oddaj mi proszę tę arię dźwięczną
jak połysk jak igła szpicruty
dokładną jak lancet
w ręku doktora Tulpa
i tych kilka innych
wspólnie widzianych obrazów
z muzeów Hagi i Amsterdamu
i parę innych
wiadomych nam miejsc
dorzuć w swojej szczodrości
słońce nad miastem rozkołysane
dzwon niefrasobliwy na trwogę
i roztańczoną próżnię
i moje książki oprawne w skórę
posłuszne rzędy liter
jak głowy schylonych cieni
zwróć mi tych kilka przedmiotów
nie stawiaj ich w równym szeregu
niby wyrzutów sumienia
w decrescendo pamięci