebij matową szybę pyłu-dymu Przemów

    ponad błękitem w oniemiałą czerń

    (...)

    Nikt-nic cię nie zatrzyma

     Przemkniesz obłok czasu

    Cel uświęcisz krzywizną nie do obliczenia

 

Zwycięstwo, oczywiście, niemożliwe jest bez wysiłku, zmagania się z własną słabością, samodoskonalenia, oraz przezorności i determinacji, dlatego koniecznie trzeba Wchodzić / hen w sobie po tej drabinie / mięśni nerwów instynktownie / omijając zbutwiałe szczeble / kurczowo zaciskając w sercu cel (...) Podnieść się nawet gdyby / głowa ważyła (...) i biec i gnać nawet gdyby / widnokrąg... / Koń co rży w tobie / każdy widnokrąg przesadzi.

I cóż tu jeszcze można dodać... Może tylko to, że w poezji S. Nyczaja „koń” występuje niejednokrotnie, podobnie jak „widnokrąg”, czyli przeszkoda, bariera, granica. 

Czasem jednak uśmiech, z którym autor „Płonącego wodospadu” patrzy na świat i jego sprawy, przestaje być pogodny, a staje się ironiczny i nie pozbawiony goryczy. Można to dostrzec w utworach krytycznie odnoszących się do negatywnych zjawisk współczesnej rzeczywistości oraz do nagannych ludzkich zachowań. Kpiący ton pozwala zachować autorowi dystans do problemu, a równocześnie sprawia, że czytelnik ostrzej odczuwa dezaprobatę podmiotu mówiącego, jest więc zabiegiem wzmacniającym, pogłębiającym ją. Stanisław Nyczaj to autor, który o sprawach ważnych potrafi pisać spokojnie i lekko, ale nie lekceważąco, nie umniejszając w niczym ich rangi. Jak choćby w wierszu pomieszczonym na str. 40 omawianego zbioru:

    Odsunęliśmy się od pól

    odgrodzili od drzew murami

    szybami odpornymi na szum i śpiew

    (...)

    Ze stromych klatek schodowych

    spadamy

    w kabiny aut 

    Rozpędzone taśmociągi jezdni

    Przewożą  n i e s k a ż o n e  tlenem mózgi nasze

    w zacisza laboratoriów

    w gabinety wszechwładnego

    Intelektu 

Poczucie humoru autora „Głosu w dyskusji” nie kończy się bynajmniej na otoczeniu, potrafi on spojrzeć z przymrużeniem oka również na siebie. Autoironia nie jest szczególnie częsta wśród ludzi pióra, powszechniejsze jest, nie zawsze do końca uzasadnione, przeświadczenie o swej wyjątkowości i nadzwyczajnym posłannictwie. Tym bardziej trzeba więc cenić dystans do siebie, jaki cechuje autora omawianego tomu. Postawę tę widać dobrze m.in. w wierszu „W martwym punkcie”:

    Stanąłem w martwym punkcie

    martwy punkt - we mnie

    (...)

    Znieruchomiałem

    zaniemówiłem z przerażenia 

    Jednak gdy zaczęto dzień po dniu

    przeprowadzać przeze mnie we wszystkich kierunkach

    baczniejszych spojrzeń ilość nieskończoną

    okazało się w stopniu najbardziej okazałym

    że jestem położony

    w   n a j l e p s z y  m  punkcie

    punkcie o jakim można tylko marzyć

    i że to co tak wpija mi się w stopy

    to nie podłe dno

    a  c o k ó ł 

Wśród spraw wywołujących zaniepokojenie, niezadowolenie i smutek poety, przewija się „kulejący sprint do wieczności”. Nie znajdziemy wszakże w wierszach o przemijaniu wielkich słów, patosu, rozdzierania szat i załamywania rąk. Jest, tak jak w innych - spokój, a nieukontentowanie podmiotu lirycznego zdaje się przelotne. Za to mocno i stanowczo brzmi postanowienie, aby czasu nie marnować. 

Powróćmy do pogodnych klimatów. A takie są w strofach wierszy, w których pojawia się Ona. Na tej kartce - zaprasowanej ciszy (...) zapisuję-nagrywam / moje słowa // I już widzę-słyszę / na pięcioliniach twoich rzęs / pod fermatami brwi twoich / uważne dwie / c z u ł e  nuty - zwierza się poeta w utworze „List I”. Obok podobnych do cytowanego - ciepłych, nastrojowych, lirycznych wierszy miłosnych, znajdujemy inny nieco w tonie utwór, którego bohaterką jest również kobieta. To „Gruzy”, a czytamy w nim:

    Gruzy wokół nas

    i w nas 

    Kto wyburzył ten świat

    że nie ocalał ani jeden  d o m

    (...)

    Horyzontem idzie kobieta

    przywraca powietrzu barwę

    ustanawia ład 

    Znów

    wstaje świt 

Ostatnie słowo w moich rozważaniach o „Poezjach wybranych” Stanisława Nyczaja należeć będzie do poety. Przeczytajmy „Gitarowe sady” - „muzyczną” impresję sławiącą urodę świata:

    Ziemia tak urodzajna,

    że jak okiem (nawet przymkniętym) sięgnąć sady

    gitarowe, lasy skrzypcowo-fletowe,

    gdzieniegdzie wiolonczelowo-klarnetowe, poszycia

    perkusyjne,

    a w głębi,

    hen, u polany jasnej jak scena, f o r t e p i a n; 

    wielki fortepian mroku

    zakwita nokturnem... 

 


Stanisław Nyczaj, Poezje wybrane, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2008, ss. 168.

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.