Z pokusami można i trzeba walczyć, nie ze wszystkimi wszakże, ponieważ... Tu mogłyby nastąpić jakieś długie i zawiłe wyjaśnienia, ale nie ma przecież sensu pisać czegoś dla wszystkich oczywistego, zatem bez dalszej zwłoki ulegam pokusie i stwierdzam, iż „Poezje wybrane” STANISŁAWA NYCZAJA czyta się z przyjemnością, z uśmiechem nawet. Tyle w nich ciepła, łagodności i optymizmu, że można by nimi obdzielić co najmniej kilku „płaczących nad rozbitym dzbankiem” kolegów po piórze.
Nie chcę tych słów co dłonią ściskają do bólu krtań / lecz melodyjnych dźwięków rosnący w nas z wolna akord - deklaruje autor w utworze „Przed nocą” i konsekwentnie się tego trzyma. Mamy więc w książce mnóstwo widoków ze „Słonecznego Wzgórza”, które w wierszu pod takim właśnie tytułem jest ni to snem, ni marzeniem, a które można odczytać jako metaforę poczucia siły, radości życia, pewności zwycięstwa, szczęścia i piękna. Podmiot liryczny ze wszystkich sił stara się w otulającym śniony szczyt „bezdennym błękicie” pozostać. Czytamy:
(...)
Na tym Słonecznym Wzgórzu przysiadają myśliwce
po pierwsze rzeźwe krople gęstej mocnej rosy
W łakome dłonie uszu zgarniam ostry warkot
zaciekłym skurczem tłumię by nie zbudzić snu
nie zejść noga za nogą ze spuszczoną grzywą
zwodzoną pochylnią śmiechu kolącą jak żwir
(...)
Jak widać, świat autora „Przerwanego snu” daleki jest od sielanki. Mimo to jego wiara w zwycięstwo pozostaje niewyczerpana. Odnajdujemy ją w omawianym zbiorze bardzo często. O niezachwianym przekonaniu poety w sukces tego, co zamierzył, świadczą choćby słowa utworu „Mój promieniu”, który wybrałam, bo spodobało mi się wrażenie lekkości i pędu - niepowstrzymanego ruchu, który niemal dosłownie czuje się podczas lektury. To sprawia, że z wiersza emanuje wielka siła. Tytułowy „promień” można interpretować jako twórczość literacką autora „Najcichszej odwagi”, ale można też odczytać jego sens inaczej, dostrzec w nim wielorakie znaczenia, bo wyrażony w wierszu optymizm (czego dowodzą liczne utwory) dotyczy również innych dziedzin życia poety. A oto i zapowiadany wiersz:
Mknij tędy
tędy droga prowadzi przez błękit
- mój promieniu - to droga poprzez tlen najczystszy
Przebij matową szybę pyłu-dymu Przemów
ponad błękitem w oniemiałą czerń
(...)
Nikt-nic cię nie zatrzyma
Przemkniesz obłok czasu
Cel uświęcisz krzywizną nie do obliczenia
Zwycięstwo, oczywiście, niemożliwe jest bez wysiłku, zmagania się z własną słabością, samodoskonalenia, oraz przezorności i determinacji, dlatego koniecznie trzeba Wchodzić / hen w sobie po tej drabinie / mięśni nerwów instynktownie / omijając zbutwiałe szczeble / kurczowo zaciskając w sercu cel (...) Podnieść się nawet gdyby / głowa ważyła (...) i biec i gnać nawet gdyby / widnokrąg... / Koń co rży w tobie / każdy widnokrąg przesadzi.
I cóż tu jeszcze można dodać... Może tylko to, że w poezji S. Nyczaja „koń” występuje niejednokrotnie, podobnie jak „widnokrąg”, czyli przeszkoda, bariera, granica.
Czasem jednak uśmiech, z którym autor „Płonącego wodospadu” patrzy na świat i jego sprawy, przestaje być pogodny, a staje się ironiczny i nie pozbawiony goryczy. Można to dostrzec w utworach krytycznie odnoszących się do negatywnych zjawisk współczesnej rzeczywistości oraz do nagannych ludzkich zachowań. Kpiący ton pozwala zachować autorowi dystans do problemu, a równocześnie sprawia, że czytelnik ostrzej odczuwa dezaprobatę podmiotu mówiącego, jest więc zabiegiem wzmacniającym, pogłębiającym ją. Stanisław Nyczaj to autor, który o sprawach ważnych potrafi pisać spokojnie i lekko, ale nie lekceważąco, nie umniejszając w niczym ich rangi. Jak choćby w wierszu pomieszczonym na str. 40 omawianego zbioru:
Odsunęliśmy się od pól
odgrodzili od drzew murami
szybami odpornymi na szum i śpiew
(...)
Ze stromych klatek schodowych
spadamy
w kabiny aut
Rozpędzone taśmociągi jezdni
Przewożą n i e s k a ż o n e tlenem mózgi nasze
w zacisza laboratoriów
w gabinety wszechwładnego
Intelektu
Poczucie humoru autora „Głosu w dyskusji” nie kończy się bynajmniej na otoczeniu, potrafi on spojrzeć z przymrużeniem oka również na siebie. Autoironia nie jest szczególnie częsta wśród ludzi pióra, powszechniejsze jest, nie zawsze do końca uzasadnione, przeświadczenie o swej wyjątkowości i nadzwyczajnym posłannictwie. Tym bardziej trzeba więc cenić dystans do siebie, jaki cechuje autora omawianego tomu. Postawę tę widać dobrze m.in. w wierszu „W martwym punkcie”:
Stanąłem w martwym punkcie
martwy punkt - we mnie
(...)
Znieruchomiałem
zaniemówiłem z przerażenia
Jednak gdy zaczęto dzień po dniu
przeprowadzać przeze mnie we wszystkich kierunkach
baczniejszych spojrzeń ilość nieskończoną
okazało się w stopniu najbardziej okazałym
że jestem położony
w n a j l e p s z y m punkcie
punkcie o jakim można tylko marzyć
i że to co tak wpija mi się w stopy
to nie podłe dno
a c o k ó ł
Wśród spraw wywołujących zaniepokojenie, niezadowolenie i smutek poety, przewija się „kulejący sprint do wieczności”. Nie znajdziemy wszakże w wierszach o przemijaniu wielkich słów, patosu, rozdzierania szat i załamywania rąk. Jest, tak jak w innych - spokój, a nieukontentowanie podmiotu lirycznego zdaje się przelotne. Za to mocno i stanowczo brzmi postanowienie, aby czasu nie marnować.
Powróćmy do pogodnych klimatów. A takie są w strofach wierszy, w których pojawia się Ona. Na tej kartce - zaprasowanej ciszy (...) zapisuję-nagrywam / moje słowa // I już widzę-słyszę / na pięcioliniach twoich rzęs / pod fermatami brwi twoich / uważne dwie / c z u ł e nuty - zwierza się poeta w utworze „List I”. Obok podobnych do cytowanego - ciepłych, nastrojowych, lirycznych wierszy miłosnych, znajdujemy inny nieco w tonie utwór, którego bohaterką jest również kobieta. To „Gruzy”, a czytamy w nim:
Gruzy wokół nas
i w nas
Kto wyburzył ten świat
że nie ocalał ani jeden d o m
(...)
Horyzontem idzie kobieta
przywraca powietrzu barwę
ustanawia ład
Znów
wstaje świt
Ostatnie słowo w moich rozważaniach o „Poezjach wybranych” Stanisława Nyczaja należeć będzie do poety. Przeczytajmy „Gitarowe sady” - „muzyczną” impresję sławiącą urodę świata:
Ziemia tak urodzajna,
że jak okiem (nawet przymkniętym) sięgnąć sady
gitarowe, lasy skrzypcowo-fletowe,
gdzieniegdzie wiolonczelowo-klarnetowe, poszycia
perkusyjne,
a w głębi,
hen, u polany jasnej jak scena, f o r t e p i a n;
wielki fortepian mroku
zakwita nokturnem...
Stanisław Nyczaj, Poezje wybrane, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2008, ss. 168.