w potoku ulatujących do nieba i wrytych do piekła
maszyn odkrywasz czarne olchy
nagietki astry
irysy niezapominajki
konwalie i piwonie
cebulowe szafirki przebiśniegi
spójrz nadruchliwy sfruwający po gałęziach rudzik
lekceważy sobie twoją uważnie wyostrzoną buzię
natomiast przygląda ci się dzięcioł kolorowany rączką dziecka
i krzewy kochane
wszystko to nieprawdopodobne nie jakieś tam
bramińskie zabłąkane eony
ale właśnie te swojskie dzięcioły i konwalie
nasi najbliżsi znajomi nam prawie zupełnie nieznani
jednak z pewnością i oni też gdzieś są zapisani
Kronikarzu Zdarzeń wziąłeś ołówek ciągle dopisujesz nowe rzeczy i
obroty planet z niezawodnymi satelitami śmiesznie
zawieszony w bezmiarze człowieczku ani się domyślasz tych piosenek
których słuchasz z dworem swoich ludzkich gwiazdeczek
co ci po rudziku przebiśniegu i dzięciole jeżeli nie potrafisz
chwycić za rękę przesilenia dnia z nocą zimy z wiosną
a tu jeszcze wskakuje na twój monitor Naga schodząca po schodach
i tyle innych sonetów i uwertur tyle niewiadomych zapadających
w ciepełko przygodnych sypialni raczej oślizłych pieczar w których
jałowi rozpustnicy strzelają rakietami plemników celnymi
ślepymi jałowymi pociskami
i ta piosenka też gdzieś zapisana
- Mariusz Czarniecki
- "Akant" 2010, nr 10
Mariusz Czarniecki - Znajomi których nie znamy
0
0