W swoim szkicu pragnę się przyjrzeć sytuacjom narracyjnym w trzech reportażach: Ćwiczenia pamięci, Wymarsz piątej kolumny, oraz tekstowi Drzewa przeciw nam. Wszystkie dotyczą tematu wojny, choć każdy realizuje go w odmienny sposób. Pierwszy jest opowieścią o wojnie z perspektywy czasu; drugi reportaż dotyczy konsekwencji wojny w Polsce (opisane skutki dotyczą w tym reportażu starych Niemek); ostatnia część „tryptyku", to historia żołnierzy przebywających w lesie. Wydaje się, że można traktować te trzy teksty jako pewną całość narracyjną. Reporter- podmiot mówiący- za każdym razem konstruuje inaczej język opowiadania nie tylko po to, aby uniknąć „zjawiska spłycenia" , dowieść swojej wszechstronności pisarskiej, ale też by pokazać wojnę z zupełnie różnych perspektyw, przyjrzeć się nie terenom epicentrum wojny, ale poszczególnym jednostkom (Wymarsz piątej kolumny), małej zbiorowości (Drzewa przeciw nam), wreszcie zmierzyć się ze swoją pamięcią o II Wojnie Światowej (Ćwiczenia pamięci).
Pamięć o wojnie bohatera- narratora
Potrzebuję poezji jako ćwiczenia językowego; nie mogę z poezji zrezygnować.
R. Kapuściński
Tekst Ćwiczeń pamięci, z czego warto sobie zdawać sprawę, powstawał później aniżeli całość tomu Busz po polsku. Dodany do zbioru w 1985 roku rozpoczynał nową całość książki (wcześniej utworem otwierającym zbiór był Wymarsz piątej kolumny). Jest to o tyle ciekawe, że to właśnie w tym tekście znajdziemy większość chwytów narracyjnych autora Cesarza: cytaty, rozmaite nawiązania literackie (także filozoficzne), wreszcie to, o czym świadczy siła Kapuścińskiego- narratora: użycie środków stylistycznych charakterystycznych dla poezji (to będzie także widoczne w drugim utworze tegoż zbioru).
Sam tytuł omawianego utworu zastanawia – można się tylko domyślać czy mogą to być „ćwiczenia warsztatowe" reportażysty, czy też pisarz będzie chciał wystawić swoją pamięć na próbę – przypomnieć sobie ważne wydarzenia w życiu, po czym, opisać je. Jak się okazuje w trakcie lektury – nasze przypuszczenia się sprawdzają. Tytuł ten jest także informacją dla czytelnika o tym, że będzie mowa o cofaniu się w czasie poprzez „ćwiczenie" pamięci narratora, którego ze względu na sygnały autobiograficzności tekstu możemy tu utożsamić z Ryszardem Kapuścińskim. Słowem kluczowym jest tu bez wątpienia „pamięć". Nie tylko ze względu na treść reportażu, ale też dlatego, że podmiot często przytacza je w toku opowiadania.
Ćwiczenia pamięci rozpoczynają się cytatem, co jest dość charakterystyczne dla twórczości Kapuścińskiego . Przytoczony zostaje fragment utworu lirycznego Janusza Ihnatowicza. Cytat przedstawia biegnącego chłopca „po niewielkiej uliczce, w małym miasteczku". Sielski obrazek zamienia się po chwili w katastrofę – podmiot liryczny mówi bowiem, że biegnie „ku miejscu, gdzie zginie". Nie bez powodu narrator przytacza wiersz Ihnatowicza, bo paralelną sytuację zaobserwujemy w utworze właściwym. Narrator przedstawia siebie na tle takiego właśnie sielskiego krajobrazu – lato, niebo błękitne, „bez jednej chmury". Atmosferę niszczy wojna. Dopiero po chwili czytelnik dowiaduje się, że wspomnienie dotyczy 1939 roku (od razu trzeba zaznaczyć: Ryszard Kapuściński ma wtedy 7 lat – tyle co bohater omawianego reportażu). Pierwszym nawiązaniem do cytatu jest zatem pewna degradacja pięknego świata – destrukcja atmosfery wolności i ładu egzystencji dziecka, które dotychczas miało zupełnie inne wyobrażenie o świecie. Kolejną paralelną w stosunku do wiersza scenę zaobserwować można, gdy narrator chce pobiec „w stronę lasu, w stronę spadających i eksplodujących bomb", jednak zatrzymuje go matka. Podmiot liryczny w wierszu Ihnatowicza nie został zatrzymany, ani uratowany, natomiast w utworze Kapuścińskiego bohatera ocaliła własna rodzicielka. Zatem wojna jest oglądana oczami dziecka niewinnego i nieświadomego niebezpieczeństwa, choć trzeba pamiętać, że narrator mówi ciągle z własnej, „dorosłej" perspektywy, „ćwiczy pamięć" – dzieli się swoimi wspomnieniami z lat młodości.
Należy powiedzieć, że Ćwiczenia pamięci składają się z kilkunastu segmentów – nie jest to utwór, w którym mamy do czynienia z fabułą przyczynowo- skutkową. Występują raczej fragmenty wojny – to, co zapamiętał autor. Fragmenty te szeregują utwór w kompozycyjną całość pamięci. Jak pisała Magdalena Horodecka: „Towarzyszymy zmaganiom narratora, który chce wydrzeć pamięci jak najwięcej. Pamięć, która tym samym niejako warunkuje narrację, przejmuje inicjatywę. To ona mówi w tekście, narrator jest jedynie jej skrybą. Zapisuje to, co mu podyktuje."
Kapuściński w swoim utworze przywołuje wydarzenia najróżniejsze – te, które szczególnie zapadły mu w pamięć. Wspomina uciekających ludzi, widok martwych koni, marzenia o solidnych butach z cholewami. I choć nie wiemy, jaka była kolejność opisywanych zdarzeń, możemy zwrócić uwagę na pewien rytm. Ilekroć narrator przywołuje obraz zimna i mrozu, wiąże to z atmosferą wojny i kataklizmu. Ciepło natomiast kojarzy się z niespełnionymi wakacjami. Pory roku zlewają się, jednak najbardziej odczuwana przez młodego bohatera jest zima – staje się wręcz symbolem wojny, najgorszym wspomnieniem drżącego i wiecznie zmarzniętego człowieka, który oczekując na zakończenie walki, musi gdzieś uciekać. Ten fakt rekonstruowany jest na pierwszych stronach reportażu, kiedy to narrator przypomina sobie przemieszczających się (gdziekolwiek) ludzi, przestraszonych nagłym wybuchem paniki i śmierci:
Jest noc i chce mi się spać, ale nie wolno mi spać, musimy iść, musimy uciekać. Dokąd uciekać- nie wiem, ale rozumiem, że ucieczka stała się nagle jakąś wyższą koniecznością, jakąś nową formą życia, ponieważ uciekają wszyscy. [ s. 6; podkr. P.B.]
Ucieczka człowieka w oczach dziecka (i wspomnieniach Kapuścińskiego) staje się daremna. Wojna bowiem jest bezlitosna, to „maszyna śmierci", która dzięki rozmaitym czasownikom (przyszła, pracowała, czyhała, kuśtykała, dręczyła) zostaje upersonifikowana. Wojna oddziałuje na krajobraz, który w oczach ludzi staje się coraz mroczniejszy.
Wszechobecna walka wpływa oczywiście bezpośrednio na młodego chłopca. We fragmencie wspomnień o marzeniach związanych z butami obserwujemy, jak chęć posiadania definiuje nowy świat wartości dziecka. Pytanie niegdyś postawione przez Ericha Fromma powraca: co jest ważniejsze: mieć czy być? Młody bohater zaczyna spostrzegać, jak posiadanie wpływa na status społeczny.
„Dla tych, którzy (…) przeżyli, wojna nie kończy się nigdy w sposób ostateczny" [s.13] – mówi podmiot utworu. Stan ten jest wieczną walką duszy ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z tym, co się stało. Narrator opisując, jak się czują inni, tak naprawdę mówi o sobie. Charakteryzuje swój stan jako świadka wojny. Zostaje „opętany przez czas przeszły". Zatem batalia masy, staje się wojną jednostki. Wojną nie tylko Kapuścińskiego- świadka, ale też narratora, który walczy ze swoją pamięcią, bowiem ćwiczenie tejże „staje się tu sposobem realizacji misji reportera – działaniem przeciw nienawiści, dawaniem świadectwa o złu wojny" .
Ostatnie strony reportażu wprowadzają nagłą zmianę w narracji. Cztery krótkie segmenty tekstu, a oddzielone są zwrotem „Kiedy mowa o roku 1945". Narrator konstruuje w ten sposób swoisty refren, który wielokrotnie „przerywa" podsumowanie rozważań. Zabieg ten jest zarówno elementem lirycznej prozy, jaki i istotnym składnikiem kompozycji Ćwiczeń pamięci. Być może Kapuściński chciał w ten sposób podkreślić znaczenie daty wojny – to moment graniczny, kończący sześć lat, które tak diametralnie zmieniły ludzi, że już nigdy nie będą tacy sami.
Choć w finale reportażu narrator mówi także o swoich odczuciach, pisząc o pewnej zbiorowości, to pamięć narratora- bohatera- autora pozostaje na pierwszym planie. Ostatnie słowa Ćwiczeń pamięci („Oby. Oby."- kolejne powtórzenie!) odnoszą się nie do nadziei ludzi, którzy przeżyli katastrofę, tylko do zwątpienia Kapuścińskiego, który mimo, że upłynęło tyle lat od zakończenia wojny, wciąż musi walczyć ze swoją pamięcią (przez nią przecież wspomina swoje „dorosłe dzieciństwo").Przypominają się słowa ponownie słowa Fromma, który pisał:
Innym rodzajem a l i e n a c j i przypominania jest powierzanie swych wspomnień papierowi. Zapisując to, co chcę zapamiętać, pewien jestem, że p o s i a d a m daną informację i nie muszę trudzić umysłu myśleniem o niej.
W przypadku Kapuścińskiego swoista alienacja związana z powracaniem wojennej traumy – pomimo zapisu – wydaje się wciąż na nowo „trudzić umysł".
Bulgot werbli. Narracja i muzyka
Proza musi mieć muzykę (…) Gdy zaczynam pisać, muszę znaleźć rytm.
Ryszard Kapuściński
Wymarsz piątej kolumny, drugi z omawianego „tryptyku", jest reportażem już znacznie bardziej skomplikowanym pod względem narracyjnym, aniżeli pierwszy tekst ze zbioru Busz po polsku. W przeciwieństwie do Ćwiczeń pamięci, tu narrator- (bohater)- reporter pojawia się bezpośrednio tylko raz („Siedzieliśmy z kierownikiem na ławce." - s. 22) – na pierwszy plan wysuwają się inne postacie – Augusta i Margot, dwie Niemki uciekające z Domu Starców w Szczytnie. Ich pełna złudzeń historia staje się podstawą do opowiedzenia ludzkiej tragedii czasu powojennego w Polsce. Umysły Niemek są przesiąknięte wojną – są to „postacie, których losy wymownie ilustrują zło świata" . Sam tekst reportażu stanowi zaś próbę odzwierciedlenia stanu umysłów bohaterek poprzez konstrukcję narracyjną.
Podstawową jednostką „narracyjnego pomiaru" w Wymarszu piątej kolumny jest rytm, który organizuje czasowy przebieg utworu. Narracja bowiem w analizowanym reportażu jest konstytuowana przez muzykę – to ona staje się składnikiem determinującym postawę bohaterów, jak i stylistykę omawianego tekstu.
Wojna z perspektywy bohaterek – Augusty i Margot – została zatrzymana w czasoprzestrzeni. Kojarzy im się z rozmaitymi dźwiękami, które nakładając się na siebie, niczym odgłosy instrumentów podczas koncertu, tworzą muzykę:
One usłyszały znajomą melodię. Najpierw słyszały tony dalekie i wysokie, a potem przez wiatr i przestrzeń naniosło niskich, twardych głosów. One usłyszały śpiew, bulgot werbli, ostre nakazy komend. Mogły rozróżnić wycie czołgów, basowanie armat i jazgot motocykli. Rozlegały się jęki i krzyki. Woda zadzwoniła w wiadrze. Oni są spragnieni, więc muszą się napić. Kolbą pukają do drzwi, sapią, w końcu się śmieją. Śmiech i sapanie jest ich mową. One słyszą gwar. Muzyka narasta, wypełnia pokój, sień i podwórze, toczy się brukiem ulicy i przenika w las. [ s.18]
Każdy dźwięk uzupełnia drugi; narracja przechodzi od tonów wysokich aż do tych niskich . Zatem jeśli możemy mówić o narracji muzycznej w utworach kompozytorów, to w wypadku Wymarszu piątej kolumny narrację scharakteryzujemy jako umuzycznioną:
Cztery słowa, można policzyć na palcach. Ale wystarczy, żeby się upewnić: w komórkach bulgocą werble. Wycie czołgów, świder silnika wierci mózg do bólu. Woda dzwoni w wiadrze. Oni są spragnieni, muszą się napić. Dwie staruchy jadą pomacać polskie gardła. Dwie staruchy w pociągu do Olecka. Im trzeba pomocy, im trzeba opieki. Siwe zgarbione kobiety w drodze. [s. 20]
O istocie muzyczności narracji świadczy także swoista fazowość relacji. Podmiot mówiący stopniowo wprowadza nas w temat – nie od razu dowiadujemy się kim są główne bohaterki, jak się nazywają, jaka jest więź między nimi, dlaczego pojawia się w ich umysłach muzyka wojny („nasza muzyka i nasza godzina" – jak same ją charakteryzują). Zatem dzięki narratorowi z każdym zdaniem wiemy coraz więcej. Autor trzyma się kurczowo ustalonego rytmu opowiadania, przez co reportaż zyskuje na dramaturgii.
Podobnie jak w Ćwiczeniach pamięci, podmiot wprowadza tu powracające cząstki tekstu, ich fragmenty. Jednak w Wymarszu piątej kolumny refren zyskuje na znaczeniu (tym bardziej, że w wielu utworach muzycznych można mówić o tego typu zjawisku). Przewijający się przez całość „bulgot werbli" mówi o dźwiękach znajdujących się w komórkach, we krwi bohaterek. Ów bulgot werbli przejął nad nimi władzę, oddziałuje totalnie . Bohaterki reportażu uciekają z domu starców i jadą do Olecka. Gdy okazuje się, że na miejscu jest cisza, że „muzyka nie weszła z nimi do miasta", bulgot werbli zanika. W tym momencie mamy pewność – ów przepływ krwi w komórkach to znak wojny, jako że spokojne życie miasta Olecka „nie brzmi jak pieśń" [s. 21].
Innym powtórzeniem jest kilkakrotnie przywoływany dialog Augusty i Margot składający się z czterech słów:
- To jest to.
I druga odpowiedziała:
- Tak. [s. 20 i 21]
Słowa te, trzykrotnie pojawiające się w reportażu, znikają z mowy bohaterek wraz z dotarciem do Olecka. Więc w przestrzeni miasta wybrzmiewa ich muzyka. Miasto staje się zatem granicą pomiędzy złudzeniem a projekcją umysłu, wyobraźnią a realizmem i prawdą.
W tej samej części reportażu pojawia się ironia. Konstrukcja narracyjna zyskuje w tym wypadku ton satyryczny, sama wypowiedź zaś staje się bezpośrednia :
Tak właśnie jest często między ludźmi: nie umieją wysłuchać człowieka do końca. Łapią jego dziesięć słów, nie czekając, aż dojdzie do kropki. I zdanie przerwane w połowie wygląda wariacko. Więc mówią zaraz: trącony. [s.21]
Jak zauważa Wolny- Zmorzyński, częściej aniżeli narrację pierwszej osoby liczby pojedynczej, stosował Kapuściński mowę pozornie zależną , która pozwalała na wyeliminowanie bezpośrednich komentarzy i ocen. Imitacja dialogów w sposób dyskretny dopuszcza do głosu innych bohaterów oraz przedstawia ich punkt widzenia. Dzięki takiej narracji, co szczególnie widoczne jest w Wymarszu piątej kolumny, autor penetruje zawiłości psychiki, posuwa się głębiej w portretowaniu środowiska. Nie bez przyczyny więc Zygmunt Bauer określa ten typ dziennikarstwa jako „humanistyczne" .
Wymarsz piątej kolumny, podobnie jak Ćwiczenia pamięci, pisany jest z perspektywy okresu powojennego (w przypadku Wymarszu mówimy o roku 1961). To, co łączy oba teksty, to ukazanie wojny jako wiecznie żywej machiny destrukcji. W Ćwiczeniach pamięci „wojna trwa w ludziach" przez wiele lat, w drugim reportażu natomiast staje się „jakąś złą, przeklętą cząstką przeszłości". Wojna „kuśtyka"- wojna „chadza po ziemi". Bohaterowie nie potrafią się od niej odciąć, zostawić jej w tyle. Muzyka wojny przytłacza ich pamięć:
Każdy z nich miał swój rachunek, jaki chciałby przedstawić muzykantom. Każdy z nich miałby do pomówienia z tymi grajkami, co robią taką wspaniałą muzykę. (…) Coś powróciło, jakaś zła, przeklęta cząstka przeszłości powróciła i zbladłe twarze starców, które już dawno zaniemówiły, które dawno przestały cokolwiek wyrażać (…). [s.23]
Jawi się więc wojna jako nieskończony utwór muzyczny, a jej twórcy zostają nazwani „grajkami". Czas po wojnie jest zatem oczekiwaniem na wyciszenie tych dźwięków, które bohaterkom Wymarszu piątej kolumny kojarzą się jednoznacznie. Autor nie pozostawia jednak swoim postaciom nadziei – reportaż kończy się nawrotem bulgotu werbli w ich komórkach. Zatem ponownie Kapuściński dał swój wyraz zwątpienia w granicę czasową wojny, za jaką umownie przyjmuje się rok 1945.
Las nieskończony
Moim lasem są ludzie.
R. Kapuściński
Drzewa przeciw nam, ostatnia część „tryptyku wojennego", jest reportażem różniącym się od poprzedzających go (myślę tu jedynie o części tego swoistego cyklu wewnątrz zbioru Busz po polsku). To, co od razu widać, gdy obejmiemy całość treści – to brak wojny. W pierwszym odbiorze tekst zdaje się być znacznie „łagodniejszy", aniżeli wcześniej analizowane reportaże. Nie ma tu ani trapiącej umysł pamięci, ani też postaci, na których wojna odcisnęła swoje najstraszliwsze piętno. W tym reportażu Kapuściński pośrednio mówi o skutkach zostania rekrutem, o solidarności, której doświadczył będąc w wojsku. To, co jest tu jednak najistotniejsze to wydobywanie, rzucanie punktowego światła na pewne jednostki z wojska – charakterystyka anonimowych (skrajnie różnych) osób. I choć wojna nie zostaje tu przywołana, to czytelnik ma wrażenie, że gdzieś w tle, poza miejscem akcji, może się właśnie takowa odbywać.
Także narracyjnie Drzewa przeciw nam różnią się od innych reportaży. Przez dłuższą partię tekstu podmiot wypowiada się w pierwszej osobie liczby mnogiej. To oczywiście wzmacnia wrażenie owej solidarności żołnierzy, którzy zdają się hołdować zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" (choć, jak się potem okaże, czasem od niej odstępują).
Najistotniejszym wyróżnikiem reportażu jest tutaj niezwykła kompozycja, jej klamra. Tytułowe drzewa nie tylko są „przeciw żołnierzom", one ich otaczają z każdej strony. Tworzą las nieskończony.
Las w omawianym reportażu jest charakteryzowany podobnie jak wojna w Ćwiczeniach pamięci i Wymarszu piątej kolumny – poprzez upersonifikowanie. Reprezentuje on w tym miejscu labirynt, z którego nie da się wydostać, a każda droga zdaje się prowadzić donikąd:
Byliśmy otoczeni lasem. Ten las był niezmierzony, nieprzebyty, przepastny.(...) Nie lubiliśmy drzew, ich zapachu, drapieżnych gałęzi i zdradliwych korzeni, ale przede wszystkim nie lubiliśmy ich niemal biurokratycznej obojętności, kamiennie niewzruszonego trwania (...). Drzewa były zawsze przeciw nam. Przesłaniały słońce i strącały śnieg za kołnierze. Myliły nam drogę, a przeciwnikom pozwalały zgotować zasadzkę Tłukły gałęziami o szybę i huczały nocą tak, że nawiedzały nas niespokojne sny. Przeklinaliśmy drzewa. Więziły nas w swym labiryncie i przesłaniały widok granicy, za którą zaczynał się t a m t e n świat. [s. 114-115]
Las żyje, ma swoje kaprysy. Nie daje człowiekowi nawet najmniejszej nadziei, nie wspomaga go. Jego egzystencja zdaje się być przeciw żołnierzom – drzewa są w ich mniemaniu złośliwe i ciągle na nich czyhają. Należy pamiętać, że taki sposób prezentowania natury, jako wrogiej istocie ludzkiej, miał już swoje odzwierciedlenie w literaturze. Zjawisko to pojawiło się, między innymi, w epoce romantyzmu. Pisała o tym Maria Janion:
Lenoble traktuje dwubiegunowość jako stałą cechę „idei Natury", wskazując na to, że Matka- Natura przedzierzga się w macochę, że z żywicielki może przekształcić się w niszczycielkę, że jej płodność może budzić zarówno zachwyt, jak apokaliptyczne przerażenie. Można ją podziwiać, można się jej bać. Może być bliska, może być obca, co na przykład tak znacząco przejawia się w dziejach toposu nazwanego „sympatią natury". Wtedy natura- dotąd przedstawiania jako współczująca i współodczuwająca radości i męki zakochanych- staje się zimna, obojętna, daleka i nieczuła. Dokonuje się charakterystyczne odwrócenie toposu.
Świat przedstawiony w reportażu zdaje się mieć dwie płaszczyzny. Pierwszą jest, o czym właśnie była mowa, las – to on tutaj reprezentuje realizm, właściwe wydarzenia. Drugą płaszczyzną jest to, co zostaje zinterioryzowane w psychice bohatera (lub bohaterów). Możemy tutaj zatem wymienić wyobraźnię, wspomnienia, marzenia, rozmaite myśli powstałe w umysłach przedstawionych postaci, żołnierzy. Akcja właściwa sprowadza się do kopania w lesie rowu, ale trzeba zaznaczyć, iż narrator opisuje wszystkie wydarzenia z perspektywy czasu jemu teraźniejszego ( na końcu pojawia się zdanie: „Kiedy opuszczaliśmy na dobre koszary"). To, co zostaje przywołane w tekście należy już do innej sfery. Można się domyślać, że w czasie czynności kopania rowu towarzyszyły żołnierzom rozmaite myśli, ich wyobraźnia pracowała na zwiększonych obrotach. Ów fakt doskonale odzwierciedla fragment wyliczania przez narratora myśli poszczególnych żołnierzy: chaotyczne, niewiele mające ze sobą wspólnego, zdają się w pewien sposób paradoksalnie łączyć umysły „zamkniętych" w lesie żołnierzy:
(…) radość i smutek, deszcze i słońce, tramwaj, sputnik, pierwsze przebiśniegi, etiuda Szopena, kobieta w łóżku, film „Cena strachu", Utrillo z białego okresu, ćwiartka czystej duszkiem, spacer z dzieckiem, latoś obrodzi mi pszenica, biust Lollobrigidy albo Hanki, Kryśki czy Stefy, rozstania i powroty, Berlin, plany Nasera, pralka, spór z dyrektorem, całkiem porządne buty za 340, zazdrość, dyplom inżyniera, śmierć wujka, wanna z ciepłą wodą, premia na Barbórkę, kufel piwa, znowu jesteś moja, „Słownik wyrazów obcych" – II wydanie, człowiek przechodzący ulicą. [s.116]
Istotnym sceną w opowiadanej historii jest kopanie rowu. Nie bez powodu narrator zwraca na to uwagę, bowiem wraz z kopiącymi żołnierzami, także on dokonuje swego rodzaju zejścia w głąb. Obok bohatera zbiorowego, jakim jest odział, poznajemy dwójkę różnych postaci, jakie nam przedstawia narrator. Są to „skrajności" plutonu: Grzywacz i Hryńcia. Cały tekst reportażu układa się w pewien schemat, w którym stopniowo dochodzimy do zapoznania się z jedną postacią – żołnierzem. Powstaje pewien ciąg narracyjny, w którym początkowo znamy jedynie masę, oddział – dopiero potem odkryte zostają karty poszczególnych postaci. Trzeba pamiętać, że zarówno Grzywacz, jak i Hryńcia, nie są reprezentatywni dla wszystkich żołnierzy – raczej się wyróżniają na tle reszty, co narrator nam zresztą udowadnia: pierwszy bohater to „miłośnik" armii, Hryńcia natomiast marzy jedynie o tym, by wrócić do domu ( jako, że do wojska, jak sam mówi, się nie nadaje).
Po opisie postaci (a ten następuje w sferze wyobraźni żołnierza/y), narrator wraca do rzeczywistości – przytłaczającej wizji nieskończonej liczby drzew. Las staje się zatem klamrą kompozycyjną dla całej opowieści – otacza nie tylko żołnierzy w historii przywołanej przez narratora, ale też na innej płaszczyźnie – to jest tekstu. W pierwszej partii reportażu poznajemy opis lasu, następnie ma miejsce mowa o żołnierzach. W zakończeniu Kapuściński ponownie powraca do motywu drzew. Wszystkie marzenia i działania armii w sferze wyobraźni zostają zagłuszone przez szum lasu:
Niepostrzeżenie znika wówczas ulica, domy, przechodnie, a hałas miasta zagłusza szum drzew. Znowu jest las, niezmierzony las, bez końca, bez wyjścia, zielony świat, rzeźwy zapach sośniny, soki krążące w pniach, zdradliwe, zwidlone korzenie i my- zagubieni i milczący, z karabinami na przygiętych ramionach. [s. 124]
Słowa związane z lasem pojawiają się raz po raz w całym tekście. Narrator multiplikuje je, dzięki czemu mamy rzeczywiście wrażenie, że z tego labiryntu nie można się wydostać.
Owa kompozycja, symbolika drzew tak naprawdę odnosi się do rozumienia przez autora istoty wojny. Jawi się ona po raz kolejny jako żywa, organiczna (tym razem dosłownie) materia, która nie potrafi bohatera opuścić. Drzewa otaczające żołnierzy są duszącą rzeczywistością, z której rekruci nie wiedzą jak się wydostać i jak sobie z nią poradzić (skoro cały czas przypomina o swoim istnieniu).
*
- Paweł Biliński
- "Akant" 2012, nr 2
Paweł Biliński - „Tryptyk wojenny" w Buszu po polsku Ryszarda Kapuścińskiego
0
0