W drugiej połowie lat sześćdziesiątych zaczęłam studiować fizykę na UMK w Toruniu i od początku studiów mój rocznik poddany był eksperymentowi dydaktycznemu. Mianowicie, szczególnie intensywnie kształtowani byliśmy matematycznie, żeby stworzyć w nas dobre podłoże dla przyszłych studiów fizycznych.
Jednym z asystentów trenujących nas usilnie w tzw. matematyce wyższej był dr Andrzej Lewandowski. Po wielu latach dostałam w prezencie książkę IL CANZONIERE Francesco Petrarki w tłumaczeniu Andrzeja Lewandowskiego i nie mogłam uwierzyć, że tłumaczem jest były asystent z początku moich studiów.
Ale kiedy kilka tygodni temu w czasie wizyty w Wydawnictwie Aksjomat Piotra Nodzyńskiego w Toruniu zobaczyłam imponującą kolekcję książek wyróżniających się okładkami z czerwonym kwiatem na czarnym tle, zdumiona dowiedziałam się, że są to tłumaczenia klasyki tego samego Andrzeja Lewandowskiego! Imponujące, faktycznie zdumiewające... jak to jest możliwe, że matematyk zajął się obcojęzyczną poezją? A może ćwiczenia z algebry i analizy matematycznej prowadził poeta trudniący się tylko zawodowo matematyką? „Matematyka była ponad 30 lat moim zawodem, którego zaletą dla mnie było to, że pozostawiał mi wiele czasu na oddawanie się licznym zainteresowaniom czy pasjom. [...] niepohamowana ciekawość świata sprawiła, że moja wiedza przyrodniczo-humanistyczna jest znacznie większa od matematycznej. Pozwoliło mi to po odejściu przed 20-tu laty z Uniwersytetu na bardzo aktywne i pożyteczne życie, w którym dominantą była popularyzacja kultury...” – wyznał mój rozmówca.
W 1958 roku pionierska praca magisterska “O zamkniętości gier losowo-pozycyjnych” z egzotycznej i rodzącej się wtedy na świecie Teorii Gier; w 1969 roku obrona pracy doktorskiej w wyniku współpracy z Profesorem Lechem Dubikajtisem – to tło matematyczne działalności Andrzeja Lewandowskiego. Eugeniusz Oniegin, Rusłan i Ludmiła, Fontanna bakczysaraju i Bajka o carze Sałtanie Aleksandra Puszkina, Wiersze Michała Lermontowa, Wiersze Sergiusza Jesienina, Il Canzoniere Francesco Petrarki, Róża i asfodele Cherubina de Gabriack, Wiersze włoskie Aleksandra Błoka to artystyczny i nie-matematyczny dorobek; czyżby faktycznie dorobek nie-matematyczny?
Postanowiłam przygotować się do ewentulanego wywiadu z dr Lewandowskim. Zaczęłam uczyć się słownictwa i nowej dla mnie terminologii, żeby zadać odpowiednie pytania i nie ośmieszyć się własną ignorancją. Zdawałam bowiem sobie sprawę, że lubić poezję to nie to samo, co umieć o niej rozmawiać; podobnie jak z muzyką – lubić ją słuchać, nie znaczy znać się na konstrukcji utworu! Jednocześnie wyobrażałam sobie, że tłumacz-matematyk matematycznie podchodzi do tłumaczenia, czyli główne elementy przyszłej rozmowy to konstrukcja utworu, rymy, rytmy, akcenty, jamby i inne stopy metryczne!
Po uzyskaniu aprobaty pomysłu przeprowadzenia wywiadu przesłałam 15 ambitnych pytań, według mnie bardzo ważnych, dobrze sformułowanych, a dotyczących tłumaczenia klasyki literatury obcojęzycznej i wpisania tej pasji na zawodowe tło; albo vice versa – dotyczących zawodowych obowiązków wpisanych na tło pasji! Skonstruowałam te pytania jako fizyk teoretyk i skierowałam je do matematyka, a odpowiedział mi... poeta! Poniżej, zamiast zapowiedzianego wywiadu, opowiadanie, które odpowiada na wszystkie moje pytania, jednocześnie cieszy płynnością malowania obrazów i erudycją!
Z nauki nowego dla mnie języka przytaczam tylko jeden przykład, który ilustruje stwierdzenie Andrzeja Lewandowskiego, że „połączenie poezji z matematyką nie jest niczym osobliwym. [...] Spytany na jednym z wieczorów autorskich o to, jak możliwe jest połączenie poezji z matematyką, odpowiedziałem spontanicznie: przecież to jedno i to samo. Dziś jako pisarz ze znacznym dorobkiem podtrzymuję te słowa.” Źródłem przykładu jest znaleziony w Internecie niezrozumiały opis, że „Eugeniusz Oniegin napisany jest czterostopowym jambem, tzw. aleksandrytem, ulubionym metrum Puszkina”. Lubię czytać ten poemat, zwłaszcza w dobrym tłumaczeniu (Andrzeja Lewandowskiego oczywiście!), ale w czasie jego lektury nawet się nie zastanawiam jak jest skonstruowany; odbieram go emocjonalnie, artystycznie, nie technicznie. Subtelności budowy nie mogą jednak umknąć uwadze tłumacza, który oprócz przekazywanej treści oryginału odtwarza możliwie wiernie również jego architekturę. Poprosiłam więc najlepszego tłumacza tego dzieła (według choćby uznania wybitnego znawcy poezji rosyjskiej, profesora Jana Strelcyna z Paryża, także matematyka, który autorytatywnie uznaje Andrzeja Lewandowskiego za najlepszego tłumacza poezji rosyjskiej!) o wyjaśnienie powyższego opisu. Ta sama definicja w wersji podanej przez matematyka brzmi logicznie, przejrzyście i zrozumiale, choć nadal skomplikowanie, zwłaszcza w przypadku konieczności jej zastosowania:
- Jamb, jest to jedna ze stóp (czyli "cegiełek", z których zbudowany jest wiersz) składająca się z pary sylab, w której akcent pada na drugą. Zatem czterostopowy jamb jest to ośmiosylabowy wers, w którym akcentowana jest co druga sylaba.
Jest to forma trudna do oddania w języku polskim, w którym akcentowana jest zawsze przedostatnia sylaba słowa. Dodatkową trudność sprawiają pojawiające się akcentowane rymy, które można uzyskać tylko za pomocą słów jednosylabowych.
Tak zwana strofa onieginowska składa się z 14 wersów: sześciu dziewięciosylabowych i ośmiu czterostopowych jambów. Jeżeli umówimy się oznaczać rymy żeńskie (czyli nieakcentowane) dużymi literami, a rymy męskie (akcentowane) małymi, to schemat strofy będzie wyglądał tak:
AbAbCCddEffEgg i tak przez 400 strof poematu.....”
Czy jest to matematyka poezji? Czy poezja matematyki?... „przecież to jedno i to samo” – odpowiedział matematyk fizykowi na przełomie 2011 i 2012 roku, tuż przed jubileuszem swoich 75 urodzin!
Lidia Smentek
29 grudnia 2011