na drewnianej podłodze
suchej pasteli pył
rozdeptały niczyje ślady
rdza myśli nadgryza
już za jaskółką nie polecą
sierpniowymi zawirują wichrami
pochylonej jabłonki omszony
pień schnie
w obrazu kadrze zamknięty
dalej zasuszony w wierszu
długie noce bezgwiezdne
zabrały słoneczne dni
nadchodzi czas mrozów
w soplach uczucie zastyga
z dymem palonych liści
odeszła ochota na pojednanie
i jeszcze ta na dłoni....
malutka rana nie tylko
dłonie zziębnięte
grudniowe niebo
warkoczem komety
oznajmia Dobrą Nowinę
z polan żar w kominku
i…nadzieje się tli