Początkowo myślałem, że książka Wiesława Helaka „Lwowska noc" mogłaby być swoistym policzkiem dla tych mieszkańców Kresów, którzy przybywali transportami od 1945 r. do „Polszczy" – jak nazywano wtedy „pojałtańską" Polskę. Ich potomkowie mieszkają dzisiaj chyba we wszystkich miastach i miasteczkach naszego kraju. Nie zawsze czują też sentymen-talny związek z kresową krainą – Arkadią… – ich rodziców i dziadków. Ale przecież ekspa-trianci nie opuszczali rodzinnych pieleszy, pozostawiając dorobek całego życia na pastwę no-wych okupantów, na własną prośbę. Nie czynili tego z radością, ale pod presją przymusu a także strachu przed NKWD, wywózką na Syberię i pręgierzem tragicznych wydarzeń, nie tyl-ko na Wołyniu przecież, autorstwa „sąsiadów" spod znaku OUN UPA. Jednak nie wszystkich zmuszono do opuszczenia „Matecznika", wielu zostało. Ilu spośród nich sowieci zatracili na katordze? Tego pewnie się nigdy nie dowiemy.
Bohaterem książki Wiesława Helaka jest Józef Sztendera nauczyciel wiejskiej szkoły pod Brzeżanami, którego poznajemy tuż przed wybuchem wojny II wojny światowej. Okoliczno-ści, w jakich zaczyna się powieść „Lwowska noc", są zaskakujące i tragiczne. Najpierw młodzi Ukraińcy podpalają w nocy maszt z flagą Polski stojący przed szkołą. Następnego dnia, o świecie młodzież polska w kondukcie pogrzebowym prowadzonym przez zmuszonego do tego miejscowego popa, idzie utopić w stawie trumnę z napisem „Samostijna Ukraina". Początkowo wszyscy myślą, że chłopcy chcą utopić popa. Józef usiłuje zapobiec tragedii, ale zostaje potraktowany lekceważąco. Rzucona do stawu trumna nie chce się topić. Zabawę przerywa atak niemieckich samolotów, które strzelają do ludzi nad stawem. Padają pierwsi zabici. Od miasteczka biegnie młody Żyd i wrzeszczy: wojna, wojna!... To dopiero początek dramatu Polaków, Żydów, Ormian ale i buntujących się przeciw nacjonalizmowi Ukraińców.
Józef jest polskim patriotą. W 1918 r. bronił Lwowa z legendarnym Jurkiem Bitschanem. W sierpniu 1939 r. nie został zmobilizowany. Gdy wybucha wojna, sięga do szafy po mundur polskiego oficera, wsiada na motocykl i jedzie do Lwowa. W tamtejszej komendzie uzupełnień panuje chaos i bałagan. Zbywany i odsyłany do domu, staje na czele grupy lwowskich harce-rzy, którzy czynnie starają się odpierać pod Lwowem ataki Niemców i rozzuchwalonych Ukraińców. Oficer z komendy uzupełnień będzie podczas okupacji tworzył struktury podziem-nej AK, a napotkani harcerze staną się żołnierzami współpracującymi z Józefem.
Żoną Józefa jest Ukrainka – piękna Maria. Mają córeczkę Elżunię, a już podczas wojny przy-chodzi na świat synek Aleksander. Otrzymał imię po polskim dziadku. Miłość Józefa do Ukra-inki spod Brzeżan spowodowała zerwanie kontaktów z ojcem, nobliwym profesorem Uniwer-sytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Józef, wracając z wrześniowej wojny do Brzeżan, w obronie własnej zabija jednego z ukraińskich napastników. Od tego momentu jego mieszkanie jest nieustannie inwigilowane. Marii i dzieciom nie groziło niebezpieczeństwo – byli Ukraińca-mi. Józef musiał ukryć się we Lwowie. Tam, oprócz pracy w konspiracji, zajmuje się przy or-miańskiej katedrze, pod okiem tajemniczego księdza Adama, porzuconymi dziećmi. Ponownie odnajduje też miłość starego ojca, który w końcu akceptuje Marię, piękną ukraińską żonę Jó-zefa, a rozkoszne wnuczęta bezgranicznie zawłaszczają serce starego profesora. Mimo okupacji, wydaje się, że prowadzą sielskie rodzinne życie we Lwowie. Przyszłość jednak jest okrut-na…
Józef został aresztowany przez NKWD. Uciekł z więzienia na Brygidkach tuż przed wejściem w 1941 r. Niemców do Lwowa, zanim Rosjanie zaczęli mordowanie więźniów. Jego oczami oglądamy więzienie wypełnione ciałami wymordowanych więźniów. W jednej z cel dostrzega ciała swych towarzyszy niedoli ze wspólnej celi, którzy pomagali mu pomiędzy kolejnymi prze-słuchaniami, gdy nieprzytomnego oprawcy wrzucali do celi. Przesłuchiwał go oficer, który zajął mieszkanie ciotki Pindelowej, wywiezionej na Syberię. W lipcu Józef był świadkiem mordu na Wzgórzach Wuleckich dokonanego na profesorach Uniwersytetu Jana Kazimierza. Prze-żywamy z nim tę okrutną zbrodnię. Nie wszyscy chyba Polacy dowierzali wtedy, że Niemcy – entuzjastycznie witani przez Ukraińców, ale i z nadzieją przez Polaków wyniszczonych (aresztowania, wywózki) przez okupację sowiecką – mogli zdobyć się na takie okrucieństwo! Polakom we Lwowie musiało się wydawać, że nic gorszego, co zgotowali im Rosjanie, spotkać ich już nie może.
Bohater powieści, po powrocie do Brzeżan, musi się wciąż ukrywać. Jest nie tylko obserwato-rem powstawania i likwidowania żydowskiego getta. Stara się pomóc zaprzyjaźnionemu leka-rzowi Bloomowi. Ich rodziny od lat były w dobrych kontaktach i w miarę możliwości wzajem-nie się wspierały. Józef starał się wyciągnąć ich z getta i uchronić przed najgorszym. Nie udaje mu się, natomiast jego oczami oglądamy likwidację brzeżańskich Żydów. Ponieważ nie jest w stanie wyrwać z rąk oprawców córki i najmłodszego synka, towarzyszy im i wspiera ich du-chowo do ostatniej chwili, kiedy strzał z niemieckiego pistoletu zabiera im życie, a ciała osuwają się do wspólnej mogiły…
Najgorsze jednak wciąż było przed Józefem…
Książka tworzona jest obrazami, wszak autor związany jest z twórczością filmową. Dramatur-gia powieści sięga niekiedy granic wytrzymałości ludzkiej psychiki. Drastyczne opisy, przed jakimi autor się nie wzbrania, wymagają od czytelnika mocnych nerwów. Do podobnych auto-rów zaliczyć można Stanisława Srokowskiego i przede wszystkim jego słynny „trójksiąg" nazywany też „kresową epopeją". Opisy Helaka są żywe i barwne, bolą, gdy biją, wyciskają łzy, kiedy dzieje się krzywda. Symptomatyczna jest umiejętność przybliżenia w czasie opisywanych wydarzeń. Odnosimy wrażenie, jakby to wszystko działo się tu i teraz. Autor uzyskał ten efekt przez ukazanie bohaterów swej książki jako ludzi o zbliżonej nam psychice i osobowości współczesnego Polaka. Nie odczuwamy na kartach książki dystansu 70. lat od opisywanych wydarzeń na Kresach. Czytając „Noc we Lwowie", odbywamy traumatyczną podróż w czasie. Stajemy w katedrze ormiańskiej obok składającego przysięgę konspiracyjną Józefa, przeżywa-my dramatyczne aresztowanie księdza Adama, a w końcu czujemy dreszcze emocji w chwi-lach, kiedy niesiony jest ratunek tym najmłodszym – dzieciom najdotkliwiej dotkniętych losami bezwzględnej wojny. Ale w czas tej wojny spotykamy nawet wśród oprawców odruchy zro-zumienia dla ofiar… Może m.in. dlatego – niezależnie od faktu, iż przez lata był to temat przez cenzurę zakazany – książki Helaka czy Srokowskiego mogły w takim wymiarze powstać do-piero teraz, kiedy potomkowie wygnańców i ofiar, starając się ukryć (nie ma w pełni takiej możliwości) swe emocje, opowiadają historię naszych Rodaków na Kresach. Opowiadają, roz-świetlając wciąż przecież trwającą „noc na Kresach".
Wiesław Helak, Lwowska noc, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2012